W 2015 roku organy podatkowe wypłaciły podatnikom 14,3 mln zł z tytułu odszkodowań za błędne decyzje. W 2020 roku ta kwota spadła do 210 tys. zł. To i tak więcej niż w 2019 roku, gdy organy wyceniły swoje winy na 250 zł. Nie tysięcy – po prostu 250 zł. Kwota ta została podzielona między dwóch podatników, którzy wykazali, że skarbówka w nieuzasadniony sposób zarzuciła im przestępstwa podatkowe. Liczby przytacza "Dziennik Gazeta Prawna" powołując się na informacje z Ministerstwa Finansów. Stanowią one odpowiedź na interpelację poselską.
Widać wyraźnie, że organy podatkowe coraz mniej skłonne są zadośćuczynić za błędy, których się dopuszczają. Niskie kwoty odszkodowań nie wynikają z coraz większej nieomylności urzędników, lecz są wynikiem tego, że podatnikom coraz trudniej jest wygrać sprawę, w której stroną pozwaną jest urząd skarbowy – przekonują rozmówcy "DGP".
Interpelacja dotycząca wysokości wypłacanych odszkodowań była nawiązaniem do sprawy giełdowej spółki MGM (dystrybutora elektroniki). Organ podatkowy zarzucił jej, że rozliczała się w nieprawidłowy sposób. Postępowanie trwało przez kilka lat i zakończyło się wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego na korzyść spółki. Cóż z tego, skoro przez urzędnicze oskarżenia praktycznie przestała istnieć. "DGP" przypomina kazus Optimusa – potężnej firmy, którą zniszczyły toczące się przez lata procesy. Ostatecznie sąd nie dopatrzył się nieprawidłowości, ale nie było już czego reanimować.
Przykładów firm, które zamiast się rozwijać, koncentrują cała swoja uwagę na przygotowaniu się do złożonego postępowania podatkowego, jest wiele. Jeśli nawet po miesiącach urząd umorzy sprawę przyznając, że nieprawidłowości nie było, nie jest to równoznaczne z jakimkolwiek odszkodowaniem za wyrządzoną przy okazji szkodę. O to każdy podatnik musi zawalczyć sam, angażując się w kolejne postępowanie. To zabiera czas i pieniądze. Jak pokazują zaprezentowane przez MF liczby, topnieje grono podatników, którzy mają ochotę i siłę, by dochodzić swoich praw. Nawet jeśli mają rację.