Kontur Polski, a w środku mała ławka. Dwa lata temu cała Polska dyskutowała o wielkich, dziwnych konstrukcjach, które stanęły w kilkunastu polskich miastach. Ławeczki patriotyczne, jak je nazywano, kosztowały kilka milionów złotych. Dziennikarze Wirtualnej Polski ustalili wówczas, że pieniądze na ich sfinansowanie wysupłały Bank Gospodarstwa Krajowego i rząd PiS. Do zbudowania instalacji i ich promocji rządzący wykorzystali fundusze na pilne i nieprzewidziane wydatki państwa.
Ławki patriotyczne były częścią akcji promującej polskie inwestycje. BGK informował wtedy, że koszt wyprodukowania jednej instalacji to 100 tys. zł netto. Projekt przygotowała i wykonała agencja Hackett Hamilton, wyłoniona w przetargu w lutym 2022 r. Wyprodukowano łącznie 16 instalacji - po jednej dla każdego województwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak skończyły ławki patriotyczne
Co się stało z obiektami, które niegdyś wywołały tak gorącą dyskusję? Zapytaliśmy o to Bank Gospodarstwa Krajowego. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy obiekty trafiły do utylizacji, czy może są gdzieś przechowywane.
"Od początku jednym z założeń kampanii było ponowne wykorzystanie elementów instalacji. I tak też się stało. Wszystkie elementy instalacji zostały przekazane do ponownego zagospodarowania w przestrzeni publicznej" - poinformowała nas Anna Czyż, rzeczniczka prasowa BGK.
Ławki stanęły w przyszpitalnym parku w Zabrzu. Deski po zdemontowaniu instalacji posłużyły do zbudowania tras turystycznych w parku krajobrazowym na Podhalu. Pozostałe elementy, tj. fragmenty konstrukcji stalowej, bloki betonowe oraz materiały drewnopochodne zostały przekazane jednej z gmin na południu Polski do wykorzystania przy realizacji inwestycji publicznych - wyjaśniła przedstawicielka banku.
Kosztowna inicjatywa
BGK i rząd przeznaczyli na ten cel duże pieniądze. Anna Czyż potwierdziła money.pl, że łączny koszt kampanii wyniósł 4,3 mln zł brutto. A sama instalacja 16 ławek w różnych miejscowościach Polski pochłonęła 1,6 mln zł netto.
Dodatkowo, na promocję akcji premier Mateusz Morawiecki przeznaczył 5 mln zł z rezerwy ogólnej budżetu państwa. Pieniądze z tego źródła powinny być wykorzystywane przede wszystkim na pilne i nieprzewidziane wydatki państwowe. Co ciekawe, identyczną kwotę w tym samym roku przeznaczono na zarybianie polskich obszarów morskich.
Problemy techniczne i fala krytyki
Zaraz po instalacji ławki zaczęły budzić wątpliwości - zwłaszcza jakość ich wykonania. Internauci publikowali w mediach społecznościowych zdjęcia pokazujące ślady korozji na konstrukcjach oraz odchodzącą farbę. Na oparciach ławek pojawiły się rdzawe plamy, mimo że - zgodnie z dokumentacją techniczną - miały być one odporne na działanie wody i zanieczyszczeń. Wskazywano, że są niedostępne dla osób niepełnosprawnych.
Instalacje stały się też obiektem żartów. Rządowy pomysł nazywano absurdem Wyśmiewano np. 15-punktowy regulamin korzystania z nich. Można się było z niego dowiedzieć, że podest ławki był zabezpieczony łańcuchem, a wejście i zejście na ławkę powinno odbywać się tylko za pomocą schodów, trzymając się poręczy.
W odpowiedzi na krytykę ówczesna prezes BGK Beata Daszyńska-Muzyczka tłumaczyła w radiu TOK FM, że nie są to zwykłe ławki, a "instalacja i cała konstrukcja, w środku jest postawiona ławka. Ale gdyby to była zwykła ławka, typowa do siedzenia, to by była zainstalowana na ziemi, tak jak normalnie można podejść i usiąść".
Warto dodać, że cała kampania społeczna nosiła nazwę "Inwestycje z polską flagą" i była realizowana przy współpracy Kancelarii Premiera z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Początkowo pojawiły się niejasności co do tego, która instytucja faktycznie odpowiada za projekt. Ówczesny rzecznik rządu Piotr Müller wyjaśniał, że kampania była autorstwa BGK, a rząd jedynie wspierał "logistyczne kwestie związane ze współpracą z wojewodami".
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl