Radosław Lubczyk stosuje kilka linii obrony.
Pierwsza: "co nie jest zabronione, jest dozwolone". Tak o swojej sytuacji, ujawnionej przez Wirtualną Polskę, powiedział w Polskim Radiu Koszalin.
Druga: tekst o zachodniopomorskim pośle to inspirowany przez Platformę Obywatelską atak polityczny. Tak mówił w TVP.
Trzecia: artykuł o nienależnie pobranych z Sejmu pieniądzach to odwet za krytykowanie przez Lubczyka byłego dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. Taką narrację z kolei poseł Lubczyk przedstawił w "Gazecie Wyborczej".
Polityka bronią jego koledzy z Trzeciej Drogi, z list których Lubczyk ma startować do Sejmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciężkie życie posła
Przypomnijmy: WP napisała w czwartek, że poseł Radosław Lubczyk ma ferrari, porsche, bmw, kilka nieruchomości i dobrze prosperującą spółkę dentystyczną, która tylko w ostatnim roku zarobiła "na czysto" ponad pół miliona zł. Mimo to w ciągu ostatnich siedmiu lat parlamentarzysta pobrał z kasy Sejmu ponad 778 tys. zł z uwagi na swoją trudną sytuację majątkową.
Zgodnie z przepisami każdy parlamentarzysta musi zdecydować, czy chce być tzw. posłem zawodowym, czy też niezawodowym. Jeśli wybierze to drugie, może pracować lub prowadzić działalność gospodarczą - wtedy jednak nie otrzymuje uposażenia poselskiego. Są jednak wyjątki, kiedy poseł niezawodowy może dostać uposażenie. I z tej furtki skorzystał Radosław Lubczyk z Koalicji Polskiej.
Szkopuł w tym, że wyjątki dotyczą przede wszystkim przypadków, gdy dochody danego parlamentarzysty uzyskiwane spoza Sejmu są bardzo małe. Lubczyk zaś we wniosku wykazał niskie dochody z własnej działalności, ale nie wspomniał, że jest beneficjentem rzeczywistym spółki stomatologicznej, która ma po kilkaset tys. zł zysku netto rocznie (w ostatnim roku ponad 500 tys. zł).
W praktyce więc Lubczyk jest bardzo bogatym człowiekiem, tyle że majątek jest w spółce, która w stu procentach do niego należy. Sam, na potrzeby otrzymywania uposażenia sejmowego, zadeklarował, że zarabia niespełna tysiąc zł miesięcznie.
Eksperci, którzy komentowali sprawę dla WP, nie mieli wątpliwości, że postępowanie posła jest etycznie naganne, a najprawdopodobniej doszło również do złamania prawa.
Na pobieraniu uposażenia się nie kończy. Już po naszej publikacji "Fakt" ustalił, że Radosław Lubczyk za przejazdy (poseł ma ferrari, porsche, fiata i bmw) "w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego" w samym 2022 r. pobrał 35 tys. zł tzw. kilometrówki. To maksymalna kwota, jaką posłowie mogą pobrać z publicznej kasy z tytułu przejazdów.
Kłamstwo w "Gazecie Wyborczej"
Parlamentarzysta wskazywał bowiem, że nie popełnił żadnego czynu zabronionego i że obowiązuje przecież zasada "co nie jest zabronione, jest dozwolone".
Podkreślał też, że do zgromadzonego majątku doszedł tylko dzięki swojej ciężkiej pracy.
W jednej z wypowiedzi zaznaczył, że pracuje wielokrotnie ciężej, niż wielu posłów zawodowych. Radosław Lubczyk, według statystyki udziału w głosowaniach na posiedzeniach Sejmu, zajmuje 425. miejsce wśród parlamentarzystów – opuścił ponad 800 głosowań.
W wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" Lubczyk przekonywał, że nasza publikacja to element rozliczeń wewnątrz koszalińskiego środowiska polityczno-zdrowotnego.
Lubczyk bowiem krytykował byłego dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie Andrzeja Kondaszewskiego, popieranego przez szefa rady społecznej szpitala - senatora Stanisława Gawłowskiego.
"– Proszę spojrzeć na nazwiska prawników, którzy wypowiadają się w tym materiale. To obrońcy Gawłowskiego [senator jest oskarżony o korupcję w tzw. aferze melioracyjnej – red.] – mówi Lubczyk" - napisała Gazeta Wyborcza.
To kłamstwo.
W tekście WP wypowiadało się trzech ekspertów: prof. Mariusz Bidziński (konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS i partner w kancelarii Chmaj i Partnerzy), dr hab. Jacek Zaleśny (konstytucjonalista z UW) oraz Krzysztof Izdebski (ekspert Fundacji Batorego). Żaden z nich nie był ani nie jest obrońcą Stanisława Gawłowskiego.
Potwierdziliśmy to zarówno u prof. Bidzińskiego, który jest radcą prawnym (pozostali dwaj eksperci nie mogli być obrońcami w procesie karnym), jak i bezpośrednio u Stanisława Gawłowskiego.
Obaj stanowczo stwierdzili, że nie łączył ani nie łączy ich żaden stosunek obrończy.
Zapytaliśmy więc Radosława Lubczyka o jego wypowiedź. Ten zaś zrzucił wszystko na dziennikarza "Gazety Wyborczej", z którym rozmawiał. Poseł twierdzi bowiem, że jego słowa zostały błędnie przytoczone.
I nie chodziło mu wcale o to, że eksperci wypowiadający się w naszym tekście są obrońcami Stanisława Gawłowskiego, tylko kancelaria prof. Marka Chmaja, z którą związany jest jeden z ekspertów, broni Gawłowskiego.
Lubczyk dodaje, że te informacje posiada od kolegów z Platformy Obywatelskiej i poleca kontakt z przeciwnikami senatora z tej partii. Poseł Lubczyk nie chciał podać nazwisk posłów PO, u których zaczerpnął informacji.
Dziennikarz "Wyborczej", który rozmawiał z Lubczykiem, jest na urlopie. Jego przełożony przekazał nam, że zawsze wiernie oddaje słowa wypowiadane przez swoich rozmówców.
Tu zaznaczmy, że Marek Chmaj w imieniu jednego ze swoich klientów w innej sprawie pozwał zarówno Wirtualną Polskę, jak i jednego z autorów tekstu o Radosławie Lubczyku, Patryka Słowika – o czym Wirtualna Polska publicznie informowała, zarzucając zresztą Chmajowi szereg kłamstw w skierowanym do sądu powództwie.
Zdaniem Lubczyka jednak kancelaria Chmaja wspólnie z WP utworzyły wspólny front przeciwko Lubczykowi, bo ten krytykował byłego dyrektora koszalińskiego szpitala.
Koleżeńska obrona
O sytuację posła Lubczyka pytanych było jego wielu kolegów z Trzeciej Drogi.
Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący klubu parlamentarnego, którego członkiem jest Lubczyk, nie chciał komentować sprawy, bo nie czytał tekstu. Rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Miłosz Motyka przekazał WP, że wszelkie oświadczenia posła Lubczyka są jawne i transparentne.
- Pan poseł zwrócił się także o jeszcze jedną wykładnię do Kancelarii Sejmu. Zdaniem posła wysokie koszta działalności gospodarczej determinują pobieranie uposażenia - wskazał Motyka, mimo że sprawa w ogóle nie dotyczy kosztów działalności gospodarczej Lubczyka, lecz zysku netto (czyli już po odliczeniu kosztów) należącej do niego spółki. Innymi słowy, rzecznik PSL odniósł się do sprawy, o której nie pisaliśmy, za to nie odniósł do sprawy, którą opisaliśmy.
Jakub Stefaniak, członek Rady Naczelnej PSL, na łamach Onetu bronił Lubczyka, mówiąc, że obecnie w Polsce nie jest łatwo przedsiębiorcom, a koszty w branży medycznej są gigantyczne. Zasugerował też, że publikacja była motywowana politycznie. Odpowiadamy: nie była. Redakcja Magazynu WP prześwietlała już m.in. majątki Mateusza Morawieckiego i Donalda Tuska.
W obronę Lubczyka wzięli też politycy Polski 2050 Szymona Hołowni.
Sławomir Ćwik, radny Rady Miasta Zamościa z ramienia Polski 2050, przekonywał w mediach społecznościowych, że Lubczyk nikomu personalnie nic nie ukradł i że dziennikarze powinni zajmować się politykami Prawa i Sprawiedliwości, a nie Trzeciej Drogi.
Paweł Figurski i Patryk Słowik są dziennikarzami Wirtualnej Polski
Napisz do autorów: