880 mln zł, czyli o 12 proc. więcej niż rok wcześniej - tyle według najnowszych danych Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) wydaliśmy na prywatne polisy zdrowotne w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku. W tym czasie liczba osób objętych takim ubezpieczeniem wzrosła o 10,6 proc. i wyniosła 4,08 mln.
Skąd takie wzrosty? Izba reprezentująca interesy ubezpieczycieli wskazuje, że z jednej strony rośnie potrzeba uzupełnienia publicznego systemu o dodatkowe rozwiązania wspierające dbanie o zdrowie. Z drugiej: polisy prywatne obejmują coraz szerszy zakres usług. Czyli oprócz podstawowej ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, obejmują też dostęp do kompleksowych badań i profilaktyki.
Na same świadczenia zdrowotne poza systemem publicznym rocznie wydajemy z własnej kieszeni ponad 30 mld zł, nie licząc leków i parafarmaceutyków. W tym roku na prywatne ubezpieczenia zdrowotne wydamy ponad miliard złotych. Wydatki na ubezpieczenia zdrowotne w porównaniu z tym, ile w ogóle wydajemy prywatnie na zdrowie, są niewielkie. Należy dążyć do tego, aby ta proporcja się przesuwała - mówi money.pl Dorota M. Fal, doradca zarządu PIU.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kosztowne zdrowie
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wydatki ogółem na ochronę zdrowia (w tym z Narodowego Funduszu Zdrowia, budżetu, portfeli prywatnych) w 2021 r. wyniosły 172,9 mld zł i stanowiły 6,6 proc. PKB. To ok. 21 mld więcej niż rok wcześniej. Wzrost wydatków zaobserwowano zarówno w przypadku wydatków publicznych, jak i wydatków prywatnych.
Według zapowiedzi NFZ (w ubiegłym roku wyniosły 122 mld zł) wydatki nadal będą rosnąć. Nie przełoży się to jednak na większą liczbę świadczeń ani poprawę stanu zdrowia Polaków, bo rośnie także inflacja medyczna - przekroczyła 20 proc. Według ubezpieczycieli lekiem na dług zdrowotny są polisy prywatne.
Patrząc na relatywnie nieduże wydatki na system publicznej ochrony zdrowia, oferuje on całkiem sporo. Nie ulega wątpliwości, że wydatki te są zdecydowanie niewystarczające, biorąc pod uwagę, ile pieniędzy wydajemy na zdrowie poza systemem i jak duży jest nasz dług zdrowotny. Wydatki z prywatnej kieszeni zawsze będą potrzebne i będą rosły - sądzi ekspertka PIU.
Ważne - podkreśla nasza rozmówczyni - aby pieniądze były wydawane efektywnie. Ponadto opieka zdrowotna zdaniem Doroty M. Fal powinna stać na dwóch nogach: publicznej i prywatnej. Tymczasem tak nie jest.
- Skoro od wielu lat nie udaje się nam połączyć tych dwóch systemów na poziomie funkcjonalnym - np. nie możemy pójść do publicznego szpitala i zapłacić z prywatnego ubezpieczenia. To może trzeba połączyć je na poziomie fiskalnym - np. wprowadzając ulgi dla pracodawców, którzy finansują pracownikom prywatne ubezpieczenia - sugeruje nasza rozmówczyni.
Dodaje, że tak jest w wielu krajach, m.in. Hiszpanii czy Rumunii. Według niej dzięki takim rozwiązaniom poprawi się w Polsce stan zdrowia pracowników. Ponadto ubezpieczenia prywatne według ekspertki PIU oferują działania profilaktyczne, które ewidentnie w systemie publicznym kuleją.
Kryzys zdrowotny na horyzoncie
Nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej. Zdaniem ubezpieczycieli systemu zdrowia nie uleczy ustawa pozwalająca na przeniesienie finansowania części świadczeń z budżetu państwa do NFZ. Chodzi tu m.in. o wysokospecjalistyczne procedury, ratownictwo medyczne czy leki dla kobiet w ciąży i osób w wieku 75+. Budżet NFZ związany jest ponadto z PKB, którego wzrost zgodnie z prognozami NBP, spadnie w 2023 r. do 0,7 proc.
Niesprawny system publicznej ochrony zdrowia, brak wsparcia dla dodatkowych ubezpieczeń, rosnący dług zdrowotny, a także inflacja, fale uchodźców i wiele innych współczesnych nieszczęść to przepis na kryzys zdrowia w społeczeństwie - twierdzi Dorota M. Fal.
Zdaniem ekspertki sytuację dodatkowo komplikuje niedobór kadry medycznej, jej wypalenie zawodowe oraz syndrom stresu pourazowego po pandemii coraz częściej występujący w tej grupie zawodowej.
Publicznych środków nie wystarczy, aby uzdrowić system. Nieprzypadkowo więc ubezpieczenia zdrowotne stają się coraz bardziej popularne, mimo że nadal nie zostały włączone do systemu opieki zdrowia w Polsce - twierdzi ekspertka PIU.
Szkopuł w tym, że prywatna służba zdrowia również pozostawia wiele do życzenia. Jak informowaliśmy w money.pl pod koniec lipca tego roku, dostępność usług w ramach prywatnych pakietów medycznych to... fikcja. Kulisy umawiania wizyt, do których udało nam się dotrzeć, są niepokojące. Pacjenci bez abonamentu mają łatwiejszy dostęp do lekarzy i badań, niż osoby, które mają pakiet.
Zdrowie jest najważniejsze
Nasz stan zdrowia od dawna budzi w nas lęk. Potwierdzają to wyniki badań PIU. W tegorocznej edycji "Mapy ryzyka Polaków" na pierwszym miejscu wśród zestawienia największych obaw znalazł się strach przed chorobą i utratą zdrowia. Ponadto siedmiu na dziesięciu ankietowanych boi się dziś braku dostępności do opieki medycznej, a 79 proc. respondentów obawia się nowotworów.
Obawy są słuszne. W Polsce rośnie śmiertelność z powodu chorób cywilizacyjnych: sercowo-naczyniowych, nowotworów złośliwych i cukrzycy. Według GUS stanowią one najczęstszą przyczynę zgonów w kraju (65 proc.). Kolejnym wyzwaniem jest narastający problem otyłości w społeczeństwie. Dane NFZ i GUS pokazują, że ok. 60 proc. Polaków ma nadwagę, a 25 proc. otyłość.
Niepokój budzi również stan psychiczny Polaków, na który istotny wpływ wywarła pandemia. Blisko 40 proc. Polaków przyznaje, że w czasie jej trwania pogorszyło się ich zdrowie psychiczne. Ostatnie lata wiążą się również ze wzrostem niezaspokojonych potrzeb w zakresie badań medycznych. Zgodnie z analizą PZUW (Ubezpieczenia Wzajemne TUW PZUW) w 2019 r. odsetek ten wynosił 4,2 proc., zaś wiosną 2022 r. aż 30 proc.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.