W połowie września samochód, którym podróżował komendant główny policji Marek Boroń dachował na A1 na wysokości miejscowości Szałsza, gmina Zbrosławice. Szef policji wraz z kierowcą jechał na Śląsk w związku z obowiązkami związanymi z powodzią. Tylko solidna konstrukcja i poduszki powietrzne, które "otuliły" jadących, ocaliły im życie - informuje dziennik.
Jak wynika z informacji "Rz", śledztwo wszczęto pod kątem nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Kluczowe jednak będą opinie biegłych. - Obie opinie, z zakresu medycyny oraz dotycząca stanu technicznego pojazdu, powinny być gotowe do końca października - mówi "Rz" Karina Spruś, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Dodaje, że "nie ustalono dotychczas prędkości, z jaką poruszał się samochód".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po dachowaniu ze służbowego BMW został wrak, nadaje się tylko do kasacji. Jak wynika z ustaleń dziennika, BMW X6 zostało kupione na przełomie 2021/2022 r. przez poprzedniego szefa KGP gen. Szymczyka z myślą o długich podróżach. Służyło m.in. do wyjazdów na granicę z Białorusią. Jego wartość dziś szacowana jest na ok. 350 tys. zł. Samochód nie miał ubezpieczenia AC, bo to norma od lat. Policja nie płaci autocasco ani za radiowozy, ani za drogie pojazdy szefostwa.
Policjanci sami wykupują ubezpieczenia aut
- Ubezpieczenie pojazdów policji w zakresie AC jest ekonomicznie nieuzasadnione. Jego koszty w skali roku kilkukrotnie przewyższają koszty powstałych szkód - tłumaczy w rozmowie z "Rz" Katarzyna Nowak, rzeczniczka KGP. Dodaje, że zawarcie umowy AC wiązałoby się z koniecznością udostępnienia towarzystwom wrażliwych danych dotyczących wyposażenia poszczególnych pojazdów.
W efekcie policjanci sami wykupują więc ubezpieczenia. Jeżeli go nie mają, za zniszczenia muszą płacić z własnej kieszeni - do wysokości trzech pensji - ujawnia dziennik.