Rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych wzrosła w mijającym tygodniu do rekordowego poziomu ponad 6 proc., osiągając najwyższą wartość od października 2023 roku. To drugi raz w ciągu ostatnich 15 miesięcy, gdy przekroczona została granica 6 proc.
W ciągu roku wzrost wyniósł z kolei ponad 100 punktów bazowych. To może sugerować większe ryzyko inwestycyjne lub oczekiwania inwestorów dotyczące wyższej inflacji i stóp procentowych w Polsce. Oznacza to, że inwestorzy postrzegają polskie obligacje jako bardziej niepewne, co wymaga wyższej premii za ryzyko. W efekcie polskie obligacje stają się mniej atrakcyjne na rynku międzynarodowym.
Wysokie oprocentowanie obligacji to kłopoty dla budżetu. Resort finansów będzie bowiem zmuszony oferować wyższe oprocentowanie przy emisji nowych obligacji, co przełoży się na wzrost kosztów obsługi zadłużenia Polski. To z kolei jeszcze bardziej zwiększy przyszłe koszty obsługi zadłużenia. Tegoroczne już zapowiadają się astronomiczne. Zgodnie z zapisami budżetu odsetki od zadłużenia pochłoną niemal 100 mld zł. Dla porównania: roczny koszt programu 800+ to 60 mld zł, a trzynastek i czternastek (łącznie) - 30 mld zł - co daje kwotę 90 mld zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert analizuje rentowność polskich obligacji
Marcin Lipka, ekspert Banku Gospodarstwa Krajowego, w rozmowie z money.pl wyjaśnia, że dobrym punktem odniesienia dla polskich obligacji są obligacje niemieckie. Jak wylicza, różnica w dochodowości (spread) między polskimi a niemieckimi 10-letnimi obligacjami jest dość znacząca i utrzymuje się na poziomie około 350 punktów bazowych, czyli 3,5 proc. Oznacza to, że inwestorzy oczekują znacznie wyższej premii za ryzyko inwestowania w polskie obligacje w porównaniu do niemieckich. Taki spread może wynikać z różnych czynników, takich jak różnice w stabilności gospodarczej, polityce monetarnej, inflacji czy ryzyku kredytowym obu krajów.
Dlaczego jednak Polska musi płacić coraz więcej chętnym na nasz dług? Według eksperta Banku Gospodarstwa Krajowego zmiany na rynku krajowych obligacji są generowane głównie przez czynniki zewnętrzne.
Rok wielkich nadziei. W gospodarce wróci normalność
Polska traci przez sytuację w USA
Według analityka BGK kluczowym czynnikiem jest sytuacja w Stanach Zjednoczonych. - Rentowność amerykańskich papierów rośnie z powodu malejących oczekiwań na obniżki stóp przez Fed. A to z kolei wynika z rosnącej niepewności dotyczącej polityki gospodarczej nowej administracji Donalda Trumpa: ceł, podatków i migracji, oraz nieco wolniejszego od wcześniejszych oczekiwań dochodzenia inflacji do 2-procentowego celu - mówi Marcin Lipka.
Właśnie ta sytuacja powoduje wzrost rentowności w innych regionach świata, a w krajach najbardziej wrażliwych epizody gwałtownego osłabienia lokalnych walut oraz silnego wzrostu rentowności obligacji skarbowych łącznie ze spreadami. Takie sytuacje obserwowaliśmy klika tygodni temu m.in. w Brazylii.
Ale nie tylko - również znacznie bliżej Polski. Rentowność brytyjskich obligacji skarbowych (Gilts) osiągnęła najwyższy poziom od 25 lat. Oznacza to, że inwestorzy oczekują wyższych zysków za pożyczanie pieniędzy rządowi Wielkiej Brytanii.
Zdaniem eksperta obecna sytuacja na rynku obligacji nie jest alarmująca. - Odbieramy ją neutralnie, a nawet delikatnie pozytywnie biorąc pod uwagę czynniki zewnętrzne. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzeby pożyczkowe na 2025 r. są wysokie - tłumaczy Lipka.
Koszty długu uderzają w budżet
I przypomina o skali zapisanych w budżecie potrzeb pożyczkowych. Te brutto mają wynieść 553,2 mld zł wobec 425,4 mld zł w roku obecnym. Potrzeby pożyczkowe netto zaplanowano na poziomie 366,7 mld zł. Potrzeby pożyczkowe brutto to całkowita kwota, jaką rząd planuje pożyczyć w danym okresie, obejmująca zarówno nowe pożyczki, jak i refinansowanie istniejącego długu. Potrzeby pożyczkowe netto to z kolei kwota, jaką rząd potrzebuje pożyczyć po uwzględnieniu spłat istniejącego długu. Jest to rzeczywista nowa kwota, którą rząd musi pozyskać.
W budżecie wskazano też, że deficyt w roku 2025 rok ma wynieść maksymalnie 289 mld zł, co odpowiada 7,3 proc. PKB, a deficyt sektora jednostek rządowych i samorządowych ma wynieść ok. 217 mld zł, co odpowiada 5,5 proc. PKB.
W 2025 roku deficyt budżetowy może osiągnąć poziom 7,3 proc. produktu krajowego brutto. Szacunki wskazują na wzrost długu publicznego do 60 proc. PKB. Ministerstwo Finansów stoi przed wyzwaniem wyemitowania papierów dłużnych o wartości przekraczającej pół biliona złotych, aby pokryć bieżący deficyt i wykupić zapadające obligacje.
O wzrośnie rentowności polskich obligacji pisał niedawno główny analityk money.pl Grzegorz Siemionczyk. Jego zdaniem sytuację pogorszyły też zmienne poglądy prezesa NBP Adama Glapińskiego, które zniechęcają inwestorów. To prowadzi do spadku popytu na polskie papiery i sprawia, że od lipca 2024 roku napływ zagranicznego kapitału na polskie obligacje praktycznie ustał.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl