Funt brytyjski osłabił się w czwartek o 0,9 proc. i osiągnął poziom 1,226 dolara. Potaniał także w stosunku do złotego. Obecny kurs to nieco ponad 5 zł, czyli najmniej od sierpnia 2024 roku. Tak źle w ostatnich latach było tylko w w krótkich okresach 2021 i 2023 roku.
Zdaniem ekonomisty Piotra Kuczyńskiego, głównego analityka firmy Xelion, kondycja funta to efekt wpływu dolara i euro. - Spójrzmy na rynek walutowy. W 2024 roku indeks dolara (stosunek dolara do najważniejszych walut świata - przyp. red.) wzrósł o blisko 9 proc., funt do dolara osłabił się o niecałe 2 proc. i to tylko dlatego, że od października 2024, na fali zapowiedzi dotyczących ceł, które padły z ust Donalda Trumpa, mocno do innych walut zyskiwał dolar. Można więc powiedzieć, że funt był bardzo silny - wskazuje Kuczyński.
Ekonomista zwraca też uwagę, że kurs złotego do funta liczony od początku 2024 roku na koniec roku praktycznie się nie zmienił. Owszem, spadł o ponad 3 proc. od października 2024, ale był to jedynie skutek relatywnej siły złotego, który w tym czasie tracił jedynie nieznacznie do euro, a oprócz dolara, to właśnie euro ma wpływ na zachowanie funta - wylicza ekonomista.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Reakcja rządu i opozycji
Brytyjscy eksperci ostrzegają jednak, że rosnące koszty obsługi zadłużenia mogą wymusić na rządzie konieczność wprowadzenia kolejnych podwyżek podatków lub cięć wydatków, aby spełnić samodzielnie nałożone reguły fiskalne dotyczące finansowania bieżących wydatków.
Minister skarbu Darren Jones, odpowiadając na pilną interpelację w Izbie Gmin, stwierdził, że nie ma potrzeby podejmowania działań nadzwyczajnych. Zapewnił, że rynki nadal funkcjonują w sposób uporządkowany. Dodał również, że wahania cen i rentowności obligacji są normalnym zjawiskiem na globalnych rynkach finansowych.
Odmiennego zdania jest opozycja. Minister w gabinecie cieni Mel Stride, zauważa, że wyższe zadłużenie i niższy wzrost gospodarczy powodują uzasadnione obawy wśród społeczeństwa, przedsiębiorców i na rynkach finansowych. Według niego decyzja rządu o zwiększeniu zadłużenia sprawi, że podwyżki podatków zostaną pochłonięte przez wyższe koszty obsługi długu.
Globalne konsekwencje i perspektywy
Mohamed El-Erian, główny doradca ekonomiczny w firmie zarządzającej aktywami Allianz, podkreślił w rozmowie z BBC, że wzrost kosztów zadłużenia oznacza zwiększenie wydatków na obsługę długu publicznego. Większa część wpływów podatkowych będzie przeznaczana na spłatę odsetek, co pozostawi mniej środków na inne cele.
Simon French, główny ekonomista Panmure Gordon, zwraca uwagę na złożoność obecnej sytuacji. W jego ocenie obecne wzrosty rentowności obligacji są efektem globalnego niepokoju o poziom zadłużenia, w przeciwieństwie do kryzysu z czasów Liz Truss, który był spowodowany głównie czynnikami krajowymi. Jednak, jak dodaje, negatywny wpływ na wzrost gospodarczy ma również ostatni budżet. Co interesujące, Polska w ostatnim czasie odnotowuje podobną sytuację. Oprocentowanie polskich obligacji 10-letnich przebiło w ubiegłym tygodniu wartość 6 proc. Oznacza to, że państwo będzie musiało płacić spore odsetki od zaciąganego długu. Tylko w tym roku całościowy koszt jego obsługi pochłonie w Polsce 100 mld zł.
Bank Anglii utrzymuje, że sytuacja na Wyspach jest pod kontrolą. Sarah Breeden, zastępca szefa banku centralnego, podczas wystąpienia na Uniwersytecie w Edynburgu zapewniła, że ruchy na rynku obligacji rządowych nie budzą niepokoju, choć sytuacja wymaga stałego monitorowania.
Najgorzej od dekad
Liczby są dla Wielkiej Brytanii nieubłagane. Rentowność długoterminowych obligacji rządowych Wielkiej Brytanii osiąga poziomy nienotowane od dekad, co stawia kanclerz skarbu Rachel Reeves w trudnej sytuacji na początku jej kadencji.
Na brytyjskim rynku obligacji skarbowych obserwujemy znaczące wahania rentowności papierów długoterminowych. Obligacje trzydziestoletnie obecnie oferują rentowność na poziomie 5,42 proc., podczas gdy dziesięcioletnie osiągnęły 4,86 proc. To najwyższe wartości od końca lat 90. dla papierów trzydziestoletnich i od 2008 roku dla dziesięcioletnich.
Wielka Brytania płaci za "efekt Trumpa"
Sytuacja gospodarcza Wielkiej Brytanii wzbudza niepokój inwestorów. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że źródłem zawirowań są czynniki zewnętrzne. - Wzrosty rentowności obserwujemy nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale również w Stanach Zjednoczonych i Niemczech - podkreśla ekonomista Mike Riddell. Zdaniem innych analityków wpływ na rynek ma także nadchodząca prezydencja Donalda Trumpa, której polityka może zwiększyć presję inflacyjną.
Podobnego zdania jest Piotr Kuczyński. - Nie ma wątpliwości, że fundamentalne podstawy do osłabienia funta i spadku cen obligacji (czyli wzrostu rentowności) istnieją. Jednak jeśli spojrzy się na to, co dzieje się w najważniejszym kraju świata dla gospodarki globu, czyli w USA, to zachowanie funta i obligacji Zjednoczonego Królestwa już tak źle nie wyglądają. Obligacje dziesięcioletnie rzeczywiście osiągnęły rentowność około 5 proc. We wrześniu 2024 było to tylko 3,75 proc. - podkreśla.
- Jednak jak spojrzy się na rentowność obligacji amerykańskich i polskich, to widać, że rentowność obligacji w Wielkiej Brytanii wzrosła jedynie o tyle, o ile wzrosła w tym czasie rentowność obligacji USA. To normalne, że różnica w rentowności poszczególnych państw do rentowności w USA pozostaje stała, jeśli nic nadzwyczajnego się w tych krajach nie dzieje - dodaje.
Dług sięgnął 100 proc. PKB
Kathleen Brooks z XTB podkreśla szczególną podatność brytyjskiej gospodarki na obecne zawirowania. Ekspertka twierdzi, że Wielka Brytania znajduje się w trudnej sytuacji, mimo niższego deficytu niż USA czy Francja. - Bez interwencji Banku Anglii lub działań rządu sytuacja może się pogorszyć - wyjaśnia w rozmowie z BBC.
Zdaniem Piotra Kuczyńskiego sygnały gospodarcze płynące z Londynu nie są ani jednoznacznie pozytywne, ani jednoznacznie negatywne.
Wielu komentatorów i analityków ostatnie spadki wartości funta przypisuje zarówno wpływowi Brexitu, jak i zawirowaniom politycznym w Wielkiej Brytanii. Nie mogę powiedzieć, że całkowicie nie mają racji, ale jednak mam wrażenie, że komentariat idzie po linii najmniejszego oporu - ocenia Piotr Kuczyński.
Dlaczego? - Przed Brexitem deficyt budżetowy mierzony stosunkiem do PKB był w Wielkiej Brytanii nawet większy niż po Brexicie i często przekraczał 5 proc. Po Brexicie zmniejszył się do poniżej 3 proc., ale od trzech lat systematycznie rośnie i w 2024 roku wyniósł do 4,55 proc. (w Polsce około 5,1 proc.). Zadłużenie Wielkiej Brytanii wygląda inaczej – przed Brexitem było duże, bo nieco przekraczało 80 proc. PKB, ale po Brexicie zaczęło się zwiększać i rok 2024 zakończyło na poziomie ponad 100 proc. do PKB - wylicza.
Dla inwestorów detalicznych obecna sytuacja stwarza zarówno szanse, jak i zagrożenia. Inwestycje w dwuletnie obligacje skarbowe oferują rentowność 4,57 proc., co jest porównywalne z oprocentowaniem depozytów. Jednak analitycy firmy inwestycyjnej Hargreaves Lansdown ostrzegają przed ryzykiem związanym z inwestowaniem w papiery długoterminowe, których ceny mogą podlegać znacznym wahaniom. I właśnie ta niepewność co do losów Wielkiej Brytanii w dłuższym terminie budzi największe obawy.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl