Opinia dr Marka Ignaszaka, pracownika naukowego na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie, powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. To format dyskusji na ważne, ale kontrowersyjne tematy społeczne i ekonomiczne. Tematem przewodnim szóstej edycji tego projektu jest kształt polskiego systemu podatkowo-składkowego. Zastanawiamy się, czy jest sprawiedliwy i efektywny. Tekst dr Ignaszaka jest polemiką z artykułem dr hab. Michała Brzezińskiego, profesora ekonomii na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, który opublikowaliśmy tydzień temu. Równolegle publikujemy polemikę prof. Brzezińskiego z pierwszym tekstem dr Ignaszaka. Dyskusję poprzedziła sonda wśród szerokiego grona ekonomistów.
Zgadzam się z wieloma przesłankami z eseju prof. Michała Brzezińskiego, który ukazał się w money.pl przed tygodniem. Co ciekawe, z tych samych przesłanek wyciągam jednak inne wnioski dla polityki gospodarczej.
Po pierwsze zgadzam się z tym, że nierówności dochodowe mają koszty społeczne. Mamy wiele badań potwierdzających, że nierówny dostęp do edukacji prowadzi do złej alokacji talentu w gospodarce, co ciąży na dobrobycie. Dla przykładu, gdyby w USA w drugiej połowie ubiegłego wieku nie otwarto dostępu do edukacji i specjalistycznych zawodów dla kobiet i mniejszości etnicznych, to dochód na mieszkańca w tym kraju byłby nawet o 40 proc. niższy, niż jest obecnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie można karać za wiedzę i pracowitość
Nie zgadzam się natomiast z tym, że to jest argument za progresywnym opodatkowaniem. Po pierwsze, nawet gdy bogatych opodatkujemy bardziej, biedni wciąż nie będą mieli środków na ukończenie wyższej edukacji. Mogą im w tym natomiast pomóc bezwarunkowe transfery, o których wspominałem w swojej opinii sprzed tygodnia. Po drugie, jeśli progresywne opodatkowanie obniża podaż pracy osób o najwyższej produktywności, to też mamy do czynienia ze złą alokacją talentu w gospodarce i ma to podobne koszty dla zamożności społeczeństwa.
Po trzecie wreszcie, źródłem przewagi edukacyjnej dzieci z rodzin o wysokim statusie jest to, że ich rodzice inwestują w swoje pociechy czas i pieniądze. Z punktu społecznego, są to inwestycje o ogromnej stopie zwrotu i powinniśmy do nich wręcz zachęcać. Rozwiązaniem problemu nierówności edukacyjnych nie może być obniżenie opłacalności edukacji poprzez progresywnym podatek. Zamiast tego, powinniśmy zwiększać publiczne wydatki na edukację tak, aby dzieci, których rodzice nie mogą sobie na to pozwolić, dostały tyle samo czasu i pieniędzy co dzieci z bogatych domów. Jak sfinansować takie wydatki publiczne? Znowu, nie ma to nic wspólnego z progresją. Jak pokazałem tydzień temu, system liniowy i progresywny mogą wciąż zapewnić taki sam całkowity przychód.
Polski system podatkowy jest wadliwy, ale nie przez brak progresji
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że polski system podatkowy jest bardzo źle zaprojektowany. Większość obciążeń podatkowych spada na klasę średnią natomiast niektórzy przedsiębiorcy i wysoko opłacani pracownicy płacą wręcz procentowo niższe podatki niż klasa średnia. Ale znowu, jest to argument za ujednoliceniem podatków i usunięciem luk prawnych. Poprawi to alokację zasobów w gospodarce, ponieważ praca i kapitał będą płynęły tam, gdzie są najbardziej produktywne, a nie tam, gdzie są najmniej opodatkowane. Nie ma to jednak nic wspólnego z progresywnością systemu jako takiego a jedynie likwidacją ulg podatkowych.
W całej dyskusji brakuje mi refleksji nad kosztami opodatkowania pracy. Progresja podatkowa bowiem również pogarsza alokację talentu w gospodarce. Jest tak samo kosztowna, jak nierówny dostęp do edukacji. Mamy wiele dowodów na to, że najlepsi naukowcy czy inżynierowie migrują do jurysdykcji o niższych krańcowych podatkach dla najbogatszych. Jest to jeden z powodów, dla którego Europa przegrywa z Ameryką konkurencję o najbardziej utalentowanych pracowników (można o tym przeczytać tutaj, lub tutaj).
Teoria opodatkowania sugeruje, że wydatki publiczne powinniśmy finansować, opodatkowując te zasoby, które są najmniej elastyczne. To znaczy takie zasoby, których podaż na rynku zmienia się bardzo niewiele w odpowiedzi na opodatkowanie. Praca jest powszechnie uważana za taki czynnik produkcji. W konsekwencji teoretyczne badania sugerują jako optymalną aż 90 proc. krańcową stawkę opodatkowanie dla najlepiej zarabiających pracowników (np. tutaj). Jest to podobna wartość do krańcowej stawki obowiązującej w latach 60. XX wieku w USA, kiedy to kraj ten rozwijał się bardzo dynamicznie i generował mnóstwo innowacji. Z drugiej strony, ponieważ kapitał jest bardzo mobilny - może na przykład uciec za granicę lub "zniknąć" w wyniku braku inwestycji - optymalne opodatkowanie kapitału jest w teorii bardzo niewielkie (słynny wynik badań mówi wręcz o jego zerowym opodatkowaniu w pewnych przypadkach). Moja teza jest jednak taka, że XXI wiek zmienia tę kalkulację.
Dawne prawidłowości dzisiaj nie działają
Po pierwsze, samo uwzględnienie w optymalnym systemie podatkowym możliwości bezwarunkowych transferów drastycznie obniża optymalną progresywność systemu podatkowego (źródło). Po drugie, współczesna gospodarka opiera się w coraz większej mierze na wysoko wykształconej sile roboczej, która jest dużo bardziej mobilna niż pracownicy w latach 60. XX w. Wiąże się to z rozwojem internetu, pracy zdalnej i globalizacji, które umożliwiają migrację (lub telemigrację) za pracą w praktycznie nieograniczonym wymiarze. Dowody na takie zachowania najbardziej utalentowanych pracowników przytoczyłem w jednym z poprzednich paragrafów.
Ponadto edukacja sama w sobie jest dużo bardziej elastyczna niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Najlepsi pracownicy kończą często studia magisterskie lub doktoranckie, które wymagają czasu i pieniędzy. Jeśli zwrot z tej edukacji będzie silnie opodatkowany, bodźce do podejmowania tego wysiłku i wydatków są dużo mniejsze. Nie wprost potwierdza to sam prof. Brzeziński, pisząc o tym, że bogatsi inwestują dużo więcej w edukację.
Polska w ostatnich trzech dekadach dokonała niespotykanego skoku rozwojowego, stając się jednym z najszybciej rozwijających się państw na świecie. Ewidentnie musimy robić coś dobrze i relatywnie niska progresja podatkowa nie stanowiła do tej pory bariery rozwojowej. Oczywiście, można powiedzieć, że rozwijaliśmy się jeszcze szybciej gdyby podatki były bardziej progresywne, ale nie widzę dobrych dowodów na poparcie tej tezy.
Zgadzam się z wieloma przesłankami prof. Brzezińskiego. Wyciągam z nich jednak inne rekomendacje dla ministra finansów. Likwidacja nierówności jest możliwa nawet przy liniowym systemie opodatkowania. Tak jak ważna jest troska o koszty nierówności, nie powinniśmy zapominać o konieczności dostarczania pracownikom bodźców do pracy, zdobywania wykształcenia oraz do pozostania w kraju.
Autorem opinii jest dr Marek Ignaszak, adiunkt na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie. Wcześniej pracował i uczył na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz w London School of Economics.