Rząd publicznie, ustami premiera Morawieckiego, mówił, że składka zdrowotna dla przedsiębiorców płacących podatek od przychodów pozostanie ryczałtowa – przypomina Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, Adam Abramowicz.
Przypomina, że dziś składkę oblicza się na podstawie 75 proc. średniego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw z IV kwartału poprzedniego roku. A po zmianach zapowiadanych w Polskim Ładzie byłaby ona naliczana od 100 proc. średniego wynagrodzenia, co spowodowałoby jej podwyżkę o 128 zł miesięcznie.
Tymczasem projekt ustawy podatkowej, do której dotarł money.pl, idzie w zupełnie innym kierunku. Według niego ryczałtowcy mieliby zapłacić składkę zdrowotną w wysokości 25 proc. stawki swojego podatku.
Przykładowo, lekarz na ryczałcie, który będzie od przyszłego roku miał obniżony podatek z 17 proc. do 14 proc., zapłaci 3,5 proc. składki od swoich przychodów (ryczałtowcy płacą podatki od swoich przychodów, a nie od dochodów; nie mają oni obowiązku ani potrzeby ewidencjonować ponoszonych kosztów), natomiast księgowa na ryczałcie, która pozostanie na swojej dotychczasowej stawce 17 proc., zapłaci 4,25 proc. składki zdrowotnej.
Firmy boją się inwestować
Zdaniem profesora Pawła Wojciechowskiego przedsiębiorcy są bardzo zaniepokojeni przeciekami medialnymi na temat planowanych zmian w podatkach. – Koncepcje w rządzie stale się zmieniają i co gorsze nie są one prawdopodobnie uzgodnione wcześniej w ramach koalicji – ocenia nasz rozmówca.
Zaznacza, że nie wyszliśmy jeszcze z pandemii i nie wiadomo, co nastąpi jesienią, więc zaskakiwanie przedsiębiorców ciągłymi zmianami podatkowymi może być groźne dla gospodarki, gdyż firmy wstrzymują się z inwestycjami. – Ten chocholi taniec nie rokuje dobrze – wzdycha ciężko nasz rozmówca i dodaje, że "miał być ład, a jest niepokój".
- Apelowaliśmy do premiera Mateusza Morawieckiego, by do końca pandemii nie wprowadzał nieuzgodnionych zmian podatkowych. Dialog rządu powinien odbywać się z organizacjami, które są reprezentatywne dla środowiska biznesu. Rzecznik MŚP nie ma takiej legitymacji – podkreśla nasz rozmówca.
Prof. Wojciechowski uważa, że skutek nieprzemyślanych pomysłów podatkowych może być zaskakujący. Chodzi o to, że w czasie pierwszych lockdownów pracownicy byli wypychani z etatów na umowy cywilnoprawne i samozatrudnienie. Podobnie może być teraz z namawianiem przez rząd podatników do przechodzenia na ryczałt, który ma być korzystniejszy od podatku na zasadach ogólnych.
Sprawiedliwe podatki?
Tezę tą słyszymy również w Ministerstwie Finansów. Twierdzi ono, że przechodzenie na ryczałt ma być dla większości podatników korzystnym rozwiązaniem. Na tyle korzystnym, że trzeba temu postawić pewną tamę. Chodzi o to, że podatki dla ryczałtowców, których jest w kraju ok. 1,2 mln, mają być progresywne. To oznacza, że najbogatsi zapłacą najwięcej i zmiana sposobu opodatkowania wiele im nie pomoże.
- Nie może być tak, że taką samą składkę zdrowotną zapłaci przedsiębiorca na ryczałcie, który ma przychód w wysokości 50 tys. zł miesięcznie i ten, który ma tylko 5 tys. zł miesięcznie. Teraz walka idzie o to, by nie zwolnić bogatych ryczałtowców z płacenia wyższych podatków – mówi nam wprost wysokiej rangi urzędnik resortu finansów, który prosi o anonimowość.
Zaznacza przy tym, że żadna koncepcja dotycząca składek zdrowotnych nie jest jeszcze przesądzona, ale jego zdaniem opcja, by wszyscy płacili po równo takie same składki na zdrowie, jest raczej wykluczona.
Podobnie jak pomysł wprowadzenia górnego limitu dla składek zdrowotnych, tak by po przekroczeniu pewnego pułapu przychodów przedsiębiorcy przestawali je płacić.
Tak jest w przypadku składek społecznych. Tyle tylko, że w przypadku składek społecznych ZUS kiedyś musiałby przedsiębiorcom te wysokie składki w postaci bardzo wysokich świadczeń zwrócić, stąd też i limit. Tymczasem składka zdrowotna ma być od przyszłego roku daniną, której nie będzie można już odpisać od podatku.
Na ryczałcie czekają was pułapki
Przedsiębiorcy, którzy zachęcani są przez premiera Morawieckiego do przechodzenia na ryczałt, zwracają również uwagę, że w razie konieczności uzyskania kredytu w banku, w przypadku ryczałtowców, są z tym poważne problemy.
Tak jak wspomnieliśmy wyżej, ryczałtowcy rozliczają się ze swoich przychodów, nie ewidencjonują kosztów prowadzenia działalności. Bankom jest trudno na podstawie tylko deklaracji podatkowej oszacować ich dochód, a co za tym idzie - również i zdolność kredytową.
– Rzeczywiście może być tak, że jeden przedsiębiorca na ryczałcie będzie miał wysokie koszty prowadzenia firmy, a inny dużo mniejsze. Przy takim samym przychodzie ich zdolności kredytowe mogą więc być różne. Dlatego przy ubieganiu się o kredyt ryczałtowcy powinni dostarczyć bankom też inne dowody świadczące o ich zdolności kredytowej – mówi wprost wiceprezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek.