Wojna cenowa w OC komunikacyjnym trwa w najlepsze. Obowiązkowe polisy tanieją od pięciu lat i balansują na granicy rentowności - kosztują średnio 488 zł.
- W Polsce polisy OC zaczęły tanieć pod koniec 2017 r. Od tamtego czasu składki spadły o 40-50 proc. Nie spodziewam się istotnych podwyżek w przyszłym roku, bo najwięksi ubezpieczyciele, którzy kreują trendy rynkowe, wprost komunikują, że chcą zwiększać swoje udziały w rynku majątkowym (OC komunikacyjne stanowi ponad połowę rynku majątkowego, mierzonego sumą zebranych składek, która po trzech kwartałach tego roku wynosi prawie 36,9 mld zł - przyp. red.) - mówi w rozmowie z money.pl Igor Rusinowski, prezes grupy Unilink, największego pośrednika ubezpieczeniowego w Polsce i nie tylko.
Ubezpieczenie samochodu: tanie OC to kwestia czasu
Firma działa na sześciu rynkach Europy Środkowo-Wschodniej: polskim, bułgarskim, mołdawskim, rumuńskim, czeskim i słowackim. Na każdym z nich jest liderem dystrybucji ubezpieczeń. Z obserwacji Unilinka wynika, że pomimo wysokiej inflacji ceny OC komunikacyjnego spadają nie tylko w Polsce, ale również w Bułgarii. Na czterech pozostałych rynkach, na których działa pośrednik, składki idą w górę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Średnia cena OC w euro (źródło Unilink)
- Polska 106 euro;
- Bułgaria 100 euro;
- Mołdawia 68 euro (niższe sumy gwarancyjne niż w UE);
- Czechy 131 euro;
- Słowacja 126 euro;
- Rumunia 240 euro.
Jeśli polski rynek stanie na skraju rentowności w tym segmencie produktowym, a niewiele brakuje, aby znalazł się pod kreską, to do gry wkroczy regulator. W tej chwili ze względu na skalę działalności na polisach OC zarabia trójka lub czwórka największych ubezpieczycieli. Pozostali nie są w stanie z nimi konkurować ceną. Długotrwała wojna cenowa może skończyć się koniecznością dokapitalizowania niektórych towarzystw. Nie będzie lepszego momentu do podniesienia cen niż obecnie. Przecież wszystko dokoła drożeje - uważa menedżer.
Na ten problem ostatnio uwagę zwrócił w rozmowie z money.pl też Marcin Nedwidek, prezes firmy ubezpieczeniowej Uniqa. Jego zdaniem wojna cenowa to efekt świadomej decyzji biznesowej zarządów firm, które chcą zwiększyć udział w rynku. Mniejsze firmy - twierdził przedstawiciel branży - albo się dostosują do tych reguł, albo wypadną z rynku. Poczynania branży śledzi nadzorca i na razie daje do zrozumienia, że polityka cenowa wymaga zmiany.
Chronimy głównie majątek. Życie i zdrowie schodzą na dalszy plan
Nie z samych polis komunikacyjnych żyje branża ubezpieczeniowa i pośrednicy. Zapytaliśmy Unilinka, co obecnie chętnie kupują Polacy. Spółka wskazuje, że wzrosło zainteresowanie ubezpieczeniami zdrowotnymi. Jak pisaliśmy w money.pl pod koniec listopada tego roku, takie ubezpieczenie ma co dziesiąty Polak.
- To efekt covidowych zatorów w kolejkach do lekarzy, szpitali itp. Należy zaznaczyć, że to polisa dobrowolna i biorąc pod uwagę rosnące koszty życia, ludziom może zacząć brakować pieniędzy na tego typu ekstra wydatki - uważa Igor Rusinowski.
Według naszego rozmówcy, w Polsce i reszcie krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej sprzedaje się więcej ubezpieczeń z segmentu majątkowego (mniej więcej 2/3 rocznego przypisu składki) niż życiowego i zdrowotnego. Na Zachodzie Europy proporcje są odwrotne.
Tam dużo większą wagę przykłada się do ochrony życia i zdrowia niż majątku, klient jest też zamożniejszy i bardziej świadomy swoich potrzeb ubezpieczeniowych. To charakterystyczne dla rynków rozwiniętych i zamożnych - tłumaczy zależność Igor Rusinowski.
Według pośrednika ubezpieczeniowego najbardziej dochodowe są odpowiednio: polisy na życie, zdrowotne, majątkowe - w tym na szarym końcu są komunikacyjne. Innymi słowy, najbardziej opłacalne są te polisy, które najtrudniej sprzedać.
Unilink idzie po miliard euro i na Zachód
Unilink pozycję lidera osiągał głównie poprzez przejęcia - jak dotąd przeprowadził ponad 60 akwizycji, w tym większość na rynku rodzimym. Jak zaznacza prezes spółki w rozmowie z money.pl, nie postawił jeszcze kropki nad "i". Planuje jeszcze bardziej umocnić pozycję lidera w Europie Środkowo-Wschodniej. Przygląda się też kilku nowym krajom - w tym również zachodnim. Jego celem jest awans na pozycję lidera dystrybucji ubezpieczeń na całym kontynencie.
- Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie może to brzmieć jak szalony pomysł, ale nie mniej szalonym pomysłem 12 lat temu, gdy Unilink rozpoczynał działalność na rynku dystrybucji ubezpieczeń, wydawał się nasz strategiczny cel. Ogłosiliśmy wtedy, że chcemy być liderem w Polsce, o regionie Europy Środkowo-Wschodniej nawet nie marzyliśmy. A dziś jako grupa Unilink jesteśmy na prostej drodze do przekroczenia miliarda euro przypisu składki ubezpieczeniowej w skali roku (czyli sprzedaży ubezpieczeń na taką kwotę na rzecz zakładów ubezpieczeń - przyp. red.) - mówi Igor Rusinowski.
Menedżer przekonuje, że model biznesowy jego firmy jest dość unikalny jak na europejskie standardy.
Specjalizujemy się w obsłudze klientów indywidualnych oraz mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Ci pierwsi odpowiadają za 60 proc. rocznego przypisu składki ubezpieczeniowej, wypracowanego przez spółki z grupy Unilink. Klasyczni brokerzy działający na międzynarodową skalę koncentrują się na obsłudze dużych firm - wyjaśnia.
Inwestycje są kosztowne. Skąd spółka weźmie pieniądze na rozwój? Jak wskazuje prezes Unilinka, od 4,5 lat mniejszościowym akcjonariuszem spółki jest fundusz private equity - Enterprise Investors. Tego typu inwestorzy charakteryzują się tym, że wprowadzają kapitał do firmy na ściśle określony czas, by następnie wyjść z inwestycji z zyskiem. Gdy nadejdzie ten moment, Unilink będzie szukać nowego źródła finansowania. Prezes Rusinowski mówi money.pl, że giełda jest jedną z opcji, którą spółka bierze pod uwagę.
Jeszcze parę lat temu debiut giełdowy grupy Unilink był dla mnie sprawą ambicjonalną. Teraz już nie jest, ale oczywiście nie wykluczam takiej możliwości - mówi Igor Rusinowski.
Skąd ta zmiana?
- Po pierwsze nie są to najlepsze czasy na debiut, tym bardziej że bylibyśmy jedyną firmą w swojej kategorii. Po drugie, bycie spółką giełdową pociąga za sobą konieczność koncentracji części zasobów firmy na komunikacji się z szerokim gronem inwestorów na rynku kapitałowym. Po trzecie, rynek giełdowy narzuca kwartalny rytm realizacji celów biznesowych i finansowych, co niekoniecznie optymalizuje długoterminowy wzrost wartości firmy - wyjaśnia szef Unilinka.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.