Lewica pracuje nad rewolucyjną propozycją zmiany składki zdrowotnej na podatek zdrowotny - wynika z ustaleń money.pl. Partia chce nałożenia na podatników CIT dodatkowej opłaty w wysokości takiej jak obecna składka zdrowotna, czyli 9 proc. To miałoby przynieść budżetowi około 30 mld zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemysław Pruszyński, dyrektor Departamentu Podatkowego Konfederacji Lewiatan w rozmowie z money.pl stwierdza, że pomysł Lewicy jest kontrpropozycją do zmian zaprezentowanych przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego.
- Plan Ministerstwa Finansów i Ministerstwo Zdrowia, dotyczący limitowania składki zdrowotnej do pewnej kwoty, przyniesie niewielką korzyść podatnikom na liniówce, większą tym na zasadach ogólnych, a część ryczałtowców również skorzysta. Koszt tej modyfikacji szacuje się na około 5 miliardów złotych - wylicza nasz rozmówca.
Lewica proponuje natomiast coś innego. Nałożenie na biznes działający w formie spółek kapitałowych, komandytowych i niektórych jawnych dodatkowego CIT-u w wysokości 9 proc. jako podatku na ochronę zdrowia. Problemem jest to, że przy obecnych wpływach z CIT-u wynoszących około 70 miliardów złotych, dodatkowe 9 proc. to praktycznie połowa tej kwoty, czyli 50 proc. wzrost opodatkowania przedsiębiorstw - zauważa Pruszyński.
Warto zaznaczyć, że propozycja Lewicy nie jest ostateczna. - Równie dobrze może być ustawiona na poziomie 4,5 proc. - wyjaśnił informator money.pl w rozmowie z Tomaszem Żółciakiem i Grzegorzem Osieckim. - Mówimy o potężnych środkach, bo 1 proc. z CIT to ok. 3,4 mld zł, czyli maksymalnie około 30 mld zł - dodał.
9 proc. podatku od firm? "Musimy stymulować ich rozwój"
Przemysław Pruszyński twierdzi, że dodatkowe obciążenie może być dużym kłopotem dla firm. - W ostatnich latach wprowadziliśmy 9 proc. CIT dla małych firm, aby stymulować ich rozwój, inwestycje i zatrudnienie. Miało to również na celu umożliwienie im konkurowania z większym biznesem poprzez niższą stawkę podatkową. Teraz tym małym przedsiębiorstwom dołożylibyśmy dodatkowe 9 proc. podatku, co oznaczałoby powrót do wcześniejszego poziomu opodatkowania - kiedyś było 19 proc., teraz byłoby łącznie 18 proc. - wyjaśnia.
- Niedawno wprowadziliśmy estoński CIT, polegający na opodatkowaniu firmy w momencie wypłaty zysku. Celem było uczynienie naszego systemu podatkowego bardziej konkurencyjnym i prorozwojowym. Propozycja Lewicy zniwelowałaby korzyści wynikające z tego rozwiązania - uważa Pruszyński.
Nadchodzi globalny podatek
Jeden z rozmówców money.pl z kręgów koalicji zwraca jednak uwagę, że dodatkowa danina pobierana od firm nie byłaby kolejnym obciążeniem finansowym. - Obecnie pracujemy nad implementacją globalnego minimalnego podatku. Rozmawiamy z dużymi przedsiębiorstwami, które mają fabryki w Polsce i działają w specjalnych strefach ekonomicznych. Te firmy utracą preferencje związane z działalnością w specjalnych strefach ekonomicznych wskutek implementacji globalnego minimalnego podatku, czyli minimalnego 15-proc. opodatkowania w danej jurysdykcji - mówi.
Zdaniem przedstawiciela Konfederacji Lewiatan, nie jesteśmy już konkurencyjni w stosunku do krajów starej Unii, jeśli chodzi o koszty pracy. Różnica między Polską a Hiszpanią czy Portugalią w wysokości wynagrodzeń znacznie się zmniejszyła. Nikt w polskim przemyśle motoryzacyjnym nie zarabia najniższej krajowej.
- Ponadto te kraje mają czterokrotnie tańszą energię, co jest kluczowe dla przemysłu. Wkrótce dojdzie do tego, że będziemy mieli tylko energię z paliw kopalnych, podczas gdy inne kraje już korzystają z zielonej energii. Ma to znaczenie, ponieważ światowe trendy zmierzają w kierunku produkcji z wykorzystaniem zielonej energii, co dodatkowo zmniejszy naszą konkurencyjność - mówi Pruszyński.
Możliwa fala odpływu kapitału
Pruszyński zwraca uwagę na inny problem. - Firmy już wyprowadzają się z Polski. Choć można argumentować, że nie chcemy firm, które nie płacą podatków, to za nimi idą tysiące dobrze płatnych miejsc pracy, z tytułu których do budżetu państwa wpływają dziesiątki miliardów złotych podatków i składek. To właśnie dzięki temu Polska się rozwija z roku na rok, a społeczeństwo staje się bardziej zamożne i może sobie pozwolić na więcej - zaznacza.
Jeśli zabraknie tego przemysłu w Polsce, zostaniemy tylko z handlem wewnętrznym, przypominającym polski handel straganowy z lat 90. Te przedsiębiorstwa budują dużą wartość w Polsce i eksportują ją. Nawet jeśli nie opodatkują zysku, to przy obrocie rzędu 50 miliardów i zysku 2 miliardów, w pozostałych 48 miliardach są koszty pracy, pieniądze zapłacone lokalnym podwykonawcom, składki, podatki i wynagrodzenia pracowników. Bez tego Polska stanie się znacznie biedniejszym krajem - ocenia rozmówca money.pl.
Dodaje, że propozycja Lewicy nałożenia dodatkowego 9-proc. podatku jest nieracjonalna w sytuacji, gdy już dzisiaj jesteśmy niekonkurencyjni na terenie Unii Europejskiej i mamy problem z utrzymaniem przemysłu w kraju.
- Można argumentować, że nie musimy konkurować niskimi podatkami, ale konkurencja między krajami jest bardzo zażarta właśnie w tym obszarze. Są kraje, które mogą konkurować przyjaznym systemem podatkowym, jak Estonia. My natomiast mamy według rankingów drugi najgorszy system podatkowy wśród krajów OECD, co czyni nas kompletnie niekonkurencyjnymi.
Zdaniem Pruszyńskiego nie możemy też konkurować jakością systemu prawnego w Polsce. - Mamy fatalny system prawny, poczynając od stanowienia prawa, przez parlamentaryzm, konsultacje społeczne, po jakość legislacji. System sądowniczy w Polsce jest nieprzewidywalny - nikt nie wie, czyj wyrok będzie uznawany przez tę czy inną władzę. Nie mamy Trybunału Konstytucyjnego, który byłby powszechnie szanowany i uznawany - wyjaśnia.
W rezultacie nie mamy argumentów, by przekonać globalne zarządy firm do pozostawienia fabryk w Polsce. Przedstawiciele polskich oddziałów nie są w stanie przekonać swoich szefów w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Korei czy Brukseli do utrzymania produkcji w Polsce ze względu na wszystkie bolączki naszego systemu - dodaje.
"Droga do wyproszenia firm zatrudniających dziesiątki tysięcy ludzi"
Rozmówca money.pl podkreśla, że wprowadzenie nowego podatku może być ryzykowne, w sytuacji, gdy firmy już dzisiaj płacą mniej lub ponoszą mniejsze koszty produkcji w innych krajach ze względu na koszty pracy czy energii, spowoduje, że przemysł będzie uciekał z Polski. - To już się dzieje, choć może jeszcze nikt głośno o tym nie mówi, bo żadnej władzy nie jest na rękę o tym mówić. Fabryki się zamykają, ograniczają zatrudnienie i przenoszą się do innych krajów. Jeśli tego przemysłu zabraknie, nie będzie też rozwoju i wzrostu gospodarczego, który obserwowaliśmy przez ostatnie lata - ocenia.
Propozycja Lewicy to droga do wyproszenia firm zatrudniających dziesiątki tysięcy ludzi w Polsce za dobre pieniądze, na dobrych stanowiskach. Firmy przemysłowe, takie jak motoryzacyjne, tworzą wiele dobrze płatnych miejsc pracy z wynagrodzeniami przekraczającymi średnią krajową - mówi Pruszyński.
Jego zdaniem musimy dołożyć starań, aby utrzymać ten przemysł i zatrudnienie w Polsce. - Po prostu: nie będzie się opłacało utrzymywać tych stanowisk w Polsce, a firmy będą się przenosić. Propozycja Lewicy niestety idzie w zupełnie odwrotnym kierunku i jest skrajnie To skrajnie niekorzystna propozycja dla polskiej gospodarki - podsumowuje przedstawiciel Lewiatana.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl