Niemcy mają coraz większe problemy z gospodarką. Wskaźnik PMI dla przemysłu, opublikowany w poniedziałek przez S&P Global, potwierdził, że niemiecki sektor produkcyjny pogrąża się w coraz głębszej recesji. Indeks spadł w sierpniu do poziomu 42,4 punktów z 43,2 punktów w lipcu, osiągając najniższy wynik od marca. I oddalając się od umownej granicy 50 punktów, odgradzającej recesję od ożywienia.
Eksperci S&P Global podkreślają, że "najnowsze raport o PMI przyniósł więcej złych wiadomości dotyczących kondycji niemieckiego sektora produkcyjnego, pokazując gwałtowne i przyspieszone spadki zamówień, aktywności zakupowej i zatrudnienia w sierpniu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemiecki przemysł tonie. "Wieloletnie zaniedbania"
Eksperci S&P Global zwracają uwagę na pogarszające się nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców. "Jeśli chodzi o nastroje biznesowe, badanie wykazało dalsze osłabienie zaufania w odniesieniu do perspektyw wzrostu w nadchodzącym roku. Oczekiwania obniżyły się jeszcze bardziej od 28-miesięcznego maksimum z czerwca do najniższego poziomu od marca" - czytamy w raporcie.
Konrad Popławski koordynator projektu "powiązania gospodarcze w regionie" OSW w rozmowie z money.pl przyznaje, że najnowsze dane nie są dobrym prognostykiem.
Generalnie nie widać wciąż światełka w tunelu dla niemieckiej gospodarki, która wciąż tkwi w marazmie. Wyjście z tej spirali utrudnia jej słaba koniunktura w handlu światowym, od którego Niemcy są uzależnione. Lokomotywa wzrostu, którą były dla nich przez lata Chiny, przekształciła się w groźnego konkurenta, co widać m.in. sektorze samochodów elektrycznych - mówi.
- Brzemieniem dla poprawy koniunktury są też wieloletnie zaniedbania w obszarze rozwoju infrastruktury, cyfryzacji oraz wysokie ceny energii czy też braki wykwalifikowanych pracowników. Według World Competitiveness Ranking Niemcy znajdują się dopiero na 24 miejscu na świecie pod względem konkurencyjności, co jest najgorszą lokatą od 2005 r. - podsumowuje ekspert.
"Mieszkańcy obszarów dawnego NRD głosują inaczej"
Piotr Kuczyński, reprezentujący Dom Inwestycyjny Xelion, przyznaje w rozmowie z money.pl, że wynik wyborów lokalnych w Turyngii i Saksonii mało kogo zaskoczył. - Mieszkańcy obszarów dawnego NRD zawsze głosowali inaczej niż w Niemczech Zachodnich. Często głosowano na szeroko pojmowaną lewicę (BSW i Lewica), a około 1/3 głosujących popiera AfD. AfD zdobywa wyborców przede wszystkim przez skrajnie antyimigrancką retorykę i częściowo dlatego, że jest przeciwko wspieraniu Ukrainy - tłumaczy.
Mówi się, że polityka AfD, czyli brak imigrantów, może zaszkodzić gospodarce niemieckiej. Ja się z tym nie zgadzam. Owszem, na początku może tak być, ale to tylko zwiększy wydatki na automatyzację, robotyzację i AI. Dzięki temu gospodarka niemiecka szybciej skorzysta z tego właśnie trendu, a nie będzie musiała dawać sobie radę z coraz większa liczbą imigrantów - ocenia Piotr Kuczyński.
Odpowiada też na pytania o to, czy polska gospodarka może odczuć niemieckie problemy. - Jest mocno związana z gospodarką niemiecką, więc być może w krótkim terminie zahamowania imigracji w Niemczech nieco zaszkodzi gospodarce polskiej, ale w dłuższym terminie również ona zmuszona będzie do pójścia drogą szybkiego technologicznego rozwoju i może jedynie na tym zyskać - ocenia ekonomista.
Recesja pomaga wygrać skrajnej prawicy
Prezes Niemieckiego Instytutu Badań Ekonomicznych (DIW) Marcel Fratzscher, cytowany przez agencję Reutera ocenia sukces AfD negatywnie. - Ta partia opowiada się za protekcjonizmem i izolacją od Europy, za mniejszą imigracją wykwalifikowanych pracowników oraz mniejszą otwartością i różnorodnością - wyjaśnia.
Młodzi, dobrze wykwalifikowani Niemcy opuszczą oba kraje związkowe i pójdą tam, gdzie doświadczą większej otwartości i uznania. To prawdopodobnie wywoła exodus firm - ocenił.
Podobne stanowisko przedstawiła ekonomistka Monika Schnitzer. - Niepewność jest trucizną, zwłaszcza dla gospodarki, a firmy opóźnią lub całkowicie porzucą plany inwestycyjne, co będzie miało negatywny wpływ na wzrost gospodarczy - stwierdziła w niemieckich mediach.
Prezes stowarzyszenia Bitkom, Ralf Wintergast nazwał wyniki wyborów "sygnałem ostrzegawczym" dla gospodarki. - Niemcy muszą pozostać krajem, który opowiada się za kosmopolityzmem i innowacjami. Ani AfD, ani BSW nie reprezentują tych wartości - powiedział w rozmowie z agencją Reutera.
Bez wykwalifikowanych imigrantów Niemcy nie byłyby w stanie zaspokoić zapotrzebowania na wykwalifikowanych pracowników - dodał.
Niemiecki dziennikarz Ulrich Reitz stwierdził, że wynik wyborów nie jest dobry dla Niemiec. - Niemiecka gospodarka przeżywa frustrujący okres. A wyniki wyborów w Turyngii i Saksonii jeszcze bardziej zwiększają obawy firm i inwestorów - stwierdził w studiu stacji NTV. - AfD i BSW szkodzą etykiecie "Made in Germany" - wyjaśnił.
Wybory w Turyngii i Saksonii osłabiają pozycję kanclerza Scholza
Dr Łukasz Jasiński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych przewiduje z kolei, że pozycja Scholza ulegnie dalszemu osłabieniu. Wskazuje, że sukces AfD i BSW wynika z rozczarowania rządami koalicji SPD, Zielonych i FDP. "Partie te wykorzystały poczucie bycia obywatelami 'gorszej kategorii' mieszkańców wschodnich Niemiec, kurczenia się klasy średniej i obawy przed nielegalną migracją" - tłumaczy analityk. Dodaje, że istotną rolę odgrywają również "niechęć do dalszego wspierania Ukrainy i prorosyjskie sentymenty we wschodnich landach".
Ekspert przewiduje krótkotrwały wzrost poparcia dla AfD i BSW na poziomie federalnym, jednak zaznacza, że "kluczowym testem poparcia dla tych partii będą dopiero przyszłoroczne wybory do Bundestagu".
Konsekwencje dla niemieckiej polityki
Jasiński prognozuje zaostrzenie polityki migracyjnej oraz kontynuację obecnego kursu wobec Ukrainy. "Rząd kanclerza Scholza będzie podkreślał wspieranie Ukrainy przy jednoczesnej redukcji pomocy i uciekaniu się do różnego rodzaju sztuczek księgowych" - ocenia analityk.
Ekspert spodziewa się również nasilenia konfliktów wewnątrz koalicji rządzącej, zwłaszcza w kwestii budżetu na 2025 rok.
Fatalne skutki wojny w Ukrainie. Droga energia problemem dla Niemiec
Prof. Christoph M. Schmidt, prezes RWI – Leibniz Institute for Economic Research w rozmowie z Obserwatorem Finansowym (którego wydawcą jest NBP), stwierdza, że niemiecka gospodarka została silnie dotknięta szokiem energetycznym w 2022 r., nawet bardziej niż inne kraje. - W rezultacie siła nabywcza gospodarstw domowych mocno się obniżyła. Choć w międzyczasie ceny energii znacznie spadły w stosunku do szczytowych poziomów, to jednak nadal utrzymują się powyżej swojej długoterminowej średniej, a w związku z tym trwa stan znacznego obciążenia finansowego dla firm i gospodarstw domowych.
Ekspert RWI wyjaśnił też, że kwestia imigracji jest w Niemczech kluczowa. - Niemcy stały się krajem imigracyjnym, którego liberalne podejście do przyjmowania uchodźców wydaje się nie mieć sobie równych na arenie międzynarodowej. Jest to oczywiście realizowane w niewystarczającym stopniu w potencjalnych krajach wysyłających. W związku z tym być może głównym wyzwaniem dla niemieckiej polityki migracyjnej jest dostarczenie przekonujących dowodów na to, że nasz kraj jest rzeczywiście atrakcyjną lokalizacją dla wykwalifikowanych pracowników - wskazuje.
Recesja trwa dłużej. Winne Chiny?
Dr Cyrus de la Rubia, główny ekonomista Hamburg Commercial Bank, komentując najnowsze dane z niemieckiej gospodarki podkreśla, że recesja w niemieckim sektorze produkcyjnym trwa znacznie dłużej, niż ktokolwiek się spodziewał.
"Sierpień przyniósł jeszcze gwałtowniejszy spadek napływających zamówień, zabijając wszelkie nadzieje na szybkie odbicie". Ekonomista dodaje, że "zazwyczaj w ciągu ostatnich 30 lat przemysł był w stanie wyjść z recesji w ciągu maksymalnie 20 miesięcy od jej rozpoczęcia. Ale tym razem jest inaczej, a Chiny wydają się być głównym winowajcą".
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl