W piątek ministerstwo zdrowia opublikowało wykaz prac legislacyjnych, w którym znalazł się projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów.
W skrócie - przepisy, które nakładają dodatkowe opłaty na producentów, dystrybutorów i sprzedawców słodkich napojów, produktów wysokocukrowych, a także tzw. małpek i suplementów diety. Pisaliśmy o tym w money.pl.
Branża nie ukrywa, że to dla niej bardzo złe rozwiązanie. Jak słyszymy, jest to "populizm i wylewanie dziecka z kąpielą".
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
- Taki podatek cukrowy nie ma nic wspólnego z prozdrowotnym charakterem. Tu chodzi tylko o cel fiskalny i ściągnięcie pieniędzy z konsumentów - twierdzi w rozmowie z money.pl Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Nie ma bowiem wątpliwości, że przy wprowadzeniu podatku, za wszystko zapłacą konsumenci. Producenci na pewno przerzucą wyższe koszty na cenę produktu.
Przedstawiciel branży wskazuje, że nałożenie dodatkowych obciążeń nie wpłynie na mniejsze spożycie cukru wśród obywateli. Jako dowód przedstawia doświadczenia innych krajów.
- W Wielkiej Brytanii ostatnio opublikowano raport, w którym jasno widać, że po wprowadzeniu podatku spożycie cukru wcale nie spadło - twierdzi Gantner. I dodaje, że Brytyjczycy po prostu spożywają teraz produkty gorszej jakości, często słodzone zamiennikami.
Gantner podkreśla również w money.pl, że przeciwko takiemu podatkowi protestują również rolnicy, szczególnie producenci cukru. Wystosowali nawet do ministra rolnictwa wspólne pismo, pod którymi podpisało się 8 organizacji rolniczych.
"Podatek cukrowy będzie miał niekorzystny wpływ na kondycję polskiego sektora produkcji cukru w tym głównie krajowych producentów cukru, a co za tym idzie również na polskich rolników, producentów buraka cukrowego" - czytamy w liście do ministra Ardanowskiego.
Dyrektor Generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności podkreśla również, że podatek uderzy przede wszystkim w małych i średnich przedsiębiorców. Tak samo, jak miało to miejsce na Węgrzech.
- Będą oni szukali dostępu do tańszego surowca, a tu znacznie silniejszą pozycję będą mieli największy producenci. Dlatego dla tych mniejszych już nie wystarczy - tłumaczy Andrzej Gantner.
W efekcie ich koszty będą wyższe, a to musi przełożyć się na wzrost cen. W wielkich firmach będzie można to sobie jakoś zrekompensować.
Branża ma żal, że nikt z nią nie konsultuje podobnych pomysłów. - Martwi nas to, że zamiast usiąść do stołu i wspólnie poszukać rozwiązań, jak zmniejszyć kaloryczność produktu, wprowadza się tak szkodliwe przepisy - mówi Andrzej Gantner. Tymczasem z producentami nikt na ten temat nie rozmawiał.
- Nie tędy droga. Jesli chce się uczyć konsumentów, to trzeba postawić przede wszystkim na edukację, a nie wprowadzanie podatków - puentuje dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl