Pierwotny pomysł rządu zakładał, by zatrudnienie na podstawie umów cywilnoprawnych podlegało składkom na ubezpieczenie społeczne (emerytalnym, rentowym, wypadkowym i z tytułu chorób zawodowych) oraz chorobowym (z wyjątkiem umów o dzieło, w przypadku których składki chorobowe miały być dobrowolne). W praktyce chodziło głównie o likwidację tzw. zbiegów w umowach - czyli sytuacji, w której płacenie składki w jednym miejscu zwalnia z płacenia w innym - oraz ozusowania umów o dzieło.
Zmiana kamienia milowego
O tym, że rząd planuje wycofać się z tej propozycji pisaliśmy już w money.pl. Teraz znajduje to swoje potwierdzenie w szykowanym przez rząd dokumencie dotyczącym kolejnej rewizji w Krajowym Planie Odbudowy (KPO). Zamiast ozusowania umów, stanowiącego jeden z tzw. kamieni milowych KPO, rząd proponuje inne rozwiązania. Przede wszystkim to "wzmocnienie zasobów i kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy", do tego "zmiana sposobu liczenia stażu pracy (chodzi o wliczanie do stażu pracy doświadczenia zawodowego zdobytego w oparciu o umowy cywilnoprawne)", "ułatwienie przechodzenia z umów cywilnoprawnych na umowy o pracę" oraz "wsparcie w opłacaniu składek dla artystów o niskich i nieregularnych dochodach".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wynika z dokumentu, realizacja reformy ma być zakończona do końca czerwca 2026 r. Rząd już przechodzi do działań, jeśli chodzi o "podmiankę" kamienia milowego.
W czwartek dokument dotyczący rewizji KPO stanie na Stałym Komitecie Rady Ministrów, z kolei 28 stycznia mamy otrzymać mandat negocjacyjny od Rady Ministrów i jeszcze tego samego dnia wyślemy do KE wniosek o rozpoczęcie formalnych negocjacji dotyczących kolejnej rewizji KPO - mówi nam Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Od innego rządowego rozmówcy słyszymy, że projekt ustawy dotyczący wzmocnienia Państwowej Inspekcji Pracy jest praktycznie gotowy i wkrótce może zostać zgłoszony do wykazu prac legislacyjnych rządu.
Jan Szyszko przyznaje, że negocjacje z KE będą trudne, ale są powody do optymizmu. - Gdy wiosną KE zobaczyła, że ma po drugiej stronie poważnych partnerów, wiele opcji, które wcześniej wydawało się niemożliwych, teraz są zaangażowani w nieoficjalne negocjacje przed rozpoczęciem formalnego etapu rozmów. Ponadto KE ufa danym, które prezentujemy i alternatywom, które kładziemy na stół - dodaje wiceminister.
Nasi rozmówcy z rządu sami przyznają, że zmiana treści omawianego kamienia milowego - a zwłaszcza propozycja umożliwienia inspektorom pracy samodzielnego przekształcania umów pracowników - to jedna z największych szykowanych korekt w ramach kolejnej rewizji KPO.
Reforma służąca wzmocnieniu Państwowej Inspekcji Pracy umożliwi znacznie sprawniejsze eliminowanie nieprawidłowości związanych ze stosowaniem umów cywilnoprawnych w sytuacjach noszących znamiona stosunku pracy. Obecnie możliwość ustalenia istnienia stosunku pracy ma tylko sąd, a procedura w tym zakresie trwa 2-3 lata. Towarzyszyć temu będzie wzmocnienie potencjału PIP do realizacji tych zadań - wynika z rządowego dokumentu.
Już teraz planowana reforma wzbudza sprzeciw środowiska przedsiębiorców. - Jesteśmy negatywnie nastawieni do tej zmiany. Byliśmy za ozusowaniem umów zleceń. To mocne uprawnienie dla inspekcji pracy i o to będzie jeszcze burza. PIP się cieszy, ale my czekamy na ostateczny projekt - mówi Arkadiusz Pączka z Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Co z kontrolami
W jakim stopniu działania PIP mogą być masowe po tym, jak inspektorzy uzyskają nowe uprawnienia? Sam Główny Inspektor Pracy Marcin Stanecki w wywiadzie dla money.pl w lipcu 2024 r. mówił, że biorąc pod uwagę ograniczoną liczbę inspektorów, "to raczej będą kontrole skargowe niż rutynowe". Zapowiedział też, że żaden inspektor nie będzie na siłę zmieniać wszelkich umów cywilnoprawnych. Zwrócił też uwagę, że czym innym jest zawarcie tego rodzaju umowy ze studentem, emerytem czy rencistą (dla których takie umowy mogą być korzystne), a czym innym jeśli zastępuje ona klasyczną umowę o pracę.
- Jeżeli wejdę do szwalni, w której będzie 100 szwaczek i każda ma jednoosobową działalność i nie decyduje o niczym, tylko wykonuje polecenia, to taka forma pracy zdecydowanie nie leży w jej interesie. W takim przypadku nakaz ustalenia stosunku pracy powinien zostać wydany - mówił Marcin Stanecki. Z naszych informacji wynika, że deklaracje z tamtego wywiadu pozostają aktualne.
Zarobki Polaków. Nadchodzi spowolnienie
Z drugiej jednak strony w 2025 r. Państwowa Inspekcja Pracy zaplanowała przeprowadzenie rekordowych 55 tys. kontroli u przedsiębiorców. Pytanie, czy tych kontroli nie będzie przybywać, gdy inspektorzy będą mieli jeszcze dalej idące uprawnienia.
Za projekt ustawy wdrażający postanowienia kamienia milowego w sprawie PIP odpowiadać ma Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które nadzoruje Lewica. - Działalność PIP pozostawia wiele do życzenia. Oczywiście to kwestia finansowa i kadrowa. Tyle że dziś inspektorzy nie palą się do wytaczania powództw, by ustalić występowanie stosunku pracy. Po reformie będą wydawać decyzje administracyjne, od których będzie przysługiwało odwołanie. Finalna wersja projektu ustawy zależeć będzie od tego, co zostanie wynegocjowane z Brukselą - tłumaczy nasz rozmówca z Lewicy.
Nasz kolejny rozmówca, znający realia funkcjonowania PIP, przyznaje, że wdrożenie reformy w życie będzie potężnym wyzwaniem. - W PIP pracuje ok. 1,5 tys. inspektorów, w zeszłym roku złożyli zaledwie 52 pozwy o ustalenie stosunku pracy. Aby reforma miała sens, trzeba podwoić liczbę inspektorów, do tego spora część z nich powinna być naprawdę wyspecjalizowana w prawie pracy, by potem ich samodzielne decyzje o przekształceniu umów ostały się potem w sądach - wskazuje.
Kłopotliwa reforma
W koalicji rządzącej jest świadomość, że zmiana dotycząca PIP może budzić kontrowersje, zwłaszcza że trwa kampania prezydencka, w ramach której już pojawiają się postulaty dotyczące sytuacji przedsiębiorców. PiS może alarmować, że rząd szykuje zmiany, których efektem będą masowe kontrole u przedsiębiorców i zmuszanie do przekształcania umów z ich pracownikami, czasem nawet wbrew woli samych pracowników. Rządzący jednak mogą podkreślać, że po pierwsze chodzi jedynie o wyłapywanie nadużyć, a po drugie - że działania PIP nie będą się odnosić do samozatrudnionych i mikroprzedsiębiorców.
Ozusowanie umów cywilnoprawnych planował jeszcze rząd PiS, ale nie kwapił się do jej realizacji przede wszystkim z obawy o polityczne koszty takiego działania. Podobne obawy ma obecny obóz rządzący, jednak słyszymy też argumenty, że w tym momencie taka reforma - mająca na celu walkę z segmentacją rynku pracy - nie miałaby sensu.
Zgadzamy się z celami kamienia milowego, mówiącego o "zmniejszeniu segmentacji rynku pracy i polepszenie ochrony pracowników", ale metoda zapisana w tym kamieniu była adekwatna do 2016-2017 r., ale nie dzisiaj, gdy sytuacja na rynku pracy jest zupełnie inna. W dodatku w momencie tworzenia KPO Komisja Europejska w rozmowach z poprzednim rządem opierała się na danych, że jest ok. miliona osób w Polsce bez oskładkowania, dziś to zaledwie 1417 osób - przekonuje rozmówca z koalicji.
Kamień stażowy
Oprócz wzmocnienia PIP omawiany kamień milowy KPO ma zawierać jeszcze dwa inne zapisy. To po pierwsze wliczanie do stażu pracy doświadczenia zawodowego zdobytego w oparciu o umowy cywilnoprawne. Taka zmiana jest już planowana przez rząd, od długości stażu zależy m.in. długość urlopu wypoczynkowego, prawo do urlopu wychowawczego. To, co jednak istotne w ofertach pracy, zwłaszcza w administracji publicznej, to, że odpowiedni staż pracy jest często jednym z najważniejszych kryteriów naboru na wybrane stanowiska. A choć zmiana mówi o dodaniu stażu na umowach cywilnoprawnych, to sam projekt ustawy ma także traktować w ten sposób prowadzenie działalności gospodarczej. To, co istotne, że tego typu staż dotyczy kwestii zatrudnienia, ale nie przekłada się np. na emerytury. W tym przypadku ważny jest staż składkowy, to od niego zależy prawo do osiągnięcia minimalnej emerytury.
Taka ustawa została już przygotowana przez resort Agnieszki Dziemianowicz-Bąk dotarła nawet do Komitetu Stałego rządu, ale stamtąd została cofnięta na Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Głównym powodem były obawy o koszty dla administracji. Chodzi o wzrost kosztów dodatków stażowych itp. - To nie podobało się resortowi finansów, dlatego dyskusja ma odbyć się na KERM - mówi nasz rozmówca z rządu.
Świadczenia dla artystów
Kolejne zobowiązanie wchodzące w skład kamienia milowego ma dotyczyć emerytur artystów, a konkretnie chodzi o "wspieranie opłacania składek przez artystów zawodowych."
Dziś istnieje ograniczony system. Przy ministrze Kultury i Dziedzictwa Narodowego działa Komisja do Spraw Zaopatrzenia Emerytalnego Twórców, której zadaniem jest uznawanie działalności za twórczą lub artystyczną i ustalanie daty jej rozpoczęcia. Osoby, które zatwierdzi komisja mogą opłacać składkę emerytalną na preferencyjnych warunkach naliczaną od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli tak jak osoby na JDG. Większą preferencją jest uprawnienie do uregulowania zaległości składkowych do pięciu lat wstecz i to bez naliczania dodatkowych opłat czy kar. To może pomóc w wyrobieniu odpowiednio długiego stażu. Ten system ma dziś marginalne znaczenie, jak zauważa jeden z naszych rozmówców, obecnie korzysta z niego zaledwie około 100 osób.
Nowy projekt ma przygotować resort kultury przy pomocy ministerstwa pracy. Prace trwają.
Proponowane zapisy zakładają, że status artysty zawodowego będzie przysługiwał osobom wykonującym zawód artystyczny, które będą mogły udokumentować dorobek artystyczny w okresie ostatnich trzech lat. Status będzie mógł być przyznany maksymalnie na pięć lat. Po upływie 10 lat nieprzerwanego posiadania statusu, może być przyznany bezterminowo. W przypadku zaprzestania wykonywania zawodu, może zostać cofnięty - informuje nas Ministerstwo Kultury.
W założeniach do otrzymania dopłaty będzie uprawniał przychód, który w 2025 r. wyniesie maksymalnie 5 832,50 zł, zaś w 2026 r. - 6 337,50 zł.
Jak wynika z naszych informacji, możliwe, że pojawi się większa preferencja, jeśli chodzi o wysokość płaconych składek. - Obecnie ta preferencja jest na identycznym poziomie co dla JDG, ale nie ma małego ZUS czy "ulgi na start", więc bardziej się opłaca założyć działalność - mówi nasz rozmówca. Możliwe jednak, że w zamian zostanie zlikwidowana możliwość wstecznego opłacania składek. Na razie jednak, podobnie jak w przypadku ustawy o zaliczaniu stażu, nie widać entuzjazmu do tego rozwiązania w resorcie finansów. Zwłaszcza że Polska jest w procedurze nadmiernego deficytu.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl