- Narodowy Bank Polski stoi na stanowisku wspierania obrotu gotówkowego - powiedział podczas IV Kongresu Obsługi Gotówki prezes banku centralnego Adam Glapiński.
Jak dodał, gotówka w trudnych sytuacjach zapewnia bezpieczne i nieprzerwane funkcjonowanie gospodarki. Do tego – według Glapińskiego – wszelkie próby wyeliminowania z obiegu drukowanego pieniądza i monet należy traktować jako zagrożenie dla wolności obywateli.
- Eliminacja gotówki w ramach prowadzenia przez niektóre banki, media i międzynarodowe koncerny ekonomii bezgotówkowej nie sprzyja poszerzaniu i wzmacnianiu wolności jednostek, wręcz przeciwnie - generuje ryzyka dla bezpieczeństwa i suwerenności państw narodowych oraz dla wolności poszczególnych obywateli – podsumował szef NBP.
Wybuch pandemii rozgrzał na nowo dyskusję na temat płatności bezgotówkowych. Argumenty za? Banknoty i monety nieprzerwanie przechodzą z rąk do rąk, a zdaniem części naukowców koronawirusy mogą przetrwać na gładkich powierzchniach bardzo długo – nawet 28 dni. Dodatkową zachętą do płacenia kartą było podniesienie limitu płatności bez podawania PIN-u do 100 zł. Z raportu Warszawskiego Instytutu Bankowości wynika, że gdy kryzys zdrowotny zaczął postępować, ok. 40 proc. Polaków świadomie porzuciło gotówkę.
Szef NBP ma jasne podejście do pieniądza papierowego. Jednak zdanie Adama Glapińskiego nie jest zdaniem rządu. Resort finansów prezentuje odmienne stanowisko. Można je streścić tak: im więcej okazji do płacenia bezgotówkowo, tym lepiej dla wszystkich.
- Jako obywatel chcę móc decydować, jak będę wydawać pieniądze. Czy będę płacić kartą, przelewem czy telefonem. Jako minister finansów chciałbym, aby społeczeństwo miało wolność wyboru, ponieważ wolność oznacza w tym wypadku korzyść. Nie nakazujemy płacenia elektronicznie, ale chcemy, aby była taka możliwość – mówił w rozmowie z money.pl minister finansów Tadeusz Kościński podczas Impact Finance 2020.
Do płatności kartami czy blikami zachęca też rynek. Przedstawiciele sklepów wskazują na takie formy dokonywania transakcji jako bezpieczniejsze. Komunikaty na ten temat widzimy przy kasach czy słyszymy z głośników w sklepach. Wciąż jest jednak duży problem z płatnościami bezgotówkowymi na targach czy bazarach. Nie ma przeproś – tam gotówka musi być.
Szacuje się, że w Polsce jest ponad milion terminali, gdzie można zapłacić kartą. Pod tym względem jesteśmy w średniej europejskiej. Dlatego resort finansów zachęca do zwiększenia liczby punktów, gdzie można zapłacić bezgotówkowo. Ten apel kierowany jest m.in. do administracji i kościołów.
- W Polsce nie używam gotówki od około dwóch lat. Przyznam, że jest to problem, gdy idę do kościoła i nie mogę zostawić pieniędzy na tacy. Dlatego nakłaniam, aby Kościół też rozważył akceptacje płatności bezgotówkowych - puentował minister Kościński.
Co na to sami przedstawiciele kościołów? Używając języka kultu religijnego, mamy do czynienia ze schizmą. Choć część najwyższych dostojników chętnie przyjęłaby nowoczesne rozwiązania technologiczne do obrzędów liturgicznych, to jednak nie brakuje sceptyków wobec takiego pomysłu.
- Biskupi są za terminalami. Tam zaangażowanie widać. Problem jest w parafiach. Proboszczowie ich nie montują, bo wówczas ich przełożeni dowiedzieliby się, ile naprawdę na tacę zbierają - mówi nam anonimowo osoba, która zajmuje się popularyzacją płatności bezgotówkowych.
Część księży widzi też inny problem. Chodzi o szacunek, dobre obyczaje i pozwolenie osobom wierzącym na to, aby w sposób niczym niezakłócony mogły uczestniczyć np. w mszy świętej.
- Uważam, że stworzenie możliwości składania ofiar kartą, tak jak to jest np. w Hiszpanii, jest dobrym pomysłem, ale na pewno nie podczas mszy. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zamiast tacy miał terminal, podchodził do każdego i pytał szeptem "potwierdzenie?". To musiałoby być jakieś oznakowane miejsce, gdzie każdy, kto chce, mógłby podejść bez zakłócania liturgii – komentuje salwatorianin, ks. Rafał Główczyński, autor kanału "Ksiądz z osiedla".
Jednak, co warto odnotować, zmiany w Kościele jeśli chodzi o otwartość na płatnicze nowinki technologiczne widać już teraz. Jak pisaliśmy w money.pl, dominikanie z klasztoru przy ul. Freta w Warszawie stworzyli nietypową usługę. Parafianie mogą zamówić mszę przez internet i zapłacić szybkim przelewem. To nie pierwszy raz, gdy do miejsca, w którym wierzy się w Ducha Świętego, coraz mocniej wkrada się duch czasu.
Inny przykład? Parafia św. Ignacego Loyoli i św. Andrzeja Boboli w Jastrzębiej Górze, która wprowadziła terminale płatnicze. Podkreślmy – jako pierwsza parafia w Polsce. "Płacenie kartą w kościele to same zalety" – przekonywał w rozmowie z Mateuszem Madejskim proboszcz o. Andrzej Batorski.
Ile pieniędzy parafianie zostawiają na tacy? Dziś trudno to dokładnie oszacować. Kilka miesięcy temu taką próbę podjęła np. "Gazeta Wyborcza". Opierając swoje szacunki na dochodach diecezji tarnowskiej, gdzie do kościoła chodzi największy odsetek katolików, wyliczyła, że z tacy może pochodzić około 585 tys. zł miesięcznie, co daje rocznie około 7 mln. Datki wiernych (na tacę, opłaty za sakramenty itd) stanowią zdecydowaną większość dochodu parafii. O kwotach więcej pisaliśmy tutaj. Składki emerytalne i zdrowotne księży, a także remonty kościołów, są finansowane z Funduszu Kościelnego (zasilanego z budżetu państwa). W 2019 roku wyniósł 171 mln zł.