Za leczenie zębów wciąż musimy płacić sami. Jak podaje "Puls Biznesu", wydatki na stomatologię stanowią prawie 40 proc. wszystkich prywatnych wydatków na opiekę medyczną.
- 40 proc. dotyczy wszystkich wydatków na opiekę medyczną. W ramach samej stomatologii udział wydatków prywatnych przekracza 80 proc. - mówi "Pulsowi Biznesu" Joanna Szyman z Upper Finance Med Consulting.
- Ten wysoki poziom w Polsce jest związany z niskimi nakładami na świadczenia w ramach systemu publicznego. To kwota poniżej 2 mld zł, co stanowi około 2 proc. budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia. To mniej niż średnia europejska, bo w innych krajach to mniej niż średnia europejska, bo w innych krajach to około 5 proc. budżetu - dodaje.
Jak mówi ekspertka, niski poziom nakładów na stomatologię sprawia, że prywatne kliniki często nie chcą podpisywać umów z NFZ.
Z roku na rok gabinetów świadczących usługi w ramach Funduszu jest coraz mniej, bo wyceny świadczeń są niskie.
Ekspertka zwraca też uwagę, że choć procentowo na dentystów wydajemy z prywatnych kieszeni dużo, to i tak nominalnie przeznaczamy na leczenie zębów mniej, niż większość europejczyków.
- Przed pandemią to była kwota 32 euro na osobę, tymczasem w Niemczech to 10 razy więcej, bo niemal 330 euro, a np. w Hiszpanii czy Włoszech 160-170 euro na osobę - mówi "Pulsowi Biznesu" Joanna Szyman. - To znajduje oczywiście odbicie w kondycji zdrowotnej Polaków. Nasza populacja w 90 proc. jest dotknięta próchnicą. Jedynie 13 proc. dzieci powyżej 6 roku życia ma zdrowe zęby. Tylko 40 proc. osób powyżej 35 roku życia ma wszystkie swoje zęby.