Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział podpisanie rozporządzenia przedłużającego zerowy VAT na żywność na 2024 r. Według Piotra Müllera przedłużenie ma dotyczyć pierwszych trzech miesięcy roku. - Przedłużamy zerowy VAT na kwartał, oczekując, że Sejm w tym czasie przyjmie ustawę w tym zakresie - oświadczył rzecznik rządu. Co to oznacza dla milionów Polaków codziennie kupujących żywność?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Decyzja to wg Tuska "numerek" propagandowy
Na ten ruch ze strony rządu Morawieckiego zdążył już zareagować premier i przyszły minister finansów.
- To jeden z ostatnich numerów, żeby nie powiedzieć numerków, jakie PiS w ostatnich dniach demonstruje. We wrześniu premier Morawiecki przedstawił budżet, w którym nie było zerowego VAT-u. Teraz więc naprawiają w ostatniej chwili swoje własne grzechy, myśląc, że zrobią nam na złość i pokażą, jak bardzo są hojni dla ludzi. Prawda jest jednak bezlitosna. Proszę, nie dajcie się nabierać na ich propagandowe numerki - powtórzył w Sejmie Donald Tusk, typowany na nowego premiera.
Z kolei Andrzej Domański, przyszły minister finansów poinformował, że decyzja nowej koalicji ws. zerowego VATu na żywność nastąpi po dokładnym zapoznaniu się ze stanem finansów publicznych, czyli po jego wejściu do resortu finansów.
- W budżecie na 2024 r. ten VAT był podniesiony do 5 proc. Po wejściu do Ministerstwa Finansów, po dokładnym zapoznaniu się ze stanem finansów publicznych, podejmiemy stosowną decyzję - przekazał Domański.
Przypomnijmy, że koszt wydłużenia zerowej stawki na cały rok MF szacowało na 11 mld zł, czyli sam I kwartał kosztowałby budżet kraju niecałe 3 mld zł.
Sam Morawiecki jest zdania, że pieniądze na te wydatki są zabezpieczone, choć nie było ich w planach. - Nowa większość rządowa wymyśla różne tłumaczenia, np. że nie zabezpieczyliśmy na to pieniędzy w budżecie. To oczywiście nieprawda, bo te pieniądze są - zapewniał w środę. Nie wskazał jednak źródeł finansowania.
Przywrócenie VAT na żywność ciosem w nową koalicję
Ekonomiści są zgodni: przywrócenie 5-proc. stawki VAT od nowego roku oznaczałoby na dzień dobry podbicie inflacji, co mogłoby być problemem dla nowego rządu.
- Stawka VAT na towary żywnościowe ma kluczowe znaczenie dla przyszłorocznej ścieżki inflacji, gdyż powrót do dominującej stawki 5 proc. podbija inflację o ok. 0,9 punktu procentowego - wylicza Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Gdy jednak zerowy VAT się utrzyma, a nowy rząd wprowadzi także mrożenie cen energii do czerwca 2024 r. niewykluczone, że tuż przed samymi wyborami samorządowymi ekipa Donalda Tuska może odtrąbić sukces, gdyż inflacja mogłaby spaść nawet poniżej 3 proc., czyli do celu Narodowego Banku Polskiego (2,5 proc. z odchyleniem w górę lub w dół o 1 punkt procentowy).
- Jeżeli obie zmiany faktycznie wejdą w życie, nasza prognoza inflacji na pierwsze miesiące przyszłego roku przesunie się wyraźnie w dół - niewykluczone, że w takim scenariuszu na koniec kwartału stopa inflacji spadłaby poniżej 3 proc. dok do roku (r/r) - szacują specjaliści Santander Bank Polska.
Problem z inflacją jeszcze nie odszedł
Ale im dalej w las, tym gorzej. Tak jak pisaliśmy w money.pl już nie raz, nie da się trwale sztucznie obniżać cen. Kiedyś trzeba je odmrozić i wrócić do "normalności", czyli przywrócić VAT.
- W kolejnych miesiącach następowałoby jednak odbicie inflacji w górę, w kierunku 6-7 proc. w II półroczu. O ile koszt zamrożenia cen prądu ma być sfinansowany opłatą nałożoną na Orlen, to niższa stawka VAT na żywność pomniejszałaby dochody budżetu - dodają.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy zakładał, iż średnioroczna wartość inflacji w 2024 roku wyniesie w Polsce 6,4 proc. Wyższa we Wspólnocie ma być jedynie na Węgrzech (6,6 proc.). Z kolei na sam koniec przyszłego roku nad Wisłą wzrost cen ma już być najwyższy w całej Unii.
Za to w miniony czwartek prezes NBP na konferencji prasowej powiedział, że spadek inflacji jest na ścieżce zmierzającej do celu inflacyjnego NBP, który powinien zostać osiągnięty w ciągu dwóch lat.
- Wypowiedź prezesa sugeruje, że przełomowy dla dalszych ruchów Rady może być marzec - wtedy Rada uważniej przyjrzy się perspektywom inflacji przy okazji nowej projekcji, wtedy też wyeliminowane powinny zostać główne czynniki niepewności dotyczące m.in. cen regulowanych - tłumaczą analitycy PKO BP. Czyli właśnie m.in. stawek VAT na produkty żywnościowe.
Kpina i pośmiewisko
Money.pl rozmawiał nie tak dawno z prof. Witoldem Modzelewskim, specjalistą w zakresie podatków i prawa podatkowego, a w latach 1992-96 wiceministrem finansów odpowiedzialnym za przebudowę prawa podatkowego. Jak nas przekonywał, podniesienie podatku VAT na żywność do 5 proc. od pierwszego stycznia byłoby "absurdalnym posunięciem, negatywnie rzutującym na wizerunek naszego państwa, które wystawia rząd na kpinę i pośmiewisko".
- Po prostu takich rzeczy się nie robi. Nie podnosi się podatku od towarów, zwłaszcza w przypadku podstawowych artykułów żywnościowych, od pierwszego stycznia. Jeśli z jakiegoś ważnego powodu ktoś już chce podnieść ten podatek i dobrze to uzasadni, to należałoby odroczyć termin podnoszenia VAT-u do lutego lub marca. W ogóle powrót do 5-prcentowej stawki powinien być progresywny, należałoby ten proces rozłożyć w czasie. Przykładowo: najpierw ponieść VAT do 2 proc. od marca, a następnie do 5 proc. od wczesnej jesieni - wskazywał nasz rozmówca.
W jego opinii więc nie opodatkowuje się podstawowych artykułów spożywczych, które decydują o poziomie życia najbiedniejszych.
- Jeśli konsument będzie biednieć, bo więcej będzie wydawać na żywność, to nie będzie wzrostu gospodarczego i nie będzie podstawowych dochodów. To konsument finansuje budżet, wydając na towary wyżej oprocentowane - wyjaśniał prof. Modzelewski.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl