Na liście inwestycji, które dotował premier Mateusz Morawiecki z publicznych pieniędzy, są m.in. zaplecze sportowe dla salezjanów (930 tys. zł), budynek konferencyjny dla oazy w Krościenku (trzy razy po blisko 10 mln zł w trzy lata), rozbudowa domu pomocy społecznej w ełckiej Caritas (3 mln zł). "Dzięki kluczowej nowelizacji ustawy o wolontariacie w 2018 r. dotacje premiera przyznawano poza publicznym konkursem. Najbardziej skorzystały na tym podmioty związane z Kościołem" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS zmienił ustawę. Popłynęły pieniądze
Chodzi o art. 11b dopisany do ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie z 2003 r. Brzmi on:
Prezes Rady Ministrów może zlecać organizacjom pozarządowym oraz podmiotom wymienionym w art. 3 ust. 3 realizację zadań publicznych z pominięciem otwartego konkursu ofert, w szczególności ze względu na ważny interes społeczny lub ważny interes publiczny.
Kwota dofinansowania nie może być wyższa niż 80 proc. wartości kosztorysowej inwestycji, ale w szczególnie uzasadnionych przypadkach ustawa pozwala na dofinansowanie bez tego ograniczenia.
"Kusi, by dawać swoim". Nietransparentne dotacje na Kościół
Z analizy "Rz" wynika, że umowy z podmiotami związanymi z Kościołem zaczęto podpisywać od 2019 r. Co jeszcze dofinansował premier? Fundację Semper Fidelis, która dostała 422 tys. zł dotacji na budowę świetlicy środowiskowej dla polskich dzieci we Lwowie. Zakon pijarów kwotą 700 tys. zł na wykończenie i wyposażenie zaplecza sportowego ich szkół. Siostry zmartwychwstanki dostały 3,8 mln zł na budowę budynku dla niepełnosprawnych Dom Mocarzy.
Dziennik zwraca uwagę, że Kancelaria Premiera nie publikuje, ile wydała od 2018 r. na dotacje celowe w oparciu o art. 11b ustawy o wolontariacie. Choć powinna to być informacja publiczna, dane te nie znajdują się w Biuletynie Informacji Publicznej. Udostępnia się je tylko na wniosek zainteresowanego.
- Dotacje z rezerwy wydawane poza konkursem przez premiera są nietransparentne, uznaniowe. Dostała je garstka na dziesiątki tysięcy organizacji w Polsce. Nowy parlament powinien zlikwidować ten przepis, bo jest szkodliwy, a dla każdej władzy niebezpieczny. Kusi, by "dawać swoim" - ocenia Szymon Osobwski, prezes Watchdog Polska, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".