Niemcy odnotowały we wrześniu spadek produkcji przemysłowej na poziomie -3,7 proc. rok do roku i -1,4 proc. miesiąc do miesiąca. Oba odczyty są gorsze od prognoz. Ekonomiści spodziewali się wyniku rocznego na poziomie 2,7 i miesięcznego wynoszącego -0,1 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemiecka gospodarka hamuje
Największym hamulcowym niemieckiego przemysłu wcale nie jest symboliczna branża motoryzacyjna, która odnotowała spadek na poziomie 5 proc. w ujęciu miesięcznym. Większy spadek, na poziomie 9,2 proc., odnotowano w przemyśle farmaceutycznym. Kłopotem jest skala spadków.
Jak podkreślają analitycy ING, objęły wszystkie grupy towarowe (dobra konsumpcyjne, pośrednie, energetyczne, kapitałowe). Jedynie produkcja towarów związanych z budownictwem nie zmieniła się we wrześniu.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że niemiecka produkcja przemysłowa kurczy się czwarty miesiąc z rzędu. Eksperci przewidują, że w konsekwencji w czwartym kwartale gospodarka nie odbije i wynik znów będzie ujemny. W trzecim kwartale spadek wyniósł -0,1 proc.
Co zawodzi? Jak wyjaśnia agencja Bloomberg, niemieckich przedsiębiorców tłamszą wysokie ceny energii, dotkliwe stopy procentowe na całym świecie, spowolnienie w Chinach.
12 proc. spadku w 6 lat
Problemem jest nie tylko sytuacja bieżąca, ale nieco dłuższa perspektywa. Jeroen Blokland zajmujący się zarządzeniem aktywami pokazał wykres, na którym wyraźnie widać, że niemiecka gospodarka szczyt produkcji przemysłowej osiągnęła w roku 2018. Przez sześć lat boryka się z nieustannym spadkiem, który wynosi już 12 proc. To kolejny pretekst dla ekonomistów, by podtrzymać swą diagnozę głoszoną od ponad pół roku. Niemcy nazywane są nowym "chorym człowiekiem Europy".
"Sygnały ożywienia"
Otwartym pozostaje pytanie, czy niemiecka gospodarka zacznie wkrótce odbijać się od dna. W zeszłym tygodniu poznaliśmy bowiem dane dotyczące koniunktury. Wskaźnik PMI dla przemysłu wyniósł w Niemczech w październiku 40,8 pkt. To wyraźna poprawa względem września (39,6 pkt), oraz nieco lepiej od prognoz, które wskazywały na 40,7 pkt. Głowa wciąż jest jednak "pod wodą", bo granicę między koniunkturą a jej brakiem wyznacza linia 50 punktów.
Dr Cyrus de la Rubia, Główny Ekonomista Hamburg Commercial Bank, przyznał, że "trajektoria niemieckiej gospodarki przypomina samolot przygotowujący się do lądowania: spowalniający przed przyziemieniem na samym dnie". Podkreślił też, że pewne sygnały wskazują na potencjalne odbicie w pierwszej połowie przyszłego roku. "Ogólnie rzecz biorąc, widzimy, że załamanie nieco się zmniejsza, w tym na dobra konsumpcyjne, półprodukty i dobra inwestycyjne" - napisał.
"Niemcy nie są chorym człowiekiem Europy"
Prezes Bundesbanku Joachim Nagel, cytowany przez agencję Bloomberg, również twierdzi, że niemiecka gospodarka w przyszłym roku ma szansę na wzrost.
Z pewnością jest tak, że rok 2023 nie był dobrym rokiem pod względem wzrostu gospodarczego. Ale prawdą jest również to, że nie będzie to rok ciężkiej recesji. Niemcy nie są chorym człowiekiem Europy - podsumował.
Stwierdził też, że walka z inflacją przynosi skutki, i chociaż wciąż "jesteśmy daleko od celu", który wynosi 2 proc., to "kierunek jest słuszny".