GUS podał właśnie dane inflacyjne za grudzień. Ceny wzrosły o 8,6 proc., przebijając nawet odważne prognozy analityków. W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny wzrosły o 0,9 proc. To może częściowo tłumaczyć dziwny ruch NBP, który przyspieszył posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej pierwotnie planowane na 12 stycznia. W efekcie podniesiono stopy procentowe już w miniony wtorek. A Adam Glapiński zapowiedział, że zamierza forsować kolejną podwyżkę.
Inflacja w grudniu 2021 wyniosła 8,6 proc.
Ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie 8,3 proc. Nawet te najbardziej ponure prognozy mówiły o inflacji rzędu 8,5 proc., zatem wzrost cen po raz kolejny ich zaskoczył. To absolutny rekord od 2000 r. Zatem możemy spokojnie mówić o najwyższym wzroście drożyzny od 22 lat. Tarcza szumnie zapowiadana przez rząd nie pomogła zatrzymać gwałtownego wzrostu. A daleko jeszcze do końca zimy.
Co podrożało najbardziej?
Jak wynika z najnowszych danych, wskaźnik ogólny najbardziej winduje do góry wzrost cen paliw. GUS podaje, że inflacja w kategorii paliwa dla prywatnych środków transportu wzrosły rok do roku aż o 32,9 proc. W stosunku do ubiegłego miesiąca ceny podskoczyły o 0,2 proc., co oznacza, że nawet specjalny rządowy pakiet obniżki akcyzy nie zatrzymał zupełnie wzrostów.
Jeśli chodzi o energię, tu również obserwujemy niestety dość wysoki wzrost cen. GUS podaje, że ceny nośników energii w porównaniu do grudnia 2020 r. wzrosły o 14,3 proc. W stosunku do minionego listopada wzrosły o 0,8 proc.
Wyraźnie drożeje również żywność. Mówimy tu o wzroście rzędu 8,6 proc. Jedzenie znacznie podrożało w porównaniu do minionego miesiąca, bo ceny poszły w górę o 2,1 proc. W całym 2021 r. średnioroczna inflacja osiągnęła 5,1 proc.
Jak rząd walczył z inflacją?
Po ostatnich gwałtownych wzrostach inflacji, która od kilku miesięcy osiąga w Polsce wartości wyższe niż w ciągu ostatnich 20 lat, ekonomiści spodziewali się, że w grudniu wskaźnik osiągnie przynajmniej 8 proc.
- Inflacja w grudniu 2021 r. spowodowana jest wieloma czynnikami, takimi jak ceny surowców, słabość złotego, błędy polityki monetarnej, a także prowadzona od kilku lat polityka dochodowa, która przyczynia się do wzrostu popytu konsumpcyjnego i spadku inwestycji - mówił w rozmowie z money.pl były członek Rady Polityki Pieniężnej, prof. Jan Czekaj.
Kolejne odczyty, zdaniem ekspertów, mogą być jeszcze gorsze. Jak mówił w rozmowie z money.pl prof. Marek Zuber, można się spodziewać nawet wartości dwucyfrowych.
- Przed wprowadzeniem tarczy antyinflacyjnej zakładałem, że inflacja może być dwucyfrowa. Teraz takie prawdopodobieństwo nieco nam spadło, ponieważ tarcza może nam ściąć "peak" o około 1 pkt. proc. Będziemy gdzieś tak w okolicach dwucyfrowej inflacji, a maksimum spodziewam się w I kwartale. Ale jest szansa, że 10 proc. nie przekroczymy - tłumaczył Marek Zuber.
Co zrobi RPP?
W odpowiedzi na rosnącą od miesięcy inflację, we wtorek Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny podniosła stopy procentowe. Główna stawka wynosi 2,25 proc. Co ciekawe, RPP zdecydowała się na przyspieszenie styczniowego posiedzenia i podjęła decyzję, nie znając jeszcze grudniowego wskaźnika inflacji.
- Przewidujemy, że w pierwszym kwartale tego roku inflacja przejściowo zmaleje dzięki tarczy antyinflacyjnej, a w drugim kwartale ponownie wzrośnie, aby osiągnąć maksimum w okolicach czerwca, gdzieś powyżej ośmiu procent. Inflacja będzie w tym roku znacząco powyżej celu inflacyjnego. I dopiero ewentualnie w 2023 roku ta inflacja będzie na przyzwoitym poziomie - powiedział we wtorek prezes NBP Adam Glapiński.
Za chwilę jednak dodał, że to tylko przewidywania i sytuacja za rok może być zupełnie inna. Dlatego nie należy się do tych prognoz za bardzo przywiązywać.
- Mówimy to przy założeniu, że nie pojawi się kolejna wściekła pandemia i świat nie zacznie gospodarczo zamierać. Proszę nie mówić, że Adam Glapiński tego nie przewidział, co ma sugerować, że Adam Glapiński jest idiotą - dodał szef NBP.
Po ostatniej podwyżce stopy proc. w Polsce są na najwyższym poziomie od roku 2014. I wszystko wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach będą jeszcze wyższe.
- Biorąc pod uwagę naszą prognozę, to ja bym namawiał do jeszcze jednej podwyżki stóp procentowych. Będę namawiał do podwyżki o 50 pkt. bazowych, ale co zrobi RPP, to nie wiem - zapowiedział Glapiński.
Tarcza antyinflacyjna 2.0
Jak zapowiedział w rozmowie z Interią premier Mateusz Morawiecki, w odpowiedzi na rosnącą inflację rząd zamierza zaproponować kolejny pakiet osłonowy, w którym ma się znaleźć m.in. obniżka podatków.
"W przyszłym tygodniu ogłosimy Tarczę Antyinflacyjną 2.0. Bardzo ważną decyzją będzie kolejna obniżka podatków. Zdecydowałem, że obniżymy stawkę VAT na paliwa z 23 proc. na 8 proc., co przełoży się na obniżkę ceny litra benzyny i diesla na stacji od 60 do 70 groszy. Cena powinna spaść do około 5 zł. Pamiętajmy, że na początku grudnia 2021 r. litr kosztował już ponad 6 zł. Najpierw był pierwszy ruch, cena spadła zgodnie z zapowiedziami do ok. 5,70 zł, a teraz obniżymy ją o kolejne 60-70 groszy" – powiedział premier Mateusz Morawiecki w piątkowym wywiadzie dla Interii.
Dodał, że obniżka powinna wejść w życie już od początku lutego i że niższe stawki będą obowiązywać "na początek na pół roku". Stwierdził także, że podjął taką decyzję, mimo że nie ma odpowiedzi Komisji Europejskiej na wniosek Polski o zgodę na taką obniżkę.
Kto odpowiada za inflację?
Rosnąca w szybkim tempie inflacja staje się narzędziem sporu politycznego. O drożyznę obwinia się nawzajem rząd i opozycja. Politycy związani z obozem Zjednoczonej prawicy przyczyn drożyzny szukają w kryzysie energetycznym, za który winią Donalda Tuska.
Z kolei lider opozycji nazywa Jarosława Kaczyńskiego "człowiekiem, który zrujnował polską gospodarkę" i co rusz domaga się dymisji prezesa NBP.
Zdaniem ekspertów, przyczyn szalejącej inflacji należy szukać nie tylko w rosnących cenach gazu i energii elektrycznej.
Jak mówił Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI, inflacja to problem, który należy analizować z szerszej perspektywy. Wśród przyczyn nagłej drożyzny ekonomista upatruje m.in. w polityce opierania gospodarki na transferach gotówki, tanim kredycie i szybkich wzrostach płacy minimalnej.
Inflacja w Niemczech najwyższa od czerwca 1992 roku
Zdaniem eksperta, pierwsze lata tej polityki przyniosły, wraz z dobrą koniunkturą na Zachodzie, istotny wzrost konsumpcji, która pociągnęła za sobą silne spadki bezrobocia. Jak zauważa ekspert Noble Funds TFI, wraz ze spadkiem bezrobocia strategia ta nie ulegała aktualizacji. Wytyka rządowi, że nie studził rozgrzanej gospodarki, a wręcz przeciwnie - były intensyfikowane działania pobudzające.
- Tak zaczęła powstawać w gospodarce coraz większa presja płacowa. Presja płacowa, która obecnie przerodziła się już we wczesną fazę spirali płacowo-cenowej - wskazywał Raczyński.