Sąd Najwyższy pochylił się nad odwołaniem od decyzji ZUS odmawiającej przyznania renty po zmarłym mężu. Małżonkowie przez kilkanaście pierwszych lat mieszkali razem, ale na kilka lat przed śmiercią mężczyzny coś się w relacji popsuło. Najpierw zamieszkali oddzielnie, a w 2015 r. mężczyzna wydziedziczył żonę. Rok później zmarł – opisuje "Rzeczpospolita".
Mężczyzna miał ustalone prawo do emerytury, a kobieta miała wymagany wiek, zaś w dniu śmierci męża nie miała ustalonego prawa do alimentów od małżonka. W tej sytuacji konieczne było rozstrzygnięcie, czy pozostawali oni do chwili śmierci męża we wspólnocie małżeńskiej.
Sądy dwóch instancji odmówiły kobiecie "wdowiej renty" (która wynosi 85 proc. świadczenia, jakie by przysługiwało zmarłemu małżonkowi), gdyż uznały, że wspólność majątkowa to nie tylko pozostawanie we wspólności majątkowej, lecz również emocjonalnej i duchowej. Krótko mówiąc, muszą tworzyć pełny związek.
Kobieta nie dała za wygraną i odwołała się do Sądu Najwyższego. Ten podzielił opinię sądów niższych instancji.
- Pomimo istnienia formalnego związku małżeńskiego niewątpliwie ich wzajemne stosunki i faktyczna wspólność ustały co najmniej na rok przed śmiercią małżonka, gdy od lipca 2015 r. przestali mieszkać pod jednym dachem – wskazał sąd w uzasadnieniu.
Więc choć ustalenie, czy małżonków łączyło coś więcej niż stan faktyczny, do pewnego stopnia jest kwestią ocenną, to jednak osoba występująca o "wdowią rentę" musi udowodnić istnienie więzi emocjonalnej. Więzi te muszą trwać do dnia śmierci ubezpieczonego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl