Wojna w Ukrainie wywołała różne paniczne reakcje Polaków. Przed stacjami paliw ustawiały się długie kolejki. Podobnie wyglądała sytuacja z oddziałami banków, bankomatami czy kantorami.
Ten, kto kupił trochę dolarów czy euro dwa tygodnie temu, może w głowie liczyć zyski. W tym czasie polska waluta bardzo mocno osłabiła się, a kursy podskoczyły ostro w górę.
Warto jednak zauważyć, że po wystrzale notowań euro z niecałych 4,60 zł do 5 zł, we wtorek i w środę kurs spadł w sumie o blisko 20 groszy. W przypadku dolara ta różnica to nawet 30 groszy. Z kolei ostatnie godziny znowu przynoszą odbicie w górę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdybyśmy przyrównali rynkowe notowania walut do kolejki górskiej, jazda z ostatnich dni mogła przyprawić o zawrót głowy. Wiele osób, które ma oszczędności w walutach, zastanawia się, co będzie dalej? Czy warto sprzedać z zyskiem dolary i euro, bo najgorsze już za nami? A może warto wręcz je dokupić?
W środę prezes NBP Adam Glapiński tonował nastroje. Przekonywał, że wszystko jest pod kontrolą. Zapewniał też, że bank będzie dążył do ustabilizowania i umocnienia złotego. Sprawdziliśmy, jak obecną sytuację oceniają analitycy walutowi.
5 zł za euro to maksimum?
- Ogromna zmienność na rynkach, jaką teraz obserwujemy, jest charakterystyczna w sytuacjach wielkiej niepewności. Wtedy bardzo łatwo ulec emocjom, które rzadko kiedy pozwalają zarobić - podkreśla w rozmowie z money.pl Marek Rogalski, ekspert domu maklerskiego BOŚ.
Osobom, które wcześniej miały mało do czynienia z rynkiem walutowym forex, sugeruje dużą ostrożność przy kupowaniu walut z myślą o ich odsprzedaniu z zyskiem w przyszłości.
- Z dnia na dzień nikt nie stanie się zawodowym spekulantem, a kryteria, jakimi powinniśmy się kierować przy oszczędzaniu, są zupełnie inne. Przede wszystkim to czas trwania naszej inwestycji - sugeruje Rogalski.
Zauważa, że ludzie często próbują patrzeć na rynki finansowe, analizując przeszłość. To nie musi się powtórzyć w przyszłości.
- Złoty się teraz osłabił, bo mamy konflikt w Ukrainie, ale patrzmy w przyszłość i ją oceniajmy obiektywnie, a nie subiektywnie. Zmienność na rynkach jeszcze potrwa. Nie uważam jednak, aby przy założeniu braku kolejnych napięć geopolitycznych, a konflikt militarny raczej nie wyjdzie poza Ukrainę, złoty mógł być jeszcze słabszy ponad to, co obserwowaliśmy w poniedziałek - ocenia ekspert DM BOŚ.
To oznaczałoby, że wyraźnie powyżej 5 zł kurs euro raczej nie powinien się znaleźć.
Złoty pozostanie pod presją
Również Łukasz Zembik z domu maklerskiego TMS sugeruje osobom nieobytym z ryzykownymi inwestycjami, by w tym momencie nie szły w spekulowanie. Zamiast tego powinny skupić się na ochronie oszczędności.
- Posiadanie walut obcych w portfelu, a zwłaszcza dolarów, jest zawsze pewnego rodzaju zabezpieczeniem, dywersyfikacją majątku. Na ten moment sprzedawanie dolarów nie do końca jest dobrym pomysłem, ponieważ wojna nie skończy się jutro ani za tydzień, choć każdy życzyłby sobie tego - komentuje Zembik.
Ekspert TMS wskazuje, że w tym momencie o sile polskiej waluty w mniejszym stopniu decyduje polityka monetarna NBP, a w zdecydowanej większości to, co dzieje się na froncie.
- Bliskość geograficzna Polski i Ukrainy powoduje, że kapitał zagraniczny nadal może odpływać z regionu Europy Środkowo-Wschodniej i w tym momencie nie można wykluczyć dalszego osłabienia złotego - ocenia.
Ostrzega jednocześnie, że jeśli dojdzie do zakończenia wojny, na rynku walutowym zobaczymy przysłowiowy "rajd ulgi", a kursy walut w końcu powrócą do poziomów sprzed 24 lutego.