"Zrywam pieniądze z drzew" - mówi polski YouTuber, prowadzący kanał Heloł Australia. Na nagraniu z maja informuje o gigantycznych zarobkach, jakie można osiągnąć, zbierając jabłka.
Sebastian, który mieszka w Australii Zachodniej od 2016 roku, mówi, że za skrzynkę jabłek otrzymuje 45 dolarów, co w przeliczeniu, daje prawie 130 zł brutto. Tyle jabłek jest w stanie uzbierać w godzinę. Ale, jak twierdzi, są pracownicy, którzy średnio wyciągają na godzinę, w przeliczeniu, nawet 180-200 zł.
Przy 8-godzinnym czasie pracy Sebastian mógł więc zarobić około 1 tys. zł dziennie, co daje 5 tys. zł na tydzień i 20 tys. zł na miesiąc. Mało tego. W związku z dużym zapotrzebowaniem na pracowników sezonowych, australijski rząd zdecydował się wprowadzić zachęty dla osób, które zdecydują się wyjechać z miasta Perth do pracy na prowincję. Każdemu pracownikowi rząd dopłaca 40 dolarów dziennie, co daje dodatkowo 120 zł. Tygodniowo to dodatkowe 600 zł.
– W Australii prace sezonowe najczęściej wykonują przyjezdni, często młodzi ludzie: turyści i studenci. Do takich prac należy na przykład zbieranie owoców czy pomoc na farmie. W związku z zamkniętymi granicami, w sadach i na farmach brakuje rąk do pracy – tłumaczy Weronika Moran, prowadząca stronę australijski-bumerang.pl, która od 2013 roku mieszka w Perh, w zachodniej Australii.
Potwierdza, że rząd oferuje dodatki finansowe, aby zachęcić Australijczyków do pracy poza miastem, na przykład w czasie urlopu lub przerw międzysemestralnych.
– Zarobki przy zbieraniu owoców zależą zwykle od ilości zebranych owoców i od tego, czy pracownik ma zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie, ale średnio stawka wynosi 25 dolarów za godzinę – mówi.
Zakaz wjazdu
Rosnące zarobki wynikają z dużego zapotrzebowania na pracowników, a to z kolei spowodowane jest zamknięciem granic.
– Od 20 marca 2020 granice Australii są zamknięte dla przyjezdnych: turystów, studentów, pracowników tymczasowych. Powrócić do Australii mogą jedynie obywatele i rezydenci – osoby posiadające wizę stałego pobytu, muszą oni jednak po przyjeździe odbyć dwutygodniową kwarantannę w hotelu – mówi Weronika Moran.
Na razie granice pozostaną zamknięte do czerwca 2022 roku. – Premier ogłosił, że otwarcie nastąpi dopiero gdy będzie "bezpiecznie". Bezpieczeństwo zależy od liczby Australijczyków zaszczepionych na COVID-19. Mówi się, że może to nastąpić w połowie 2022 roku, choć ta data jest regularnie przesuwana coraz dalej w przyszłość, ponieważ szczepienia odbywają się bardzo powoli i jedna trzecia Australijczyków nie chce się szczepić. W tej chwili przyszłość wciąż jest bardzo niepewna – informuje Weronika Moran.
Liczba ofert pracy najwyższa w historii
W Australii da się zarobić nie tylko na zbiorach. Z danych tamtejszego urzędu, odpowiednika naszego GUS, wynika, że Australijczycy zarabiają średnio 1711 dolarów tygodniowo, to prawie 5 tys. zł. Miesięcznie daje to kwotę 20 tys. zł.
– Obecnie stopa bezrobocia wynosi 5,5 proc. Rynek pracy odbił się od dna i bije rekordy - w zeszłym miesiącu liczba ogłoszeń o pracę na największym portalu SEEK była najwyższa w ponad 23-letniej historii jego istnienia. Liczba ofert pracy w kwietniu 2021 była wyższa o 263,7 proc. w porównaniu do kwietnia 2020. Obecnie jest o 30 proc. więcej ofert niż przed pandemią. Największy wzrost miejsc pracy zanotowano w gastronomii i turystyce, ale również w usługach, produkcji, transporcie i edukacji – wymienia Weronika Moran.
Pan Mirosław, który także mieszka w Australii, mówi, że to rolnicy najbardziej narzekają na brak rąk do pracy.
– Proponują więc większe wynagrodzenia. Rząd stara się ściągnąć swoich obywateli z innych państw, by uzupełnić lukę kadrową – mówi.
Znów lockdown
Na razie nie wiadomo, kiedy Australia otworzy się na podróżnych z innych państw. Chociaż w Australii Zachodniej życie toczy się normalnym rytmem i nie ma tu już obostrzeń, to wróciły one w stanie Wiktoria, drugim najliczniejszym w Australii. W czwartek 27 maja ogłoszono tam tygodniowy lockdown. Będzie obowiązywał do 3 czerwca.
Mieszkańcy muszą pozostać w domach i wychodzić tylko w celu zrobienia zakupów, do pracy czy skorzystania z opieki zdrowotnej. Zakazane są wszelkie zgromadzenia, a podróże możliwe są tylko do 5 km od domu. Zamknięte są szkoły i miejsca kultu. Obowiązuje nakaz noszenia maseczek. Sytuację w Australii mogłyby poprawić szczepienia, ale na razie zdecydowało się na nie zaledwie 10 proc. populacji.