Złoty, w wyniku inflacji, drożejącej energii elektrycznej i paliw, a także wojny w Ukrainie stracił na wartości. By temu przeciwdziałać, Rada Polityki Pieniężnej podniosła we wtorek (8 marca) główną stopę procentową o 0,75 pkt bazowych do 3,5 proc.
W środę, dzień po ogłoszeniu decyzji, wyjaśniał ją na konferencji Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Przy okazji pojawił się wątek możliwego wejścia Polski do strefy euro. Eksperci ostatnio coraz częściej podają argumenty za przyjęciem waluty.
Niedawno w kontekście szybującego kursu euro na łamach "Rzeczpospolitej" profesor nauk ekonomicznych Dariusz Rosati, poseł KO i były członek RPP, powiedział: - To wyraźny sygnał, że wbrew przekonaniu rządzących własna waluta wcale nie chroni nas przed zewnętrznymi szokami, lecz odwrotnie: może być źródłem wstrząsów. Mam nadzieję, że politycy w końcu to dostrzegą i zmienią nastawienie do przyjęcia euro w Polsce.
Natomiast doktor nauk ekonomicznych Maciej Bukowski, prezes ośrodka Wise-Europa, dodał: - Doświadczenia ostatnich tygodni unieważniają argumenty, jakimi dotychczas posługiwali się sceptycy, takie jak przewaga posiadania własnej waluty w sytuacjach kryzysowych. Dlatego oczekiwałbym jakiegoś porozumienia politycznego i deklaracji woli ze strony organów państwa, dotyczących wejścia Polski do strefy euro.
Prezes NBP jest innego zdania: - W oczywisty sposób korzystne jest posiadanie własnej waluty — złotego. W mediach politycy, którzy zapewne nie posiadają wykształcenia ekonomicznego czy innego, albo nie pochylili się nad problemem, wyskakują czasami teraz z supozycją, że jednak euro byłoby lepiej mieć, bo byłoby stabilne. Tak nie jest - powiedział w środę Adam Glapiński.
Prezes NBP: spójrzcie na Litwę
A później: - Wystarczy posiedzieć dwie godziny nad danymi, obserwować, co było w ostatnich dwudziestu latach. Złoty, własna waluta jest niezwykle korzystna, i Bogu dzięki, że możemy ją mieć. Że jesteśmy na tyle dużą gospodarką, że możemy utrzymać złotego. Dzięki niemu rozwijamy się dwa razy szybciej niż bogatsze europejskie kraju.
Swoją opinię Adam Glapiński oparł na "pierwszym z brzegu" przykładzie, sytuacji Litwy, Łotwy i Estonii, gdzie euro — jak twierdzi prezes NBP — przysparza wiele problemów.
- Mają kilkanaście proc. inflacji i zerową stopę procentową. Krajom bogatym strefy euro odpowiadają inne ich poziomy niż krajom biednym. Południe chce innej, północ innej itd. Mają po prostu rozbieżne interesy - powiedział Glapiński.
Prezes NBP stwierdził, że "biedniejsze" kraje, być może "nie miały innego wyboru" niż wejście do strefy euro, bo potraktowały to jako "bezpieczeństwo polityczne". - My jesteśmy politycznie, militarnie absolutnie bezpieczni, co powtarzam z całą odpowiedzialnością za swoje słowo - podkreślił.