O przykłady zniszczeń, jakie wyrządzają gwałtowne zjawiska atmosferyczne, nie jest trudno. I to nawet jeśli pominiemy trawione pożarami południe Europy i skupimy się na Polsce. Do zalań dochodzi regularnie od wiosny. Trąba powietrzna, która na wschodzie Wielkopolski 19 sierpnia zerwała siedem dachów, była też siódmą, jaką odnotowano od początku roku w naszym kraju.
Co więcej, możemy się spodziewać, że tego typu zjawiska będą częstsze. Od lat naukowcy m.in. z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ (IPCC) ostrzegają, że jedną z konsekwencji zmian klimatycznych jest nasilenie ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak długotrwałe fale upałów i susze czy silne ulewy i związane z nimi powodzie.
- Wyższe temperatury skutkują silniejszym parowaniem i większym prawdopodobieństwem silnych opadów. Niestety nie oznacza to zmniejszania się problemów z suszą. Sumy opadów rosną przede wszystkim tam, gdzie i tak były wysokie. W innych miejscach - na przykład w Polsce - widzimy raczej zastąpienie umiarkowanych opadów ulewami przeplatającymi się z długimi okresami bez deszczu. Częstość i zasięg susz rosną. Jeżeli nie zatrzymamy ocieplania się klimatu, będą rosnąć dalej - komentuje dr Aleksandra Kardaś z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i z redakcji portalu Nauka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To dopiero początek
Prof. Artur Magnuszewski, hydrolog z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW, członek Komitetu Gospodarki Wodnej Polskiej Akademii Nauk, ostrzega natomiast, że przed gwałtownymi opadami nie uciekniemy. Ponadto nie unikniemy również powodzi błyskawicznych i nagłych wezbrań rzek. Jak wyjaśnia, rozrost miast i ich uszczelnianie wywołują zjawisko powstawania wysp ciepła.
Latem jest to bardzo widoczne. Zabetonowane, nagrzane słońcem miasto zmienia się w wyspę ciepła, a to wywołuje silniejsze prądy konwekcyjne, czyli zwiększa dynamikę atmosfery oraz zdolność do tworzenia się chmur burzowych i występowania nagłych, obfitych opadów - wyjaśnia naukowiec.
- Kanalizacja w miastach zbiera wodę opadową i ścieki. To systemy budowane w XIX i XX wieku. Przy ówczesnej powierzchni miast, ich strukturze, zagęszczeniu zabudowy i dużej powierzchni niezabetonowanej nie było problemu z przechwyceniem deszczówki - dodaje.
Fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski z Instytutu Geofizyki UW również potwierdza, że katastrofalne nawałnice będą coraz częstsze, do czego przyczynia się człowiek. Jego zdaniem - o ile ludzie nie zmniejszą emisji gazów cieplarnianych w skali globalnej, to potężne nawałnice mogą zdarzać się w Europie nawet co kilka lat.
"Ostatnie kilkanaście godzin przyniosło potężne opady, a poranek będzie bardzo trudny - chociaż deszcz już nie pada tak mocno, to zalanych zostało wiele budynków, piwnic, garaży i ulic, a nawet głównych tras. Na stacji Bielany łączna suma sięgnęła 119,5 mm, zaś tylko w nocy 96,3 mm. Jest to absolutny rekord - poprzedni z czerwca 1987 wynosił 69 mm. Rekord padł także na Okęciu: 93,8 mm (względem poprzedniego 75,8 mm)" - podał w nocy z poniedziałku na wtorek profil "Pogoda w stolicy, jak i w okolicy" na FB, pisząc o "absolutnym rekordzie" opadów w Warszawie.
Jak ubezpieczyć nieruchomość przed nawałnicami?
Jeśli gwałtowne zjawiska, siejące zniszczenie, mają się nasilać, to decyzja o tym, jak ubezpieczyć nieruchomość, np. dom czy mieszkanie, staje się jeszcze ważniejsza niż dotychczas. W związku z tym poprosiliśmy o poradę ekspertów ubezpieczeniowych, na co zwracać uwagę, zawierając polisę ubezpieczeniową.
Pierwsze i najważniejsze, na co zwróciłbym uwagę przy zawieraniu ubezpieczenia, to jest wariant ubezpieczenia nieruchomości. Rozróżniamy dwa główne: ryzyka nazwane oraz All Risk. Ryzyka nazwane to jest zbiór zdarzeń, za które towarzystwo weźmie odpowiedzialność w razie wystąpienia szkody, czyli np. takie podstawowe jak zalanie, pożar, powódź czy przepięcia. All Risk to jest wariant szerszy, który cechuje się tym, że z definicji to są wszystkie nagłe zdarzenia, powodujące szkodę na ubezpieczonym mieniu z zastrzeżeniem ogólnych wyłączeń zgodnych z OWU (ogólne warunki ubezpieczenia - red.) - mówi Michał Lenart z multiagencji ubezpieczeniowej Multi Progress w rozmowie z money.pl.
Na czym polega różnica? Michał Lenart podaje abstrakcyjny przykład komety, która uderza w dom. Jeśli w pierwszym wariancie taka sytuacja nie została uwzględniona w ryzykach nazwanych, to odszkodowania nie będzie. W przypadku All Risk, jeśli w OWU nie ma zapisu, że polisa nie obejmuje komety, to straty zostaną powetowane.
- Następna rzecz to ubezpieczenie nieruchomości samej w sobie, czyli murów, stałych elementów jak podłogi, ściany, tynki, drzwi, okna - wszystkich tych elementów, które są przytwierdzone na stałe. To np. kuchnia w zabudowie, czy szafy zabudowane. Wszystko to, co bez użycia dodatkowych narzędzi nie jest się w stanie wynieść. Mamy również coś takiego, jak ruchomości, czyli wszystko to, co wypadnie po obróceniu domu czy mieszkania do góry nogami. Mówimy np. o ubraniach, elektronice, meblach nie w zabudowie itd., które zostaną zalane, jeśli wiatr zerwie dach, lub dojdzie do kradzieży - mówi Lenart.
Do tego ekspert poleca, aby polisę rozszerzyć o odpowiedzialność cywilną. - To ubezpieczenie nie na samą nieruchomość, ale na wypadek, jeśli nieumyślnie spowodujemy szkody na mieniu albo osobie trzeciej. Załóżmy, że jest chore drzewo, ktoś informuje oficjalnie właściciela, że ono wymaga usunięcia, ale właściciel tego nie robi, a drzewo spada na dom sąsiada. Ktoś musi zapłacić i wtedy zadziała nam tzw. OC w życiu prywatnym - podpowiada.
Jak cena takiego pakietu różni się od podstawowej? - Przy dzisiejszych cenach mieszkań, All Risk jest droższe, ale to może być różnica 100-200 zł w skali roku. Dla przykładu robiłem wczoraj ubezpieczenie mieszkania na przeszło 2,5 mln zł. Za ubezpieczenie nieruchomości z różnego rodzaju dodatkami klient zapłacił niecałe 900 zł - zdradza ekspert.
Niewiedza szkodzi
Eksperci zwracają uwagę, że ważne jest, aby wiedzieć, co dokładnie obejmuje polisa. Teoretycznie jest to oczywiste, ale często bywa, że myślimy o tym dopiero po szkodzie.
- Znakomita większość osób ma ubezpieczenie, które kupiło w banku przy kredycie hipotecznym. To ubezpieczenie jest lepsze czy gorsze, ale zwykle ono zadziała w przypadku takich deszczy nawalnych i wichur, jakie mamy ostatnio. Natomiast trzeba zwrócić uwagę, że ono zadziała w przypadku poważnych strat, czyli np. zerwanego dachu itp. Zwykle klienci nie mają jednak świadomości, że polisa nie obejmuje elementów wykończeniowych, np. drzwi wewnętrznych, a także mienia wewnątrz lokalu - mówi z kolei Aleksandra Krajnik, ekspertka od ubezpieczeń nieruchomości, w rozmowie z money.pl.
Michał Lenart zwraca uwagę, że banki udzielające kredytu zawsze ubezpieczają wyłącznie to, czego są właścicielami z umowy kredytowej, czyli budynek w stanie deweloperskim. Dlatego warto ubezpieczyć także wspomniane ruchomości.
Czego nie robić, by dostać odszkodowanie po zalaniu domu?
Aleksandra Krajnik podkreśla, że warto weryfikować, czy sumy odszkodowawcze w polisie są urealnione. - Podam prosty przykład. Bank wymaga ubezpieczenia na wartość kredytu, np. 300 tys. zł. Taka była wartość mieszkania podczas zakupu 15 lat temu. Teraz to mieszkanie jest po remontach i warte 700 tys. zł. W związku z tym, jeżeli polisa jest kontynuowana z roku na rok, bez najmniejszej refleksji, to się później okazuje, że odszkodowanie w przypadku szkody jest rażąco niskie - mówi ekspertka.
Przytacza również, czego na pewno się wystrzegać, gdy już dojdzie do strat. - Częstą przyczyną odmowy odszkodowania jest to, że klienci po prostu nie wiedzą, w którym momencie i jak szkodę likwidować - twierdzi.
- Jeśli mamy np. szkodę zalaniową, to mamy obowiązek zapobiec rozprzestrzenianiu się szkody. Oczywiście własne bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale jeśli zerwie nam dach, to trzeba go zabezpieczyć np. plandeką. Robimy wtedy dokumentację fotograficzną, opis sytuacji i niezwłocznie informujemy ubezpieczyciela - opowiada.
Przykład? - Miałam kilka lat temu taką historię, że klientka zgłosiła szkodę po tym, jak już miała całą nieruchomość wyremontowaną po bardzo poważnym zalaniu. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, dlatego że przyszedł rzeczoznawca i nie był w stanie tej szkody ocenić - tłumaczy.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl