Nad Europejskim Centrum Odszkodowań (EuCO) — dawniej najjaśniejszą gwiazdą branży odszkodowawczej (mowa o firmach, które żyją z prowizji od wywalczonego od ubezpieczyciela odszkodowania na rzecz poszkodowanego klienta) — zbierają się ciemne chmury.
Z raportu opublikowanego na koniec kwietnia wynika, że ubiegły rok spółka giełdowa zamknęła pod grubą kreską (skonsolidowana strata netto przekroczyła 20 mln zł). Ujemny wynik to początek problemów — upraszczając, dał on obligatariuszom zielone światło do postawienie długu w stan wymagalności. Zdecydują o tym w drodze głosowania w najbliższą środę. Zapytaliśmy kierownictwo EuCO drogą mejlową o plan powrotu do rentowności — odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy.
Stan zapalny
Strata finansowa jest pokłosiem odpisów spowodowanymi utratą wartości dwóch spółek córek. Pierwsza to Centrul European de Despăgubiri, czyli rumuńska firma odszkodowawcza. Tutaj sprawa jest na tyle skomplikowana, że zagadkę: co się stało z portfelem prowadzonych spraw, rozwikłać usiłuje polska delegacja oraz zewnętrzny audytor. Zarząd w mejlu przesłanym do naszej redakcji odradza wszelkie spekulacje na ten temat, bo mogą wprowadzać w błąd.
Druga kłopotliwa spółka córka to EucoVipcar — odpowiada za wynajem samochodów zastępczych. Według zarządu, jej problemom winna jest pandemia, a dokładnie: obostrzenia z nią związane, czyli lockdown i praca zdalna, bo "ograniczyły mobilność społeczeństwa do minimum", co przełożyło się na spadek zainteresowania ofertą wynajmu samochodów. Oliwy do ognia zdaniem szefostwa dolała niestabilna sytuacja geopolityczna oraz finansowa w kraju u na świecie. Splot tych wydarzeń zmusił ich do zmiany planów strategicznych, czyli rezygnacji z zakupu nowych samochodów i konieczności obniżenia wartości spółki.
Wzrost napięcia
Problemy spółki stresują akcjonariuszy. Pod koniec marca tego roku Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia (NWZ) zażądał Media Venture Capital FIZ AN (posiada 6,23 proc. akcji). Losem EuCO żywo interesują się forumowicze "Bankiera" (w rękach mniejszościowych inwestorów jest blisko 36-procentowy pakiet akcji). Trudno się im dziwić.
Zdaniem naszego rozmówcy, który zastrzega sobie anonimowość, inwestorów mierzi nie tyle nieefektywna działalność wypożyczalni aut w pandemii, ile fakt, że EuCO kupiło ją latem 2017r., czyli zanim zaczęły się jej problemy, od Krajowych Inwestycji Kapitałowych (KIK), za ponad 25 mln zł kontrolowanych przez Krzysztofa Lewandowskiego, założyciela i prezesa giełdowej grupy EuCO.
Modna branża
Początki legnickiej firmy odszkodowawczej EuCO sięgają 2004 r. Sześć lat później spółka zadebiutowała na warszawskim parkiecie. W szczytowym momencie za jej akcje trzeba było zapłacić ponad 50 zł, a obecnie — niecałe 2 zł. Grupa założona przez Krzysztofa Lewandowskiego, który wciąż stoi na jej czele, dokonała ekspansji na rynki Europy Środkowo Wschodniej — obecna jest w Czechach, Rumunii, na Słowacji i Węgrzech. Była liderem regionu. Od kilku jej gwiazda blednie.
— Kilka lat temu spółka zniknęła mi z radaru, nie wiem co się w niej dzieje — stwierdza Marcin Broda, analityk Ogmy, wydawcy "Dziennika Ubezpieczeniowego", który rynek ubezpieczeniowy zna jak własną kieszeń.
Dodaje, że złote czasy w branży minęło, ale nie oznacza to, że źle się tym spółkom wiedzie.
W przeszłości EuCO o palmę pierwszeństwa konkurowało z Votum. Dziś to niedościgniony lider rynku odszkodowawczego, który w ciągu ostatnich kilkunastu lat mocno ewoluował — z ponad tysiąca firm zostało na nim niewielu graczy. Udziały rynkowe trafnie obrazuje kapitalizacja giełdowych spółek. W przypadku Votum wynosi ona 293 mln zł, EuCO — 11 mln zł, Auxilii — 9 mln zł.
Zyskowny biznes
Zapytaliśmy prezesa największej z tych spółek, czy biznes odszkodowawczy nadal się opłaca.
— Oczywiście! W ubiegłym roku była to najbardziej rentowna gałąź biznesu w grupie Votum. Pomimo że obecnie jesteśmy bardziej znani z obsługi frankowiczów — miesięcznie pozyskujemy od 800 do 1000 kredytobiorców — to każdego miesiąca pozyskujemy również ok. 300 klientów ubezpieczeniowych. Ta liczba na tle historycznych 2 tys. może nie robić wrażenia. Chciałbym jednak zaznaczyć, że pod względem rentowności jest o wiele bardziej kaloryczna — przekonuje Bartłomiej Krupa, prezes grupy Votum.
Klientami Votum są głównie ciężko poszkodowani w wypadkach oraz bliscy takich osób. Spółka nie obsługuje praktycznie już w ogóle takich spraw jak np. uraz kręgosłupa wskutek kolizji, w przypadku którego kwota roszczenia jest relatywnie niewielka w stosunku do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wyczerpuje się też baza spraw historycznych, do których wrota kilka lat temu otworzyło orzeczenie Sądu Najwyższego — chodzi o dochodzenie odszkodowań za wypadek nawet sprzed 20 lat.
Votum podobnie jak EuCO rozpychało się za granicą, ale w tej chwili wycofuje się z obcych rynków. Jeszcze przed wybuchem wojny zakończyła działalność w Ukrainie. Sprzedało też biznes słowacki i dopina na ostatni guzik menedżerski wykup spółki czeskiej. Obecnie koncentruje się na rodzimym rynku, bo jak twierdzi prezes, jest co na nim robić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rokowania dla EuCO
Zapytaliśmy Bartłomieja Krupę o to, czy jego konkurent ma szansę stanąć na nogi?
— Według mnie to nie jest oczywiste. W przypadku firm odszkodowawczych głównym motorem napędowym biznesu jest sieć sprzedaży bezpośredniej. W przypadku EuCO nie widać znaczącej aktywności pośredników, podczas gdy my nadal ich rekrutujemy i rozwijamy się pod tym względem — odpowiada prezes Votum.
EuCO to nie pierwsza firma odszkodowawcza z problemami.
— Polski rynek miał niestety doświadczenia z upadłościami takich firm, czy sprzeniewierzeniem pieniędzy z odszkodowań dla poszkodowanych w wypadkach. Oczywiście trudna sytuacja finansowa konkretnej firmy może być przejściowa, ale nawet przejściowe problemy z wypłacalnością stanowią poważne zagrożenie dla poszkodowanych reprezentowanych przez takie firmy. W najlepszym przypadku poszkodowany otrzyma pieniądze z dużym opóźnieniem. Poszkodowani muszą mieć gwarancję bezpieczeństwa swoich pieniędzy — uważa Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polska Izba Ubezpieczeń (PIU).
Klient w pułapce
Według niego warto wrócić do pomysłu uregulowania działalności odszkodowawczej, w tym do rozwiązania, które nakazuje wypłatę odszkodowań i świadczeń bezpośrednio uprawnionym. Kilka lat temu PIU apelowała o regulacje. Nawet została usłyszana — jej sprzymierzeńcem został senator Grzegorz Bierecki, który pilotował prace nad stosownym projektem ustawy, jednak ubito go na etapie prac sejmowych. Za sprawą EuCO temat regulacji wraca do debaty publicznej.
— Dziś najczęściej umowa z firmą odszkodowawczą przewiduje, że to na jej rachunek płyną wszystkie pieniądze z odszkodowania od ubezpieczyciela, następnie firma potrąca z tej kwoty swoje wynagrodzenie i dopiero wtedy pozostałą kwotę otrzymuje poszkodowany. To wadliwy model, który powoduje, że w momencie kłopotów finansowych firmy odszkodowawczej, kłopoty z otrzymaniem pieniędzy może mieć też poszkodowany w wypadku, często potrzebujący natychmiastowego leczenia czy rehabilitacji. Niestety w przypadku upadłości takiej firmy szanse odzyskanie pieniędzy z wypłaconego przez zakład ubezpieczeń odszkodowania są niewielkie — uzasadnia potrzebę regulacji prezes PIU.