Ponad 400 tysięcy złotych. Tyle Narodowemu Funduszowi Zdrowia oddać musi Centrum Stomatologii w Zduńskiej Woli. Dług pojawił się w czasach pandemii.
Jak to możliwe? - Bardzo dużą część naszej działalności stanowi opieka stomatologiczna dla dzieci. Ta darmowa, finansowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia - mówi nam Anna Lis-Owczarek, jedna z właścicielek tej placówki.
Na początek podkreślamy: chodzi o opiekę publiczną, na NFZ. Prywatne praktyki stomatologiczne to zupełnie inna sprawa.
Ponieważ w publicznym systemie za pracę stomatologów nie płacą pacjenci, to pieniądze centrum otrzymuje od państwa. A konkretniej od Narodowego Funduszu Zdrowia. Podpisany z NFZ kontrakt zakłada comiesięczne wypłaty za zrealizowane świadczenia. Warunek? Trzeba je wykonać zgodnie z planem.
Tu NFZ stosuje tzw. system punktowy. Każdy zabieg i wizyta jest wyceniana inaczej. Przykład? - Usunięcie zęba jednokorzeniowego u dorosłej osoby to 20 punktów, czyli w naszym przypadku 20 złotych - mówi Lis-Owczarek. Z kolei przegląd dentystyczny u dziecka to już zaledwie 11 punktów. Ale ponieważ praca z dzieckiem jest trudniejsza, to dolicza się automatycznie 50 proc. Czyli wychodzi około 16-17 złotych.
Lockdown utrudnia realizację celów
Żeby zapracować na wypłatę pełnej kwoty kontraktu, trzeba uzbierać tych punktów tysiące (w zależności od konkretnej placówki). A pandemia znacząco to utrudnia. - Podstawą naszej działalności była opieka stomatologiczna dla dzieci. Mieliśmy umowy ze szkołami i przedszkolami. Gdy szkoły zostały zamknięte, to automatycznie straciliśmy młodych pacjentów - tłumaczy dentystka.
Wtedy NFZ wyciągnął rękę i powiedział stomatologom: wypłacimy wam te pieniądze za niezrealizowaną część kontraktu, ale wy nam to oddacie do końca czerwca 2021 roku. To tak zwany system 1/12. Czyli miesięczne zaliczki wypłacane w pandemii, ale do odrobienia przez stomatologów.
Problem w tym, że pacjentów nadal brak i o odrabianiu strat nie ma mowy. A długi rosną.
Dentyści w szkołach praktycznie bez pracy
Jeszcze gorzej mają ci lekarze, którzy przyjmują w szkołach. Bo wbrew pozorom w wielu podstawówkach wciąż funkcjonują gabinety dentystyczne.
- Zdarzało się, że przez cały dzień nie pojawił się żaden pacjent - mówi nam Piotr Laska, który pracuje w takim gabinecie w Wołowie na Dolnym Śląsku.
Przed pandemią rodzice wysyłali swoje pociechy do gabinetu znacznie częściej. Teraz się boją.
Z perspektywy stomatologa dziecięcego praca na kontrakcie z NFZ jest specyficzna. Tu też działa system punktowy, ale - jak już wspomnieliśmy - z przelicznikiem 1,5. Bo leczenie dzieci na pewno wymaga większego zaangażowania i jest trudniejsze.
Przykład? Pierwsza wizyta, tzw. adaptacyjna. Wtedy stomatolog nie przeprowadza żadnego badania, tylko przyjmuje dziecko z rodzicem. Wszystko po to, by kilkulatek oswoił się z gabinetem, pobawił się w nim i przełamał pierwszy strach. Wycena? 6 punktów od NFZ plus 50 proc., czyli w sumie 9 punktów. W przypadku Piotra Laski daje to około 10 złotych za blisko godzinę pracy.
On również o zrealizowaniu kontraktu z NFZ może zapomnieć. A już na pewno, gdy nie będzie leczył dzieci. - Zdarzają się dorośli pacjenci z ostrymi stanami. Ale to wciąż nic w porównaniu z okresem przed pandemią - mówi Laska.
Stomatolodzy podkreślają, że praktycznie nie dostają pomocy od państwa. Na początku pandemii skorzystali z pożyczki w urzędzie pracy albo zwolnienia z ZUS. Z obecnych tarcz "antykryzysowych" wyklucza ich kod PKD.
Nie wszyscy odrobią
Dentyści działający na kontrakcie z NFZ mówią wprost: to nie jest dochodowy biznes, szczególnie gdy trzeba jeszcze zapłacić asystentce lub innym pracownikom. I że pieniądze zarabiają przede wszystkim w swoich prywatnych praktykach. Pytamy więc, po co pracują z dziećmi w publicznej ochronie zdrowia. - Zajmujemy się tym od 20-30 lat. Lubimy tę robotę - mówi krótko Piotr Laska.
Anna Lis-Owczarek dodaje, że "jest starej daty i ma takie podejście". - Młodzi dentyści już praktycznie nie podpisują kontraktów z NFZ i pracują tylko prywatnie. Za kilka lat nikt nie będzie chciał leczyć w publicznym systemie - twierdzi.
Czego oczekiwaliby od NFZ? - Najlepiej umorzenia tych długów, ale to raczej mało prawdopodobne. Gdyby udało się to na przykład rozłożyć na raty do końca kontraktu, czyli do czerwca 2022 roku, to już byłaby jakaś pomoc - mówi Anna Lis-Owczarek.
Piotr Laska proponuje również, by urealnić stawki za poszczególne świadczenia. Bo dzisiejsze kwoty praktycznie nie oddają rzeczywistych kosztów ponoszonych przez stomatologów.
O planowane zmiany w rozliczeniach ze stomatologami dziecięcymi i szkolnymi zapytaliśmy w NFZ. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na nasze pytania.