Dochody do rosyjskiego budżetu z przemysłu naftowego w czerwcu 2024 r. były o 50 proc. wyższe niż przed rokiem - obliczył Bloomberg. Podatki związane z ropą wyniosły w ubiegłym miesiącu 590,6 mld rubli (6,7 mld dolarów). Dla porównania rok wcześniej było to 402,8 mld rubli. Resort finansów podaje, że całkowite przychody z gazu i ropy wzrosły natomiast o 41 proc. do 746,6 mld rubli.
Agencja zwraca uwagę na splot kilku czynników, które pomogły mocniej zapełnić budżet kraju, który musi się mierzyć z szeregiem sankcji nałożonych przez Zachód za agresją zbrojną na Ukrainę. Jednym z nich jest wysoka cena kluczowego surowca eksportowego Rosji oraz osłabiony rubel.
Bloomberg podaje, że cena ropy Ural, o której mowa, wzrosła w ciągu roku z 53,5 do 67,37 dolarów za baryłkę. Natomiast rubel osłabił się o ok. 15 proc. wobec waluty USA, dzięki czemu rosyjski dyktator Władimir Putin ma dosłownie więcej pieniędzy m.in. na żołd walczących na ukraińskim froncie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Flota cieni w służbie wojsk Putina
Państwa G7, chcąc ograniczyć możliwości finansowania wojny w Ukrainie przez Kreml, nałożyły górny pułap cenowy dla rosyjskiej ropy w wysokości 60 dolarów. Chodzi m.in. o to, że do tego poziomu tankowce mogą legalnie przewozić surowiec. Co więcej, Europa zakazała importu większości produktów naftowych Rosji.
Słabszy rubel niż w ubiegłym roku nie wystarczy, aby przy powyższych obostrzeniach Kreml osiągnął taki wzrost dochodów z przemysłu naftowego. Jednak "Moskwa dostosowała się do tych ograniczeń, wykorzystując ogromną flotę tankowców cieni (czyli ukrywających się przed oficjalnymi rejestrami - red.) i przekierowując swoje przepływy ropy do odbiorców spoza Zachodu, głównie w Azji" - pisze Bloomberg.
Agencja podkreśla, że wpływy z ropy byłyby jeszcze większe, ale Rosja przyznała duże dotacje rafineriom, aby utrzymywać ceny paliw na akceptowalnym społecznie poziomie. Zwłaszcza w dobie coraz skuteczniejszych ataków ukraińskich dronów na infrastrukturę naftową.