Kursy walut 4.01.2024, godz. 08.00:
- kurs dolara amerykańskiego 1 USD: 3.98240;
- kurs franka szwajcarskiego 1 CHF: 4.69265;
- kurs euro 1 EUR: 4.35357;
- kurs funta szterlinga 1 GBP: 5.04933;
- kurs rubla rosyjskiego 1 RUB: 0.0437;
- kurs hrywny (Ukraina) 1 UAH: 0.1047;
- kurs korony czeskiej 1 CZK: 0.17656;
- kurs korony szwedzkiej 1 SEK: 0.3881.
Zamieszanie z kursami walut. Błąd Google'a
Nowy rok zaczął się zamieszaniem wokół polskiej waluty. Notowania złotego według wykresów, które publikuje Google, przebiły barierę 5 złotych. Kurs widoczny na wykresie Google rósł od ok. godziny 17.40, a kilka minut po 20.00 serwis pokazywał cenę 5,06 zł za jedno euro. Wywołało to od razu zamieszanie i wątpliwości wielu internatów. Szybko jednak eksperci wyjaśnili, że jest to błąd źródła danych, na których opiera się Google.
W tym czasie giełdowe serwisy branżowe, a także np. Bloomberg, pokazywały prawidłowy kurs EUR/PLN - w okolicach 4,34-4,346 zł.
Spekulację na temat złotego błyskawicznie przeciął minister finansów Andrzej Domański. "Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to 'fejk' (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy. Na Bloombergu sytuacja wygląda tak" - napisał na portalu X minister finansów. Na wykresie, który zamieścił Andrzej Domański, widniał kurs 4,34 złotego za jedno euro.
Kurs złotego oszalał na Google. Minister zareagował
Tuż po północy (czyli już we wtorek) dostępne były co najmniej dwa źródła wyświetlające kursy walut. Serwis Investing.com wyświetlał kurs euro na poziomie 5,88 zł, Bloomberg - na poziomie 4,34 zł. Taką samą wartość zaczął wyświetlać stooq.pl. W przypadku dolara wszystkie trzy źródła wyświetlały zbliżoną wartość - 3,94 zł. A w przypadku franka szwajcarskiego investing.com wyświetlał wartość 6,37 zł, a dwa pozostałe serwisy - 4,37 zł.
Wpis ministra finansów wywołał falę komentarzy. "Prawidłowa i szybka reakcja. Tak powinno działać państwo, brawo!" - dodał Grzegorz Gruchalski z Warszawskiego Forum Samorządowego. Inni dopatrywali się we wpisie ministra finansów "drugiego dna" - jednak bez przedstawiania dowodów na swoje tezy.