Księgowi firm chwytają się za głowę. Miało być prosto, a wyszło jak zawsze. Przepisy podatkowe są tak niejednoznaczne, że przedsiębiorcy właściwie nie widzą, jak mają je stosować.
Trafnie ujął to na łamach "Rzeczpospolitej" Radosław Żuk, doradca podatkowy, partner w ECDP TAX.
– Najpierw fiskus wprowadza ułatwienia dla firm. Potem się okazuje, że nowe przepisy są skomplikowane i problematyczne, a przedsiębiorcy nie są w stanie ich zrozumieć. Skarbówka ogłasza więc, że potrzebne są objaśnienia i prosi o konsultacje – zaznacza.
Estoński CIT. Może nie być tak łatwo
I nie jest w tej opinii odosobniony, bo jak wyjaśnia dziennikowi Cezary Szymaś, współwłaściciel biura rachunkowego ASCS-Consulting, urzędnicy nie mają praktycznej wiedzy i nie są w stanie przewidzieć, ile dodatkowej pracy i wątpliwości przynoszą ich pomysły.
Za przykład mogą posłużyć ostatnie zmiany podatkowe choćby w postaci tzw. SILM VAT i przepisów o korektach. Według resortu finansów miało być uproszczenie w rozliczeniach.
Okazuje się jednak, że zastępujące potwierdzenia odbioru faktur korygujących uzgodnienia między kontrahentami są niejasne dla przedsiębiorców. Ci więc stosują jeszcze stare metody, inni nowe. Są wątpliwości co do terminów i interpretacji.
W efekcie potrzeba było aż 123 stron objaśnień dla nowych rozwiązań.
Podobnie sprawa ma się z estońskim CIT. Tu skarbówka musiał rozpisać się na kolejne 123 strony, aby wytłumaczyć na czym polega udogodnienie. Jak pisze Rzeczpospolita, niewiele spółek chce więc przecierać szlak.
– Zasady estońskiego CIT są jednak tak skomplikowane, że firmy nie chcą ryzykować – mówi dziennikowi Radosław Żuk. Trudne do spełnienia są warunki jego stosowania (np. poziom inwestycji), łatwo do niego stracić prawo (np. przy restrukturyzacjach) - wylicza ekspert.