12 czerwca szef Krajowej Administracji Skarbowej wyraził zastrzeżenia dla zatrudniania w oparciu o umowy B2B. Do fiskusa o opinię zabezpieczającą zwróciła się firma, która działa w formule spółki akcyjnej, ale chce założyć spółkę z o.o., w której będzie mieć 100 proc. udziałów.
"Planujemy wypowiedzenie umów o pracę z pracownikami ze spółki akcyjnej i zaproponowanie im przejścia na działalność gospodarczą. Następnie osoby te, będące już na samozatrudnieniu, będą współpracować z naszą spółką z o.o." - cytuje serwis Wyborcza.biz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Fikcyjne samozatrudnienie". Skarbówka uderza w B2B
Szef KAS odmówił wydania opinii zabezpieczającej (potwierdzającej, że sposób rozliczania podatków nie ma na celu obejścia prawa). Uzasadnił to obecnymi przepisami o PIT, które jasno mówią o ograniczeniu korzystania z tzw. fikcyjnego zatrudnienia.
"Jest to sytuacja, w której podatnik zakłada działalność gospodarczą, ale faktycznie realizuje usługi tylko na rzecz jednego podmiotu, najczęściej byłego pracodawcy i wykonuje obowiązki (często przedmiotowo pokrywające się z treścią świadczeń wykonywanych na podstawie stosunku pracy) w sposób charakterystyczny dla stosunku pracy (pod kierownictwem zleceniodawcy, w miejscu i czasie przez niego wskazanym)" - przypomniał szef KAS, cytowany przez serwis.
I wyraźnie podkreślił, że spółka wykazuje "sztuczne działanie", aby zapłacić niższe podatki.
Skończy się eldorado na B2B? "Duże znaczenie" stanowiska fiskusa
- To stanowisko skarbówki może mieć duże znaczenie dla osób samozatrudnionych - ocenia dr Łukasz Wacławik z wydziału zarządzania Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie w rozmowie z serwisem. Praca w ramach umowy B2B jest popularna szczególnie w branży IT, bo pozwala zarobić więcej.
Ale kontrakty B2B są oferowane w różnych branżach i różnych firmach, w tym także w Polskich Liniach Lotniczych LOT, również dla pracowników biurowych. Powód? Koszty. "Takie zatrudnienie zwyczajnie się pracodawcy opłaca, bo oszczędza m.in. na składkach ZUS" - czytamy. Pracownik z kolei może płacić np. 19-proc. podatek liniowy albo ryczałt w wysokości 8,5 lub 12 proc.
W przypadku umowy o pracę przekroczenie rocznych przychodów rzędu 120 tys. zł, a więc ok. 10 tys. zł miesięcznie, wiązałoby się z koniecznością płacenia podatku w wysokości 32 proc. A w dobrze wynagradzanym sektorze IT przekroczenie tego progu jest normą - pisze serwis.
Radca prawny Robert Nogacki z Kancelarii Prawnej Skarbiec również ocenia, że decyzja skarbówki ma duże znaczenie. "Skarbówka jasno stwierdziła, że wypychanie pracowników z umów o pracę na umowy B2B można potraktować nie tylko jako unikanie opodatkowania (bo zamiast PIT 12 lub 32 proc. można płacić podatek liniowy 19 proc. lub ryczałt od przychodów od 2 do 17 proc.), ale też jako fikcyjne samozatrudnienie" - czytamy w serwisie.
Cytowani w tekście prawnicy podkreślają, że konsekwencją fikcyjnego samozatrudnienia może być naliczenie zaległych podatków, zgodnie z zasadami obowiązującymi na etacie. Ukarany w ten sposób pracodawca mógłby później domagać się na drodze sądowej tej różnicy od pracowników.