Rosyjski dyktator Władimir Putin po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę oraz - w efekcie - nałożenie na Rosję serii sankcji przez Zachód, mógł się szeroko uśmiechać, wskazując, jak wielkie przychody zapewniły krajowi gwałtownie drożejące surowce energetyczne. I to mimo faktu, że musiał szukać nowych klientów.
Wojenne eldorado dla Rosji jednak się skończyło wraz z ustabilizowaniem cen. Ochłodzenie sytuacji na rynku pokazuje np. sytuacja na stacjach paliw w Polsce, gdzie np. za litr oleju napędowego nie płaci się ponad 7 zł.
"Gazeta Wyborcza" wnioskuje, że o rosnących problemach finansowych Rosji - której budżet uzależniony jest od surowców energetycznych - świadczy fakt, że Kreml w tym roku głębiej sięgnie do portfeli obywateli i na konta rosyjskich firm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyższe podatki i nowe opłaty
Jedną ze zmian w systemie podatkowym Rosji, jest odejście od podatku liniowego. Jak pisaliśmy w lipcu w money.pl, wprowadzono więcej progów podatkowych.
Za dochód od 2,4 mln do 5 mln rubli rocznie stawka wzrosła do 15 proc., od 5 mln do 20 mln rubli - do 18 proc., z 20 mln do 50 mln rubli - do 20 proc., ponad 50 mln rubli - do 22 proc. Stawka dla obywateli o dochodach poniżej 2,4 mln rubli rocznie pozostała na poziomie 13 proc.
To nie koniec. Firmy z kolei zostały od początku roku obciążone podatkiem w wysokości 25 proc., a nie 20 proc.
"Jeszcze większy podatek rząd Rosji postanowił ściągnąć od kontrolowanej przez państwo spółki Transnieft, zarządzającej siecią rurociągów do transportu ropy naftowej i paliw. Ze swoich zysków brutto Transnieft będzie musiała przekazać fiskusowi 40 proc. jako podatek CIT" - pisze "GW".
"Firmy informatyczne, które przez ostatnie trzy lata były w Rosji zwolnione z CIT, od tego roku będą płacić ten podatek według ulgowej stawki 5 proc." - dodaje dziennik.