Robert Lewandowski jest oficjalnie piłkarzem Barcelony, a kontrakt będzie obowiązywać przez cztery sezony - poinformowali 19 lipca przedstawiciele wicemistrza Hiszpanii. Napastnik kosztował 45 mln euro plus 5 mln zmiennych. Klauzula wykupu kapitana reprezentacji Polski, jak przekazała w komunikacie Barcelona, została ustalona na 500 milionów euro. "Lewy" trafił do Hiszpanii z Monachium, gdzie przez osiem ostatnich lat występował z sukcesami w miejscowym Bayernie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak bogacą się małe polskie kluby
Wpływ 50 mln euro na konto klubu z Bawarii za transfer "Lewego" oznacza możliwość wzbogacenia się o 500 tys. euro przez Znicz Pruszków. W drugoligowym obecnie klubie napastnik występował w latach 2006-2008 dwukrotnie zdobywając koronę króla strzelców. To stamtąd Lewandowski trafił do Lecha Poznań, gdzie zauważyły go kluby zachodniej Europy.
Wspomniana finansowa zależność wynika z zastosowania tzw. opłaty solidarnościowej. To ekwiwalent w wysokości 5 proc. kwoty transferu należny klubom za wyszkolenie piłkarza między 12. a 23. rokiem życia. Najmniej otrzymuje się za trenowanie piłkarza w wieku 12-15 lat (0,25 proc. za rok), później to 0,5 proc. W zamyśle przepis ma skłaniać władze klubów do stawiania na młodych graczy, inwestowania w ich rozwój.
W myśl "Solidarity payment FIFA" na przejściu Roberta Lewandowskiego z Bayernu do Barcelony za 50 mln euro Znicz Pruszków może zarobić 500 tys. euro (niespełna 2,4 mln zł przy obecnym kursie), a 625 tys. euro (prawie 3 mln zł) UKS Varsovia, gdzie piłkarz grał jako junior. Szczególnie w przypadku mniejszych klubów, ekwiwalent za wychowanie gwiazdy może pokryć wydatki równe nawet rocznemu budżetowi. Na transferze mogą skorzystać też Delta Warszawa, Legia Warszawa, Lech Poznań i Borussia Dortmund.
Pieniądze za wychowanie gwiazdy. Warto być czujnym
Lewandowski to nie jedyne głośne nazwisko służące za przykład funkcjonowania opłaty solidarnościowej na polskim rynku piłkarskim. Na zagranicznych transferach kadrowiczów: Krzysztofa Piątka, Arkadiusza Milika, Jana Bednarka czy Sebastiana Szymańskiego, pokaźnie wzbogaciły się kolejno Lechia Dzierżoniów, Górnik Zabrze i Rozwój Katowice, Sokół Kleczew oraz TOP-54 Biała Podlaska.
Jak zauważa Dariusz Laszczyk, radca prawny, autor bloga prawopilkarskie.pl, w Polsce kluby mogące ubiegać się o ekwiwalent za wychowanie piłkarza, często nawet nie wiedzą, że mogą to zrobić.
Większość polskich klubów piłkarskich nie odzyskała do dzisiaj należnych im opłat solidarnościowych (...) zazwyczaj nie wiedzą, że jakakolwiek opłata należy im się tylko za to, że zawodnik, który w takim klubie trenował nawet przez krótki czas po kliku latach zmienił klub" - czytamy w jednym z wpisów na blogu.
Polskie kluby kontra zachodni giganci
"Należy więc śledzić kariery swoich byłych zawodników do końca ich kariery i kontrolować transfery. Drugim czynnikiem braku uzyskiwania należnych opłat jest brak wiedzy jak te opłaty odzyskać od klubów zagranicznych. Ważne także, aby dokładnie dokumentować fakt rejestracji zawodnika w naszym klubie" - wskazuje Laszczyk.
Problemem, który zauważa Laszczyk jest wykorzystywanie słabszych przez silniejszych. Dyrektor Lechii Dzierżoniów Adam Bagiński przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty, że nie ma zastępów prawników, którzy w imieniu 4-ligowego klubu z Dolnego Śląska mogliby walczyć o należne środki za transfer Krzysztofa Piątka z Genoi do Milanu na początku 2019 r. W tym przypadku sprawą zajmują się przedstawiciele Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Od 2020 r. przepisy dot. "Solidarity payment FIFA" pozwalają na zastosowanie jej także przy transferach między klubami z tego samego kraju, jeśli wzbogacające się kluby są z innego kraju. Co ważne, to klub pozyskujący gracza jest odpowiedzialny za ustalenie klubów, którym będzie należna opłata. Musi ją też odpowiednio rozdzielić. Wypłata musi być dokonana nie później niż 30 dni po rejestracji zawodnika.