Kwota wolna od podatku jest jednym z podstawowych elementów systemu podatkowego, chociaż samo pojęcie nie występuje w ustawie o podatku PIT. Jest ona wyliczana pośrednio ze skali podatkowej, będąc ilorazem najniższej stawki podatku, czyli 12 proc. i tzw. kwoty zmniejszającej podatek, wynoszącej 3 600 zł. Kwota ta oraz stawka 12 proc. przekładają się na kwotę wolną w wysokości 30 000 zł, choć tej wartości na próżno szukać w ustawie.
Kwota wolna od podatku. Jak było kiedyś?
Z kwoty wolnej od podatku mogą skorzystać tylko podatnicy, którzy osiągają dochody opodatkowane według skali podatkowej. Są to w szczególności dochody z tytułu: umowy o pracę, zlecenia, umowy o dzieło, wynagrodzenie służb mundurowych, z kontraktu menadżerskiego, ze sprawowania funkcji członka zarządu, prokurenta na mocy powołania, tzw. inne dochody, dla których nie ma zasad szczególnych czy dochody z prowadzenia działalności gospodarczej, o ile podatnik wybiera opodatkowanie według skali podatkowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W pierwotnym tekście ustawy z 1992 r. kwota wolna wynosiła 4 mln 320 tys. ówczesnych złotych (PLZ - przed denominacją), przy stawce podatku 20 proc. i kwocie zmniejszającej podatek wynoszącej ówczesne 864 tys. zł.
Przeliczając stare złote na nowe (po denominacji), byłaby to kwota mniej imponująca, bo wynosząca jedynie 432 zł, ale zaznaczmy, że płaca minimalna wynosiła wówczas 1 mln 300 tys. zł. Kwota wolna była więc ponad trzy razy wyższa od minimalnego wynagrodzenia. Składki zdrowotnej nie było.
W kolejnych latach kwota wolna od podatku zmieniała się w następujący sposób:
Od 1998 r. wyodrębniono składkę zdrowotną, ale początkowo w całości można ją było odliczyć od podatku. Wyodrębnienie miało poprawić zarządzanie finansowaniem służby zdrowia. Dopiero kolejne zmiany spowodowały, że składka zdrowotna wzrosła do 9 proc. dochodu, z czego tylko 7,75 proc. można było odliczyć od podatku. Reszta, a więc 1,25 proc. jej podstawy, była daniną na rzecz Narodowego Funduszu Zdrowia.
W latach 2009-2016 r. kwota wolna od podatku wynosiła 3 091 zł i był to najdłuższy okres w historii podatku PIT, gdy kwota wolna nie ulegała zmianie.
W 2015 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy o kwocie wolnej są niekonstytucyjne. Nie zawierają bowiem mechanizmu korygowania tej kwoty tak, by zapewniła ona co najmniej minimum egzystencji.
Niekonstytucyjne przepisy traciły moc 30 listopada 2016 r. W praktyce oznaczało to ryzyko, że obywatele świadomi swoich praw będą mogli wszczynać postępowania podatkowe żądając uwzględnienia kwoty wolnej w wysokości stanowiącej minimum egzystencji w swoich sprawach.
W efekcie kwotę wolną podwyższono do 6,6 tys. zł, a następnie do 8 tys. zł. Ale jednocześnie wprowadzono jej zróżnicowanie. W maksymalnej wysokości przysługiwała ona wyłącznie osobom o bardzo niskich dochodach, dla większości podatników nic się nie zmieniło, a najlepiej zarabiający podatnicy z dochodami powyżej 127 tys. zł całkowicie utracili prawo do kwoty wolnej.
30 tys. zł kwoty wolnej przyszło z Polskim Ładem
Największy skokowy wzrost kwoty wolnej miał związek z Polskim Ładem. Kwota wolna urosła wtedy do 30 tys. zł. Dodatkowo został podwyższony próg podatkowy z 85 528 zł do 120 tys. zł. Zarazem odebrano jednak podatnikom prawo do odliczenia od podatku zapłaconej składki zdrowotnej, co spowodowało, że grono tych, którzy zyskiwali na tej reformie, było ograniczone.
Najlepiej zarabiający tracili na zmianach, a ujemne skutki podatkowe "średnio" zarabiających miały być zneutralizowane do zera poprzez skomplikowaną konstrukcję tzw. ulgi dla klasy średniej. Co więcej, zmienione zasady wyliczania zaliczki na podatek w ciągu roku spowodowały, że kwoty netto w pierwszych miesiącach roku dla wielu podatników, nawet tych, którzy mieli teoretycznie zyskać na reformie, były niższe niż przed jej wprowadzeniem.
Wskutek protestów społecznych w ciągu roku 2022 dokonano kolejnych zmian, likwidując ulgę dla klasy średniej i obniżając stawkę podatku z 17 proc. do 12 proc. Taki stan utrzymuje się do chwili obecnej.
W Sejmie znajdują się aktualnie dwa projekty dotyczące podniesienia kwoty wolnej od podatku do wysokości równej 12-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę, ale nie mniejszej niż 60 000 zł. Oba zostały skierowane do dalszych prac w Komisji Finansów Publicznych. Jest jednak mało prawdopodobne, że znajdzie się większość sejmowa gotowa do przegłosowania tych projektów.
Ministerstwo Finansów podtrzymuje, iż postulat dotyczący podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł pozostaje aktualny. Jako możliwą datę realizacji podaje jednak termin "do końca kadencji", wskazując, że taka zmiana wymaga nie tylko analiz, ale przede wszystkim zmian w systemie finansowania samorządów.
W odpowiedzi na jedną interpelacji poselskich MF wyjaśniało, iż według szacunkowych obliczeń na danych waloryzowanych na 2025 r. podwyższenie kwoty wolnej do wysokości 60 tys. zł rocznie spowodowałoby spadek dochodów sektora publicznego o ok. 52,5 mld zł. O tyle zmniejszyłyby się łącznie wpływy z podatku PIT do budżetu państwa i jednostek samorządu terytorialnego, które partycypują we wpływach z tytułu tego podatku.
Poza oczywistym skutkiem w postaci ubytków budżetu państwa, podwojenie kwoty wolnej wywołałoby też określone skutki dla obywateli.
Podwojenie kwoty wolnej. Skutki dla Polaków
W wartościach nominalnych największą korzyść z podwyższenia kwoty wolnej do 60 000 zł osiągnęliby pracownicy zarabiający powyżej 7 000 zł brutto. Ich przeciętne wynagrodzenie netto wzrosłoby o 300 zł miesięcznie i o 3 600 zł w skali roku. Natomiast procentowo zmiany najmocniej odczuliby pracownicy zarabiający ok. 6 000 zł brutto, bo dzięki tej zmianie osiągnęliby 7 proc. podwyżkę kwoty netto.
Co ważne ze społecznego punktu widzenia, istotnie wzrósłby odsetek osób niepłacących żadnych podatków. Taka sytuacja dotyczyłaby pracowników zarabiających lekko powyżej 6 000 zł miesięcznie (przy podstawowych kosztach uzyskania przychodów i braku Pracowniczych Planów Kapitałowych jest to kwota 6 084 zł brutto). Ich dochód, po odliczeniu składek ZUS i kosztów, w całości zmieściłby się kwocie wolnej.
Trudno oszacować, jaki byłby udział podatników niepłacących podatków w liczbie podatników ogółem, ale z całą pewnością byłby to spory odsetek.
GUS dopiero II połowie 2024 r. rozpocznie comiesięczną publikację mediany wynagrodzeń brutto. Ostatnia prezentowana wartość (na podstawie sprawozdania realizowanego co dwa lata przez jednostki sprawozdawcze o liczbie pracujących 10 i więcej osób) wynosiła 5701,62 zł brutto i była o 22,8 proc. wyższa od przeciętego miesięcznego wynagrodzenia ogółem, które wówczas wynosiło 7001,28 zł.
Stosując tę samą proporcję w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw z I kw. 2024 r., szacunkowa mediana wynosi 6 536,47 zł brutto, a więc jest jedynie o kilkaset złotych wyższa od wynagrodzenia, przy którym podatek PIT w ogóle się nie pojawia.
To by oznaczało, że istotna część społeczeństwa nie zapłaci podatku PIT. Taka sytuacja stawiałaby pod znakiem zapytania sens utrzymywania ulg podatkowych, bo spora grupa podatników systemowo nie mogłaby z nich korzystać, a to podważałoby racjonalność ustawodawcy. Ulgi podatkowe powinny bowiem stymulować pożądane społecznie postawy i zachowania podatników, ale jeśli powoła społeczeństwa nie mogłaby po nie sięgnąć, to trudno mówić, że taki cel byłby realizowany.
Prawo do ulg zachowaliby jedynie ci lepiej zarabiający. Argument dotyczący dewaluacji znaczenia ulg był już zresztą podnoszony przy okazji obniżenia stawki PIT z 17 proc. do 12 proc. Pojawiły się wówczas głosy o utracie atrakcyjności tych ulgi. Są to ulgi odliczane od dochodu, więc osoby płacące podatek według stawki 32 proc. "zyskują" co do zasady 32 proc. poniesionych wydatków, ci, którzy płacą podatek według stawki 12 proc. - tylko 12 proc. wydatków, natomiast ci, którzy nie płacą podatku w ogóle, z ulg nie skorzystają.
Należy oczywiście mieć na względzie, że jeśli obietnica podwojenia kwoty wolnej od podatku zostanie zrealizowana za 3-4 lata, to inflacja i wzrost wynagrodzeń w pewien sposób zamortyzują efekt, o którym mowa wyżej.
Wiele osób może też postrzegać fakt niepłacenia podatku PIT przez istotną część podatników jako zaletę. Warto jednak wskazać, że jeśli ktoś nie płaci podatku PIT, traci również prawo do przekazywania kwot na rzecz organizacji pożytku publicznego (OPP), co w istotny sposób odbija się na wysokości dochodów tych podmiotów, ale także na strukturze darczyńców, co w konsekwencji mocno zachwiałoby rynkiem organizacji charytatywnych.
Już zmiana w 2022 r. związana ze zwiększeniem kwoty wolnej do 30 000 zł spowodowała znaczny spadek osób płacących podatek, a więc uprawnionych do wsparcia organizacji pożytku publicznego. Żeby wyrównać straty tych organizacji, zwiększono prawo do przekazania określonego podatku z 1 proc. do 1,5 proc., ale skutki zwiększenia kwoty wolnej do 60 000 zł byłyby dużo bardziej dotkliwe.
Wpływ podwyższenia kwoty wolnej na organizacje pożytku publicznego
Dane porównawcze z lat 2004-2022 pokazywały, że liczba podatników przekazujących 1 proc. na rzecz OPP sukcesywnie rosła:
- w 2020 r. było to 14,8 mln podatników
- w 2021 r. było to 15,3 mln podatników
- w 2022 r. było to 15,9 mln podatników
W 2023 r. liczba podatników, którzy dokonali przekazania 1,5 proc. należnego podatku, wynikającego z rozliczenia za 2022 r., na rzecz organizacji pożytku publicznego spadła do 12,7 mln podatników, a więc ponad 3 mln osób.
Należy więc sobie zadać pytanie, czy rozsądną alternatywą do podwojenia kwoty wolnej od podatku PIT nie jest wprowadzenie mechanizmu automatycznej waloryzacji kwoty wolnej oraz progów podatkowych tak, aby ich wysokość nie zależała jedynie od decyzji politycznej lecz zmieniała się wraz ze wzrostem wynagrodzeń i kosztów utrzymania.
Warto też rozważyć ustanowienie stawki pośredniej pomiędzy 12 proc. a 32 proc. Różnica w stawkach wynosząca 20 proc. jest duża. Wiąże się to z istotnym zmniejszeniem kwoty netto w miesiącu przekroczenia progu podatkowego, co dla osób, które na co dzień nie mają do czynienia z podatkami, często bywa zaskoczeniem, a w konsekwencji dużym problemem.
Dla money.pl Małgorzata Samborska, doradca podatkowy