Ulga na robotyzację ma zwiększyć automatyzację w polskim przemyśle. Jak podaje "Rzeczpospolita", obecnie w naszym przemyśle pracuje ok. 13,5 tys. robotów. Rząd chciałby, żeby za pięć lat było ich ok. 34–35 tys.
Dlatego od nowego roku ma obowiązywać nowa ulga - firmy będą mogły odliczyć od podstawy opodatkowania dodatkowe 50 proc. kosztów zakupu robotów przemysłowych i ich oprogramowania.
Także od stycznia ma wejść w życie tzw. estoński CIT, przedstawiany przez rząd jako rewolucja dla setek tysięcy firm. Dzięki nowemu rozwiązaniu nie płaciłyby one podatku, gdy inwestują swoje zyski. Dopiero przy ich wypłacie trzeba by było podzielić się z państwem.
Do tego dochodzą ułatwienia dla inwestorów, jak tzw. paszport VIP, który miałby ułatwić zagranicznej firmie szybkie przejście ścieżki administracyjnej, czy preferencje podatkowe dla reinwestycji w ramach stref inwestycyjnych.
Jednak diabeł tkwi w szczegółach, a nowe propozycje mogą się okazać cukierkiem dla nielicznych. Jak już pisaliśmy m.in. w money.pl wysokie obostrzenia dotyczące estońskiego CIT czynią z niego rozwiązanie dla nielicznych.
Jak natomiast zauważa „Rzeczpospolita”, eksperci wytykają, że z jednej strony mamy ogłaszane nowe ulgi, z drugiej pojawiają się nowe obciążenia fiskalne. Chodzi o np. podatek od sprzedaży detalicznej, opłatę cukrową czy zmiany w opodatkowaniu spółek komandytowych.
– Do tego dochodzą zapowiedzi systemowych, bardzo niebezpiecznych dla firm rozwiązań związanych z rozszerzoną odpowiedzialnością podmiotów zbiorowych i groźbą konfiskaty prewencyjnej. Takie propozycje legislacyjne budzą obawy, czy polska rzeczywiście może stać się atrakcyjnym, przyjaznym rynkiem do inwestowania – zauważa cytowany przez gazetę Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Czytaj też: Luka VAT znów wzrośnie. Powyżej średniej UE
Inwestycje w II kwartale tego roku spadły aż o 10,9 proc., czyli najmocniej ze wszystkich komponentów PKB.