Dziennik przeprowadził dziennikarską prowokację i bez trudu odnalazł w internecie lekarza, który bez przeprowadzenia badania wystawił receptę lub wypisał zwolnienie z pracy. Wystarczyło podać imię i nazwisko, numer telefonu, adres i wszelkie dane dotyczące alergii lub chorób przewlekłych.
Lekarz, który wystawił receptę, nie ma sobie nic do zarzucenia. Podobnie prezes firmy, która prowadzi stronę. – Ja zajmuję się organizacją pracy, lekarz odpowiada za to, pod czym się podpisuje – ucina przedsiębiorca, cytowany przez "DGP".
"My skorzystaliśmy z jednego z portali. I jeszcze tego samego dnia otrzymaliśmy to, za co zapłaciliśmy. Bez jakiegokolwiek kontaktu z lekarzami, którzy podpisali się pod naszymi zamówieniami" - to kolejna historia opisywana przez "DGP".
"Nadużycie przepisów"
Według Naczelnej Izby Lekarskiej wystawienie recept czy zwolnień bez badania to nadużycie przepisów, ale "miało swoje uzasadnienie w pandemii". – Dziś to szara strefa – twierdzi Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. W jego opinii telemedycyna to nie wszystko, pacjenta trzeba zbadać. A jeśli nie ma takiej możliwości to bardzo starannie zebrać wywiad medyczny.
"DGP" zgłosiło sprawę do ZUS. Jeśli w podobnych postępowaniach nieprawidłowości zostaną potwierdzone, to dany lekarz może stracić upoważnienie do wystawiania zaświadczeń "na okres nieprzekraczający trzech albo 12 miesięcy".