- Według wstępnej analizy jest to około 33 milionów złotych - powiedział we wtorek na sejmowym korytarzu Kosiniak-Kamysz, odpowiadając na pytanie dziennikarzy o koszty, jakie pochłonęła podkomisja smoleńska.
Przypomnijmy, decyzją szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza z 15 grudnia podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej uległa likwidacji, a jej członkowie odwołani. Zostali oni zobligowani do rozliczenia się do poniedziałku 18 grudnia z wszelkiej dokumentacji, nieruchomości oraz sprzętów używanych do prac podkomisji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rzecznik MON Janusz Sejmej poinformował w poniedziałek wieczorem na platformie X, że "członkowie podkomisji opuścili siedzibę, pomieszczenia zostały zabezpieczone i zaplombowane".
"Rozpoczynamy proces weryfikacji"
Kosiniak-Kamysz potwierdził we wtorek na sejmowym korytarzu, że decyzja ws. rozwiązania podkomisji została wykonana i że jej członkowie zdali materiały i opuścili pomieszczenia, w których wcześniej się spotykali. - Teraz rozpoczynamy kolejny proces: weryfikacji, audytu działań, audytu finansowego, merytorycznego, tego, co przez osiem lat tam się wydarzyło - zapowiedział szef MON.
Jak podaje PAP, we wtorek w rozmowie z agencją Antoni Macierewicz stwierdził: - "Ściśle tajne, tajne i zastrzeżone materiały podkomisji smoleńskiej są w sejfach, do których mam klucze. Mogę je przekazać jedynie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego".
Kosiniak-Kamysz pytany o to, czy jest zaniepokojony słowami Macierewicza, odpowiedział, że rozliczenie się ze wszystkich materiałów, dokumentów, raportów czy analiz powinno być naturalne.
- Urzędnicy państwowi, tacy jak członkowie podkomisji, nie są właścicielami jakichś materiałów. Właścicielem jest państwo polskie. Jeżeli komisja przestała działać, to wszystkie dokumenty, ekspertyzy zamawiane na jej potrzeby powinny zostać przekazane. Jeśli jakieś działania zostały podjęte nielegalnie, to wszystko to będziemy wyjaśniać – podkreślił.
Będzie specjalny zespół
Dopytywany o to, czy Macierewicz rozliczył się ze wszystkich dokumentów, Kosiniak-Kamysz odparł, że w ciągu ośmiu lat mogło dochodzić do najróżniejszych sytuacji. Zaznaczył również, że wyjaśnieniem m.in. tej kwestii będzie zajmował się specjalnie powołany w tym celu zespół nadzorowany przez wiceszefa MON Cezarego Tomczyka. - To wymaga spokojnej i poważnej analizy z ekspertami z dziedzin prawa i bezpieczeństwa lotniczego – powiedział.
Szef MON zapowiedział, że zespół zostanie zaprezentowany jeszcze w tym tygodniu lub zaraz po świętach.