W czwartek szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna wraz z ministrem finansów Andrzejem Domańskim zaprezentowali koncepcję modyfikacji zasad opłacania składki zdrowotnej przez osoby prowadzące działalność gospodarczą. Główne założenia rządowej propozycji to obniżenie i uproszczenie składki. Znacząca część przedsiębiorców ma odprowadzać zryczałtowaną składkę w kwocie około 286 zł, zamiast dotychczasowych 9 proc. liczonych od dochodu.
Zgodnie z propozycją, nowe regulacje miałyby wejść w życie od początku 2025 roku i objąć około 1,3 mln przedsiębiorców. Minister Domański przekonywał podczas czwartkowej konferencji, że stała, niska składka zdrowotna, której wysokość nie będzie ulegać zmianie w ciągu roku, to rozwiązanie korzystne dla wszystkich prowadzących działalność gospodarczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiany w składce zdrowotnej. Kto zyska, kto straci?
Wstępny szacunek dotyczący skutków zmian w składce zdrowotnej przedstawił Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Jego zdaniem na proponowanych rozwiązaniach zyskają wszystkie podmioty rozliczające się w formie działalności gospodarczej według skali podatkowej oraz podatku liniowego.
"Próg opłacalności skali przesuwa się powyżej 20 tys. zł miesięcznie. 'Liniówka' stanie się ekskluzywną formą opodatkowania" - ocenia ekonomista. Dodaje, że ryczałt traci na atrakcyjności, co jest akurat dobrym kierunkiem zmian. Koszty proponowanych modyfikacji dla finansów publicznych mają wynieść około 5 mld zł rocznie, choć ostateczny bilans będzie zależał od efektów behawioralnych podatników, a więc ich reakcji na nowe rozwiązania.
- Propozycja zmiany składki zdrowotnej zaprezentowana przez rząd ma jedną zaletę. Upraszcza system. Przyjęcie założenia, że zdecydowana większość - 93 proc., jak podaje ministerstwo - firm płaci jedną kwotę, ułatwia rozliczenia. Tu jednak zalety się kończą - ocenia w rozmowie z money.pl Małgorzata Samborska, ekspertka podatkowa firmy Grant Thornton.
Jej zdaniem zrównanie sytuacji wszystkich prowadzących działalność - tych, dla których 286 zł stanowi istotne obciążenie i tych, dla których to ułamek zysków - nie ma uzasadnienia.
- Prowadzi to do tego, że przedsiębiorcy, którzy zarabiają naprawdę dużo, osiągają nieproporcjonalnie wysoką korzyść - zauważa Samborska.
- Kontrowersyjne jest również założenie systemowe, zgodnie z którym 93 proc. przedsiębiorców miałoby płacić składkę mniejszą niż pracownik zarabiający minimalne wynagrodzenie - podkreśla ekspertka Grant Thornton. Rząd przekonuje, że na zmianach zyskają głównie małe firmy i procentowo rzeczywiście mogą one odczuć ulgę najbardziej. - Ale z wyliczeń wynika jasno, że w ujęciu kwotowym jest inaczej. Więcej zyskają przedsiębiorcy osiągający wysokie dochody - tłumaczy Samborska.
Jednocześnie rząd nie planuje żadnych zmian dla pracowników. Co więcej, propozycja Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Zdrowia spowoduje ubytek w dochodach Narodowego Funduszu Zdrowia rzędu 4-5 mld zł. - Jest to ubytek, który będzie musiał być uzupełniony z innych środków publicznych, w tym w szczególności podatków, na które złożą się wszyscy podatnicy - zaznacza ekspertka.
Dysproporcje w opodatkowaniu i oskładkowaniu różnych form zatrudnienia
Samborska zwraca też uwagę na fakt, że występujące od lat różnice w opodatkowaniu i oskładkowaniu umów o pracę oraz działalności gospodarczej doprowadziły do wytworzenia się sporej grupy osób, dla których jednoosobowa działalność gospodarcza (JDG) stanowi atrakcyjną alternatywę wobec etatu.
- Nie zatrudniają oni pracowników, mają prawo do uwzględniania niektórych kosztów w kalkulacji dochodu, mogą wybrać z dostępnych form opodatkowania tę najkorzystniejszą dla siebie, a jednocześnie ryzyko biznesowe z uwagi na podpisane kontrakty jest ograniczone - wylicza.
To jest w mojej ocenie główny powód poczucia przez inne grupy społeczne niesprawiedliwości proponowanego rozwiązania. Pewnie inaczej wyglądałaby ta dyskusja gdybyśmy rozmawiali wyłącznie o przedsiębiorcach w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, zatrudniających pracowników, podejmujących określone inwestycje w rozwój firmy - podsumowuje przedstawicielka Grant Thornton.
Jej zdaniem propozycja rządu to pogłębianie dysproporcji i nieuzasadniona premia dla osób, które mogłyby płacić wyższą składkę.
Ostra krytyka ze strony Lewicy
Oferta zmian w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców wywołała falę krytyki, szczególnie wśród polityków Lewicy. Kacper Krakowiak, przewodniczący Forum Młodych Socjaldemokratów, stwierdził, że "pod hasłem składki zdrowotnej kryją się niczym nieuzasadnione ulgi dla garstki biznesmenów". Jego zdaniem społeczeństwo straci podwójnie - wszyscy przez mniejsze wpływy do budżetu na usługi publiczne, a pracownicy dodatkowo, bo zmiany zachęcą do wypychania ich na JDG.
Paulina Matysiak z partii Razem oceniła, że "rozwiązanie z obniżeniem składki zdrowotnej to nie jest kompromis, to jest głupota". Z kolei Adam Boch z Lewicy stwierdził wprost: "Zmiany w składce zdrowotnej są patologiczne. Zrzucamy koszty utrzymania państwa na ciężko pracujących ludzi, najczęściej na etacie, zamiast ich odciążać i przerzucać te koszty na lepiej zarabiających! To jest po prostu niesprawiedliwe".
Propozycja rządu dotycząca składki zdrowotnej dla przedsiębiorców z jednej strony upraszcza system, ale z drugiej - jak wskazują eksperci i politycy - prowadzi do pogłębienia dysproporcji i obciążenia pracowników kosztem lepiej zarabiających prowadzących działalność gospodarczą. Czy w takiej formie zmiany mają szansę wejść w życie od 2025 roku? Wiele zależeć będzie od ostatecznego kształtu rozwiązań i dalszych konsultacji.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl