Od kilku dni jesteśmy świadkami ogromnej przeceny polskiej waluty. Wielu analityków wiąże ją z ubiegłotygodniową decyzją RPP, która mimo wciąż wysokiej inflacji, obniżyła stopy procentowe aż o 75 punktów bazowych.
W środę nad ranem silnie wzrosły notowania dolara, euro i franka szwajcarskiego. Osłabienie polskiej waluty nie było tak mocne jak we wtorek, było jednak kolejnym przejawem tego, że dzieje się coś niepokojącego.
W czwartek rano polska waluta zyskała na wartości wobec dolara amerykańskiego, straciła natomiast do euro i franka szwajcarskiego. Euro kosztowało 4,62 zł, frank szwajcarski 4,82 zł, a dolar 4,30 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzmocnienie złotego znacząco pogłębiło się po słownej interwencji Pawła Borysa. Szef Polskiego Funduszu Rozwoju zapewnił w rozmowie z agencją Bloomberga, że polski rząd ma narzędzia, by przywrócić złotego "do optymalnego poziomu". Poruszył też drugą kluczową kwestię - wskazał, że Rada Polityki Pieniężnej powinna uwzględniać sytuację polskiej waluty.
Glapiński postawił sobie cel?
"Rzeczpospolita" zwraca w czwartek uwagę, że choć reakcja przyszła ze strony szefa PFR, to nadal nie reaguje ten, kto tak naprawdę stoi na straży polskiego pieniądza, czyli prezes NBP Adam Glapiński.
Wiele wskazuje bowiem na to, że prof. Glapiński postawił sobie za osobisty cel, aby jeszcze przed dniem wyborów zameldować prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu ostateczne rozprawienie się z inflacją - czytamy w "Rz".
"Pamiętając wizyty Glapińskiego na Nowogrodzkiej w czasach, gdy starał się o drugą kadencję w banku centralnym, takie zachowanie właściwie nie dziwi. Ale jest nieodpowiedzialne z punktu widzenia osoby zasiadającej w fotelu prezesa NBP" - zwraca uwagę dziennik.
Po wyborach euro i frank po pięć złotych?
"Rz" dodaje, że choć na razie rajd złotego w dół może zostać zatrzymany, to jeśli PiS wygra październikowe wybory, polska waluta może się ponownie osłabić. Dziennik tłumaczy, że Prawo i Sprawiedliwość zapowiada "przejęcie Polski" i wymiaru sprawiedliwości, a to może skutkować utratą szans na wypłatę unijnych euro z KPO i z wieloletniej perspektywy budżetowej.
Stracimy miliardy euro, staną inwestycje, a rolnicy nie otrzymają dopłat. 5 zł, aby kupić jedno euro lub franka szwajcarskiego, może już wtedy nie wystarczyć - czytamy w "Rzeczpospolitej".