Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Kuriozalne jest nazwanie bezpiecznym, budżetu, w którym zaplanowano największy w historii przyrost długu, tj. o 340 miliardów złotych, czyli 9 proc. PKB. Budżetu, w którym deficyt rośnie 13-krotnie. Jest to przejawem niebywałej arogancji i obrazą naszej inteligencji, o czym pisałem w felietonie: "'Kompletny absurd'. Czego rząd nie mówi o budżecie Polski?".
Budżet zbudowany na kłamstwach, kłamstewkach i niedomówieniach
Oprócz tego kardynalnego kłamstwa, ten projekt budżetu zawiera wiele mniejszych lub większych kłamstw, kłamstewek i niedomówień. Przez następne tygodnie z szafy budżetowej będą wypadały kolejne kłamstwa, trupy, miny i zgniłe jaja. Wczoraj z szafy wypadło kłamstwo czasowo obniżonych stawek VAT na żywność. Z liczbami tak to jest, że one nie kłamią. Nie wszystko da się ukryć za narracją marketingu politycznego.
W budżecie założono, że w przyszłym roku dochody z VAT wzrosną aż o 53 mld zł, tj. o ponad 20 proc. rok do roku. Podczas gdy konsumpcja, głównie dzięki inflacji, wzrośnie o 10 proc. Oczywiście wszyscy eksperci od razu wiedzieli, że taki przyrost oznacza powrotną podwyżkę stawek VAT na żywność. Jako że liczby nie kłamią, wiceminister Skuza na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego – przyciśnięty do ściany – wyznał, że stawki VAT na żywność rosną do pierwotnych poziomów. Jak mamy liczby, mamy pytających szczegółowo ekonomistów to nie da się mówić, że zleci manna z nieba i dochody z VAT wzrosną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I tutaj z szafy wypada pierwsze kłamstwo. W uzasadnieniu do ustawy budżetowej co roku Ministerstwo Finansów przedstawia opis poszczególnych podatków. Wyjaśnia zmiany systemowe i założenia makroekonomiczne, które wpływają na prognozę dochodów podatkowych. Opis jest bardzo ważny. Czytają go przedstawiciele firm, podatnicy, konsumenci. Na podstawie opisanych tam założeń budują swoje prognozy, swoje scenariusze biznesowe i plany.
Niestety w obecnym budżecie w tym opisie Ministerstwo Finansów ani słowem nie wspomina o podwyżce stawek VAT na żywność, mimo że są one uwzględnione w ogromnym przyroście dochodów z VAT. Niedomówienie, przypadek czy celowe kłamstwo? W opisie dochodów podatkowych, w tym VAT pani minister Rzeczkowska wymieniła kilkanaście różnych zmian systemowych, które powodują wzrost dochodów na kwoty rzędu kilku, kilkudziesięciu milionów, a przypadkiem zapomniała wymienić zmiany systemowej na 10-11 mld zł. Brak kompetencji, rzetelności czy celowe kłamstwo? Znowu pytanie retoryczne.
Za tym kłamstwem z szafy wypada kolejne kłamstewko. W opisie prognozy inflacji ani słowem nie wspomniano o wpływie wyższych stawek VAT na wzrost inflacji. Wzrost stawek VAT to bezpośredni skutek na inflację ok. 1-1,2 pp., ale przy okazji wzrostu VAT firmy mogą zaktualizować przy tej okazji swoje cenniki. Łączny skutek może wynieść nawet 2 pp. Teraz powstaje zasadnicze pytanie, czy prognoza inflacji na 2024 r. w wysokości 6,6 proc., co jest najwyższą inflacją w całej Unii Europejskiej, jest prawdziwa, czy uwzględnia podwyżkę VAT, czy jej nie uwzględnia. Jeżeli ją uwzględnia to mamy kłamstewko z niedomówieniem opisu czynników wpływających na inflację. Jeżeli ta prognoza tego nie uwzględnia, to mamy kłamstwo zaniżonej inflacji. Tak źle i tak niedobrze. Liczby nie kłamią, a kłamstwa wypadają seriami.
Kompromitacja urzędu ministra
No i teraz dochodzimy do wieczornego serialu z 31 sierpnia pt. "Podwyżka jest, ale jej nie ma – co będzie, to będzie". Wieczorem do pionu została wezwana pani minister finansów Rzeczkowska. Widocznie był telefon z Nowogrodzkiej od "Prezesa Finansów Publicznych", że trzeba zneutralizować wypowiedź Skuzy. O godzinie 20 wieczorem, na swoim imiennym koncie w mediach społecznościowych pani minister oderwana od kolacji z rozbrajającą szczerością powiedziała, że "fakt, że w projekcie ustawy budżetowej na 2024 r. nie ma zapisanej Tarczy, nie oznacza, że jej nie będzie".
To jest kompletna kompromitacja konstytucyjnego Ministra Finansów. Te tłumaczenia są żenujące. De facto pani minister podważa wiarygodność budżetu, planu finansowego, który sama przygotowała.
Jak interpretować tę wypowiedź? Co mają założyć właściciele sklepików, VAT na żywność będzie czy nie będzie? Co mają założyć konsumenci? Zapłacą za żywność więcej czy mniej? Co mają założyć inwestorzy kupujący obligacje rządowe, deficyt będzie 165 czy 176 mld zł (czyli większy o ubytek VAT jak rząd się wycofa). Budżet państwa to najważniejszy dokument finansowy, więc musi być przygotowany z niezwykłą starannością i rzetelnością, być wiarygodny i przedstawiać najprawdopodobniejszy scenariusz. Pani minister jedną wypowiedzią zdeprecjonowała resztki realności założeń budżetu.
Rozwijając twórczo żenujące tłumaczenia ministra finansów równie dobrze można powiedzieć: "to, że nie ma zapisanych cięć wydatków, nie oznacza, że ich nie będzie...", "to, że nie ma zapisanego zmniejszenia 800+ do 500+, nie oznacza, że tego nie będzie", "to, że nie ma zapisanej podwyżki akcyzy, nie oznacza, że jej nie będzie...", itp.
Prawda za kulisami kontra "prawda" na wiecach
Do 30 września pani minister finansów musi wysłać do Brukseli notyfikację fiskalną. Tam nie da się wpisać "będzie lub nie będzie". Podobnie jest na spotkaniach z agencjami ratingowymi, inwestorami kupującymi polskie obligacje. Tam pani minister musi powiedzieć, co jest założone w budżecie. Tam powie oczywiście prawdę, że VAT rośnie. A na wiecach wyborczych będzie uprawiana narracja kłamstwa budżetowego "to, że jest, nie oznacza, że będzie". Kompromitujące jest, że w tym uczestniczy minister finansów, która powinna stać na straży przejrzystości, jasności i jawności budżetu państwa.
Niestety budżet państwa to fikcja.
dr Sławomir Dudek, główny ekonomista i prezes Instytutu Finansów Publicznych