Senator Brejza z Koalicji Obywatelskiej znany jest z wypytywania różnych instytucji o ich działania, finanse etc. i dzielenia się zdobytą w ten sposób wiedzą. Z tego powodu zdobył sporą popularność w mediach społecznościowych. Ostatnio wysłał do zarządu stadniny koni w Janowie Podlaskim pytanie o wyniki finansowe przedsiębiorstwa. Jest to firma państwowa, więc takie dane nie są tajemnicą.
Z odpowiedzi, jakiej udzielił Brejzie p.o. prezesa Marek Gawlik, wynika, że wyniki finansowe stadniny za rok 2019 nie są znane. Najpierw muszą być zbadane przez biegłego rewidenta, następnie zaś zatwierdzone przez Zgromadzenie Wspólników. Gawlik nie zdradził, kiedy to nastąpi - mimo, iż od zakończenia roku 2019 minęło już niemal pół roku.
Zdziwienie Brejzy wzbudziły za to określenia, przedstawione mu w odpowiedzi. Stadnina od 2010 do 2014 roku włącznie zarabiała, wykazywała zysk. Były to sumy od 60 do ponad 413 tysięcy złotych. W 2015 roku odnotowała 3,2 miliona zysku, co w odpowiedzi na pismo Brejzy, p.o. prezesa określił jako "zdarzenie nadzwyczajne".
Pod pewnym względem miał rację: rok 2015 był dla aukcji koni w Polsce rekordowy. Wtedy 1,4 mln euro przyniosła sprzedaż jednej tylko klaczy – 10-letniej Pepity. W 2019 roku za podobną sumę sprzedano aż 14 koni - oczywiście łącznie. Najdroższa klacz poszła za 400 tysięcy euro.
Janów Podlaski. Stadnina chyli się ku upadkowi
Stadnina w Janowie Podlaskim miała w 2018 roku 3,2 mln złotych straty, w 2017 była 1,6 mln zł pod kreską. Wystarczyły cztery lata zarządu nominatów PiS, by z dochodowej dotąd inwestycji zniknęło kilka milionów.
Krzysztof Brejza nie pierwszy raz pyta o sytuację polskich stadnin. W 2019 roku (jako poseł) zażądał od Ministerstwa Rolnictwa informacji o przyczynach ich słabych wyników finansowych.
Ministerstwo odpowiedziało wetdy posłowi Brejzie, iż "sytuacja w Stadninie Koni Janów Podlaski związana jest z ogólną sytuacją w rolnictwie w 2018 roku i jest (...) efektem niespotykanej od lat suszy". Wystarczy jednak przeanalizować finanse stadniny i porównać je z okresami trwania suszy, by zobaczyć,że brak opadów przez wiele lat kompletnie nie przeszkadzał stadninie w osiąganiu świetnych wyników finansowych.
Przy okazji wyszło na jaw, że hodowla koni arabskich przestała być główną działalnością stadniny, bo od 2015 roku najwięcej zarabia na hodowli bydła i sprzedaży mleka. Ale i o krowy nikt nie dba, bo jak wynika z kontroli przeprowadzonej w zeszłym roku przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, przebywają one w "dramatycznie złych warunkach sanitarno-higienicznych, żywieniowych".
Tymczasem prokuratura po raz kolejny przedłużyła śledztwo w sprawie rzekomych nieprawidłowości za prezesury Marka Treli. Był on szefem stadniny w latach 2000–2016, kiedy ośrodek święcił triumfy. Kiedy rząd PiS objął władzę, Trela stracił stanowisko (stadnina jest podległa ministerstwu rolnictwa). Agencja Nieruchomości Rolnych złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. możliwych nieprawidłowości, których rzekomo miał się dopuścić Trela.
Śledztwo trwa do dziś, było wielokrotnie przedłużane. Prokuratura nie ujawnia nawet, ile już razy, ale portale branżowe wyliczyły, że nastąpiło to już siedem albo nawet osiem razy. Kiedy postępowanie dobiegnie końca? Prokuratura mówi, że czeka na opinię biegłego, ma ona być gotowa w sierpniu.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie