Polscy przedsiębiorcy często korzystają z samochodów w ramach leasingu, a po zakończeniu umowy leasingowej decydują się na ich wykup na cele działalności lub prywatnie.
Wiąże się to przede wszystkim z atrakcyjną ceną wykupu oferowaną przez leasingodawcę. Firmy leasingowe sprzedają takie auta po preferencyjnych stawkach, nawet za symboliczny 1 proc. ich wartości.
Wielu przedsiębiorców unika płacenia podatków wykupując takie auto od firmy leasingowej do celów prywatnych. Obecnie, jeśli przedsiębiorca nabywa takie auto i nie zgłasza go w urzędzie skarbowym jako środka trwałego – to po upływie 6-miesięcy może je sprzedać i wówczas nie zapłaci od tego już ani złotówki podatku.
Efekt? Rynek leasingu rósł jak na drożdżach. Dla każdego nabywającego tak auto była to bowiem wielka okazja.
Od 2022 r. furtka pozwalająca na niepłacenie podatku zostanie zamknięta. Takie zapowiedzi wynikają ze zmian związanych z Polskim Ładem. Wykupienie samochodu poleasingowego do celów prywatnych, a następnie jego sprzedaż – bez względu na termin transakcji – będzie opodatkowana podatkiem dochodowym jako przychód z działalności gospodarczej.
To nie wszystko. Nowe przepisy mają również zapobiegać zgłaszaniu jako wkładu do spółki przeszacowanego majątku. O co tu chodzi? Przykładowo o nieuczciwą praktykę kupowania nowego drogiego samochodu i po kilku latach prywatnego używania go – wnoszenia go do firmy jako aktywa po zawyżonej cenie.
Przykładowo: Kowalski nabył w 2015 r. do celów prywatnych luksusowy samochód za ok. 1 mln zł. Po kilku latach eksploatowania go, gdy jego wartość rynkowa spadła o połowę, wniósł auto do swojej spółki jako swój udział i oszacował jego wartość na 1 mln zł.
Spółka odpisywała od podatku zawyżone odpisy amortyzacyjne i płaciła przez to niższe podatki.
Dzisiejsze przepisy pozwalają bowiem amortyzować wnoszony do firmy majątek po cenie jego zakupu, a nie według jego faktycznej wartości w momencie wniesienia go do firmy jako środek trwały.
Od przyszłego roku i to się zmieni. Od podatku będzie można odpisać od podatku tylko taką wartość, jaką przedstawia sobą taki używany samochód w momencie przyjęcia go do firmy, a nie od "historycznej" ceny jego nabycia.
Kowalski nie będzie mógł więc zgłosić od urzędu skarbowego limuzyny za 1 mln zł, ale samochód za pół miliona i od takiej kwoty liczyć odpisy amortyzacyjne.