Nawet 1,6 mld zł rocznie traci budżet przez brak podatku handlowego. Ten zawieszony jest już od 2016 roku. I co roku procedura wstrzymywania poboru jest odnawiana. Aktualnie przepisy mówią, że podatku handlowego sklepy nie muszą płacić do końca 2019 roku. Co dalej?
Sieci handlowe takie jak Lidl, Biedronka, ale też H&M czy polski Reserved mogły jednak bać się jego wprowadzenia od nowego roku. Powód? W wakacje unijny sąd orzekł, że podatek jest zgodny z unijnym prawem. Wcześniej kwestionowała to Komisja Europejska. I dlatego pobór podatku był zawieszony.
Początkowo rząd planował wprowadzić nową daninę szybko, bo już od września 2019 roku. Kiedy jednak Komisja Europejska postanowiła odwołać się od decyzji unijnego sądu, podatek znowu stał się problemem. Z jednej strony dodatkowe wpływy do budżetu by się przydały, z drugiej jednak istnieje ryzyko, że podatek zostanie w drugiej instancji zakwestionowany.
Obejrzyj: Wiceminister zapowiada uproszczenie systemu. "Jest taka wola"
- Do czasu ostatecznego wyroku nikt podatku wprowadzać nie będzie – usłyszeliśmy w kręgach rządowych. Informację potwierdziliśmy w dwóch źródłach.
Co na to ministerstwo finansów, które formalnie musi złożyć wniosek do Sejmu o przedłużenie zawieszenia podatku? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że do niego ta decyzja jeszcze nie dotarła. A z racji politycznego charakteru podatku nikt przed szereg tu nie wyjdzie.
Prawda jest jednak taka, że napisanie ustawy wstrzymującej podatek to kwestia pół dnia. Nikomu więc się nie spieszy.
- Na mocy obowiązujących przepisów pobór tzw. podatku handlowego jest zawieszony do końca 2019 roku. Projekt budżetu państwa na 2020 rok nie zakłada wpływów z jego tytułu – głosi oficjalne stanowisko resortu finansów przesłane money.pl.
Podobnie kilka dni temu wypowiadał się w programie "Money. To się liczy" wiceminister finansów Leszek Skiba. - Oczekujemy, że wyrok będzie korzystny dla Polski. Musimy mieć jednak czarno na białym tę sprawę - stwierdził pytany, czy resort nie chciałby pobierać pieniędzy wcześniej.
Przypomnijmy, że podatek handlowy uderza głównie w duże sieci. Płacić mają go sklepy o przychodach powyżej 17 mln zł miesięcznie. Do 170 mln zł stawka wynosi 0,8 proc. Powyżej 170 mln zł miesięcznie - rośnie do 1,4 proc.
Tak duże przychody mają głównie koncerny takie jak Lidl, Biedronka, Auchan czy także sieci agd/rtv albo odzieżowe.
PiS uchwalił nowy podatek, bo choć sklepy mają miliardowe przychody, to często nie płaciły podatku wcale. To nie do końca prawda. Biedronka w zeszłym roku zapłaciła ponad 500 mln zł samego podatku CIT, a Rossmann ponad 230 mln zł.
Z drugiej strony tajemnicą poliszynela jest, że podatek nie ma celu stricte fiskalnego. Dodatkowe 1,6 mld zł to w skali budżetu nie są duże pieniądze. Po co więc podatek? Aby pomóc małym polskim sklepom.
- Czekamy na propozycję samego polskiego handlu, aby ewentualnie doprecyzować przepisy – usłyszeliśmy w kręgach rządowych.
Niektórzy już sobie sprytnie radzą z podatkiem. Na przykład Media Expert podzielił swoje wszystkie sklepy na oddzielne spółki. Efekt? Podatku nie zapłaci wcale.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij na nam #dziejesie