Banknot o nominale 1000 zł to temat, który co pewien czas wraca do debaty publicznej. Chociaż Narodowy Bank Polski jednoznacznie odpowiedział na pytanie money.pl o prace nad nowym banknotem i zdementował ostatnią falę pogłosek, to prędzej czy później polski bank centralny ponownie stanie przed tym wyzwaniem. Nie jest przesądzone, czy decyzja o wprowadzeniu takiego banknotu zapadnie, ale wiadomo, że istnieją silne argumenty za i przeciw banknotowi 1000 zł.
Glapiński gustuje w gotówce
Każdy, kto śledzi publiczne wypowiedzi Adama Glapińskiego, wie, że jest on zdeklarowanym zwolennikiem gotówki. Świadczą o tym choćby słowa zawarte w wydanej niedawno publikacji "Narodowy Bank Polski w czasie megaszoków ekonomicznych po pandemii i w kryzysie energetycznym – historia sukcesu".
"Stopniowe wypieranie gotówki przez cyfrowe systemy płatności pozbawia nas prywatności i anonimowości w transakcjach rynkowych. Zagraża to podstawowym zasadom wolności jednostki. Po wyparciu gotówki rządy i duże instytucje finansowe, w tym ponadnarodowe, będą kontrolować wszelką aktywność człowieka, a podstawowe wartości swobód obywatelskich i wolność jednostki zostaną unicestwione i znajdą się pod całkowitą kontrolą" – napisał Glapiński we wstępie do rozdziału czwartego o wymownym tytule "Gotówka gwarantem bezpieczeństwa kraju i wolności jednostki".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W pojawiających się ostatnio medialnych spekulacjach na temat banknotu 1000 zł przywoływano inne wypowiedzi Adama Glapińskiego z 2021 r., kiedy wprost mówił o wprowadzeniu nowego banknotu w kolejnej kadencji. Jeden z podwładnych prezesa wskazał tym kontekście nawet nieodległy z dzisiejszej perspektywy horyzont 2025-2026.
NBP obecnie nie prowadzi prac nad nowym banknotem, ale nie znaczy to, że w przyszłości ich nie rozpocznie. Warto przywołać historię banknotu o nominale 500 zł, o którym Polacy dyskutowali przez lata (po sieci krążyły nawet nieoficjalne wizerunki z Królową Jadwigą). Prace nad pięćsetzłotówką ruszyły dopiero pod koniec 2014 r., jeszcze za kadencji Marka Belki. Do portfeli Polaków banknot z Janem III Sobieskim trafił w lutym 2017 r. Wystarczyło więc niewiele ponad 2 lata, aby faktem stało się pierwsze rozszerzenie serii "Władcy polscy", wprowadzonej wraz z denominacją w 1995 r.
Druga i ostatnia kadencja Adama Glapińskiego wygasa w czerwcu 2028 r. Nie można wykluczyć, że zdeklarowany zwolennik gotówki zechce pozostawić po sobie trwałą pamiątkę w postaci nowego banknotu, o którym publicznie już mówił. Czas na to jeszcze jest, zwłaszcza gdyby – wzorem swojego poprzednika – moment samej emisji nowego banknotu miał przypaść już na kadencję nowego prezesa banku centralnego. Z tego względu w obiegu równolegle funkcjonują banknoty 500 zł z podpisem Marka Belki oraz podpisem Adama Glapińskiego, zaś te pierwsze występują rzadziej.
Złoty NBP idzie pod prąd
To prawda, że wiele zagranicznych odpowiedników NBP zdecydowanie bardziej niż o rozszerzaniu portfolio banknotów myśli o stworzeniu dla nich rywala w postaci cyfrowego pieniądza banku centralnego CBDC. Idealnym przykładem jest Europejski Bank Centralny, który już od 2019 r. nie zleca produkcji banknotów o nominale 500 euro, a jednocześnie prowadzi prace nad cyfrowym euro. Adam Glapiński niejednokrotnie pokazał jednak, że nie boi się działania w kontrze do światowych trendów.
Za przykład posłużyć może inny "pomnik" jego prezesury, w postaci znaczącego zwiększania rezerw złota. Ze świecą szukać, zwłaszcza na zachodzie, państw, których banki centralne w ostatnich latach powiększyły zapasy złota w skali podobnej do Polski. 420 ton stawia NBP na początku drugiej dziesiątki w skali świata, a przecież realizacja celu w postaci 20 proc. rezerw walutowych w złocie wymagać może dalszych zakupów, choć samo złoto ostatnio drożeje, co wpływa na jego wagę w portfelu NBP.
Sfera gotówki i złota są ze sobą powiązane – skoro kruszec ma budować zaufanie do polskiej waluty zwłaszcza u zagranicznych partnerów (w razie problemów, złoto zawsze można sprzedać na giełdzie w Londynie albo wsadzić do samolotu i przewieźć w dowolne inne miejsce), to zaufanie to "promieniować" może także do wewnątrz. Ze względu na rozmiary i powiązania naszej gospodarki, polski złoty nigdy nie będzie walutą o statusie dolara czy euro, ale jednocześnie wcale nie musi podzielić losu walut krajów, których mieszkańcy w codziennych rozliczeniach i oszczędzaniu bardziej od lokalnego pieniądza cenią wspomniane "twarde waluty" (wystarczy spojrzeć na Bałkany, Turcję czy Amerykę Południową itp.).
Aby rozliczenia i oszczędności Polaków w przyszłości uczynić wygodniejszymi, zasadne może – ale nie musi, o czym nieco dalej – być wprowadzenie banknotu o nominale 1000 zł, a także kolejnych, jeszcze wyższych, w związku ze wzrostem gospodarczym oraz inflacją, przejawiającą się utratą siły nabywczej złotego. Skoro więc w 1995 r. przeciętna pensja – 702,62 zł brutto, na rękę odpowiednio mniej – mogła być wypłacana w kilku banknotach, to i w 2024 r. i później teoretycznie mogłoby tak być. W praktyce jednak mamy do czynienia z coraz większą liczbą przepisów ograniczających płatności gotówkowe czy nawet wypłaty z banknomatów.
Polacy a gotówka
Źródło informacji o gotówkowych zwyczajach Polaków stanowi raport o obrocie gotówkowym autorstwa NBP. Wynika z niego, że przybywa osób, które płacą bezgotówkowo, ale jednocześnie gotówka pozostaje składnikiem oszczędności "na czarną godzinę" całkiem sporej grupy.
– Ponad 2/3 respondentów posiada odłożoną gotówkę na tzw. wszelki wypadek (68,8 proc.). W przypadku połowy respondentów jest to kwota nieprzekraczająca 10 tys. zł (50,1 proc.). Niemal co dziesiąty utrzymuje w gotówce w celach przezornościowych kwoty z przedziału powyżej 10 do 20 tys. (9,5 proc.), z kolei jeden na jedenastu przekraczające 20 tys. zł (9,2 proc.) – informuje bank centralny.
W ostatnich latach malał odsetek osób posługujących się wyłącznie gotówką w celach płatniczych (8,3 proc. w 2023 r.), co można wiązać ze zmianą pokoleniową. Rośnie jednocześnie odsetek osób preferujących transakcje bezgotówkowe (58,3 proc., +7,4 pkt. proc.).
Kto na banknocie 1000 zł?
Wprowadzanie do obiegu banknotów o wyższych nominałach w Polsce kojarzy się przede wszystkim z PRL, która miała notoryczny problem z inflacją. Korzenie gotówkowych obaw tkwią też w wymianie pieniądza z 1950 r., kiedy komunistyczne władze okradły Polaków z oszczędności (przeprowadzono wtedy reformę walutową, wskutek której oszczędności straciły 2/3 wartości, nazwano ją skokiem komunistów na kasę - przyp. red.). Wówczas jednak gotówka była dla wielu osób synonimem pieniądza, czego nie można stwierdzić w czasach pieniądza elektronicznego. Współcześnie dopiero hiperinflacja wymusza dokładanie banknotów (jak np. w Wenezueli), jednak w Polsce po prostu inflację, nawet wysoką, możemy mieć także bez wprowadzania nowych postaci pieniądza.
Weźmy za przykład USA, gdzie najwyższy funkcjonujący w codziennym obiegu nominał to 100 dolarów – mniej warty niż nasze 500 zł, zwłaszcza uwzględniając poziom płac i cen za oceanem. W innym rozwiniętym kraju, Japonii, najwyższy nominał odpowiada niewiele ponad 260 zł, a kraj ten znany jest z zamiłowania do gotówki. Możemy więc przez lata funkcjonować z obecnym zestawem banknotów, stopniowo zmieniając przyzwyczajenia i kolory najczęściej spotykanych banknotów, choć przełożyłoby się to na koszty obsługi systemu gotówkowego (NBP wprowadził 500 zł m.in. po to, by na tym oszczędzić). Jest też przykład odwrotny. To Szwajcaria, która od lat emituje banknot o wartości 1000 franków. Wprawdzie spadek siły nabywczej dotyka i helwecką walutę, jednak ponad 4600 zł w jednym kawałku papieru robi wrażenie także dziś.
Wprowadzenie banknotu o nominale 1000 zł będzie przedmiotem decyzji obecnego lub przyszłego szefa NBP. Osobna kwestią jest to, jakiego władcę tam spotkamy. Po Janie III Sobieskim poczet królów Polski nie obfituje już w zbyt atrakcyjne kandydatury, więc potrzebne byłoby złamanie obecnie panującej chronologii. Z kolei o tym, jakie kontrowersje wzbudziłyby propozycje upamiętnienia Józefa Piłsudskiego (królem nie był, ale Polską władał) i Jana Pawła II (był władcą pochodzącym z Polski), lepiej nie wspominać, choć akurat banknoty z tymi historycznymi postaciami już są właściwie gotowe – wystarczyłoby dostosować projekty wykorzystane w banknotach kolekcjonerskich przez NBP.
Rozwiązaniem może być też… wprowadzenie całkiem nowej serii banknotów, co jest domeną nie tylko państw walutowo upadłych (jak niegdyś PRL), ale ostatnio też np. Norwegii czy Szwajcarii. Kwestia tego, co miałoby się znaleźć na nowych banknotach, to jednak temat na osobą ogólnonarodową debatę.
Michał Żuławiński, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych