Opinia dr hab. Michała Brzezińskiego, profesora ekonomii na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. W naukach społecznych, w tym w ekonomii, na jedno pytanie istnieje często wiele różnych odpowiedzi. O takich spornych kwestiach dyskutują zaproszeni do Ringu ekonomiści. Tematem przewodnim szóstej edycji tego projektu jest kształt polskiego systemu podatkowo-składkowego. Zastanawiamy się, czy jest sprawiedliwy i efektywny. Prof. Brzeziński polemizuje z dr Markiem Ignaszakiem, wykładowcą na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie. Jest to jego drugi głos w tej dyskusji. Równolegle publikujemy drugą opinię Marka Ignaszaka.
Zgadzam się z dwoma tezami wyrażonymi w tekście Marka Ignaszaka oraz w opiniach większości ekonomistów ankietowanych przez money.pl w sprawie progresywności polskiego systemu podatkowo-składkowego (54 proc. spośród 57 ankietowanych zgodziło się z tezą, że system ten jest niedostatecznie progresywny - red.).
Po pierwsze, system ten jest zbyt skomplikowany. Zawiera zbyt wiele ulg, odliczeń, zwolnień i przepisów. Niektóre grupy podatników mogą wybierać pomiędzy wieloma sposobami rozliczenia podatkowego. Przykładowo, osoby rozpoczynające działalność gospodarczą mają do wyboru aż pięć sposobów rozliczenia: ryczałt z przychodów ewidencjonowanych, progresywna skala podatkowa, podatek liniowy, zwykły CIT (po założeniu spółki) lub tzw. CIT estoński. Umożliwia to przedsiębiorcom o odpowiednio wysokich dochodach płacenie niższych podatków niż podatnicy rozliczający się według skali podatkowej i prowadzi do degresywności całego systemu.
Nie ulega wątpliwości, że takie spektrum możliwych rozliczeń dla jednej grupy zawodowej nie może być optymalne. Nie zostało ono też zaplanowane przez racjonalnego ustawodawcę. Jest raczej tak, że preferencyjne formy rozliczeń zostały wywalczone przez prężnie działające grupy interesów reprezentujące przedsiębiorców. Psują one system zmniejszając wpływy podatkowe państwa.
Druga teza, z którą się zgadzam, dotyczy wspomnianej już degresywności systemu podatkowo-składkowego w naszym kraju. Większość ankietowanych ekonomistów uważa, że degresywność należałoby zlikwidować, czyli doprowadzić do sytuacji, w której podatnicy o wysokich dochodach płacą proporcjonalnie przynajmniej tyle samo podatków co klasa średnia. To usunęłoby najbardziej rażącą wadę systemu. Jednak jak wskazywałem w moim pierwszym tekście, teoria ekonomii i badania empiryczne wskazują, że dalej idąca reforma – umiarkowanie progresywne podatki dochodowe, dzięki którym bogaci płacą podatki proporcjonalnie wyższe niż klasa średnia, byłaby jeszcze bardziej efektywna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbyt wysokie podatki mogą szkodzić, ale jesteśmy od tego daleko
Prostą reformą, która jednocześnie uprościłaby system oraz zlikwidowała jego degresywność (oraz umiarkowanie zwiększyła progresywność) byłoby objęcie wszystkich dochodów i wszystkich podatników wspólną skalą podatkową (podobną do tej istniejącej w Polsce obecnie). Jednocześnie zlikwidowane zostałyby wszelkie ulgi, zwolnienia i alternatywne sposoby rozliczenia. Taka reforma zwiększyłaby progresję oraz dochody podatkowe państwa raczej bez istotnych negatywnych konsekwencji dla bodźców do pracy i prowadzenia działalności gospodarczej.
Zgadzam się bowiem również z Markiem Ignaszakiem, że progresywne podatki mogą w pewnym stopniu zmniejszać bodźce do pracy i innowacji. Każdy podatek czy regulacja rządowa ma zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje. Żeby stwierdzić, czy wprowadzenie danej reformy jest opłacalne, należy porównywać korzyści ze stratami. W moim poprzednim artykule argumentowałem, że teoria ekonomii i badania empiryczne pokazują, że umiarkowana progresja podatkowa zwiększa dochody podatkowe bez negatywnych konsekwencji dla bodźców do pracy, wzrostu gospodarczego czy innowacji.
Nie przekonuje was teoria? Spójrzcie na USA
Tym, których nie przekonują wyniki badań naukowych, chciałbym zwrócić uwagę na doświadczenia USA. Każdy przyzna, że jest to dynamiczna gospodarka, która pozwala działać przedsiębiorcom w relatywnie mało skrępowany sposób. Gospodarka USA jest także bardzo innowacyjna, a w ostatnich latach wydaje się rozwijać wyraźnie szybciej niż większość gospodarek UE.
Tymczasem, jak pokazują badania, które ukazały się w tym tygodniu, system podatkowo-składkowy w USA jest znacznie bardziej progresywny niż w Polsce. Średnia stopa opodatkowania wynosi tam ok. 25 proc. dla podatników w środku rozkładu dochodów i rośnie stopniowo w sposób ciągły, osiągając ok. 33 proc. dla 10 proc. podatników o najwyższych dochodach i ok. 37 proc. dla 1 proc. najbogatszych.
Twój e-PIT będzie niedostępny. Ministerstwo ostrzega
W Polsce, jak wskazywałem w pierwszym tekście, stopa opodatkowania dla 5 proc. podatników osiągających najwyższe dochody spada i osiąga ok. 20 proc. dla najbogatszych. Przykład USA potwierdza wyniki ogólniejszych badań, które wskazują, że umiarkowana progresja podatkowa nie jest szkodliwa dla rozwoju gospodarczego, a daje korzyści w postaci wyższych dochodów podatkowych państwa.
Autorem opinii jest dr hab. Michał Brzeziński, profesor na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, współautor wydanej w 2024 r. książki "Nierówności po polski. Dlaczego trzeba się nimi zająć, jeśli chcemy dobrzej przyszłości nad Wisłą".