Dla części mieszkańców Dolnego Śląska najgorsze już za nimi. Jednak przed powrotem do domów i mieszkań czeka ich wytężona praca. Stojąca woda wyrządziła bowiem ogromne szkody. Jak przywrócić nieruchomości do stanu sprzed powodzi? W rozmowie z money.pl wyjaśnił to Oliwier Kłos, właściciel firmy Lakus, ekspert ds. osuszania budynków.
Ekspert: Tynki i podłogi zazwyczaj nadają się tylko do wymiany
- Skala zniszczeń po zalaniu jest ściśle związana z intensywnością powodzi. W przypadku zalań podobnych do tych, które miały miejsce na Dolnym Śląsku, większość tynków w pomieszczeniach kwalifikuje się do skucia - wyjaśnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tynki często same odchodzą i w większości przypadków trudno je uratować. - Jeśli chodzi o panele i wszelkie deski podłogowe, nawet jeśli początkowo nie widać uszkodzeń poza zabrudzeniami, to w trakcie osuszania lub naturalnego schnięcia przez wietrzenie, ulegną one zniszczeniu - zaznacza nasz rozmówca.
- Przy znacznych zalaniach, zarówno tynki, jak i podłogi zazwyczaj nadają się tylko do wymiany. Jednakże płytki podłogowe często można zachować, pod warunkiem że nie odparzyły się i były prawidłowo położone - ocenia Oliwier Kłos.
By pozbyć się wody, konieczne jest wiercenie otworów o średnicy 50 mm, po kilka w każdym zalanym pomieszczeniu. - Ma to na celu usunięcie wody spod posadzki, wtłoczenie suchego powietrza oraz ozonu, co pozwala wyeliminować grzyby i drobnoustroje, które mogły się tam rozwinąć - wyjaśnia Kłos.
Woda uwięziona w podłodze będzie robić szkody latami
Specjalista zwraca uwagę, że nawet jeśli posadzka w łazience, kuchni czy innym pomieszczeniu wydaje się nienaruszona, to woda mogła dostać się pod nią, na przykład od sąsiada lub z powodu konstrukcji budynku. Bez odpowiedniej interwencji ukryta wilgoć może powodować dalsze szkody.
Gdy woda przedostanie się pod strefę izolacji, będzie dążyć do odparowania. Jedynym sposobem na to jest migracja wilgoci po ścianach w górę. W rezultacie tynki, farby i powłoki malarskie będą się łuszczyć, kruszyć i odspajać. To może trwać latami, jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie czynności - ocenia przedsiębiorca.
Zagrożenie związane z rozwojem grzybów i pleśni zależy od skali zalania oraz szybkości podjęcia działań naprawczych. Jeśli osuszanie rozpocznie się w ciągu dwóch, trzech tygodni po zalaniu, zazwyczaj wystarczy ozonowanie. - Grzyby wpuszczają swoje zarodniki głęboko w tynk i ścianę, co wymaga skucia tynku w celu ich usunięcia. Natomiast powierzchowne ogniska pleśni można zlikwidować przez ozonowanie - podkreśla Kłos.
Uspokaja też, że w sytuacji, gdy woda stała w mieszkaniu przez jeden lub dwa dni, istnieje szansa na uratowanie tynków poprzez osuszenie. - Nawet do miesiąca po zalaniu można skutecznie osuszyć i ozonować pomieszczenia, szczególnie przy sprzyjających temperaturach. Jednak pozostawienie problemu na dłużej prowadzi do znacznej degradacji, co skutkuje pojawieniem się grzybów i trudnego do usunięcia nieprzyjemnego zapachu - wyjaśnia.
Osuszanie może zająć nawet pięć tygodni
Czas osuszania po zalaniu zależy od rodzaju awarii i materiałów budowlanych. W przypadku typowej awarii domowej, takiej jak pęknięcie rury, którą szybko zauważono i naprawiono, proces trwa od tygodnia do dwóch. Po powodzi może to zająć nawet pięć tygodni, w zależności od rodzaju murów. Na przykład pianobeton bardzo dobrze wchłania wodę i wymaga dłuższego osuszania, podczas gdy cegła jest łatwiejsza do osuszenia. Średnio należy przyjąć, że urządzenia osuszające pracują przez dwa do trzech tygodni - wskazuje Kłos.
Co z kosztami?
Ekspert zauważa, że przy osuszaniu stosuje się głównie dwa sposoby rozliczania kosztów. - W przypadku rozliczenia bezgotówkowego z ubezpieczycielem, firma osuszająca przygotowuje kosztorys na podstawie systemów eksperckich. W tej sytuacji klient nie musi martwić się o koszty, a firma bierze na siebie całe ryzyko wypłaty lub odmowy odszkodowania. Przy rozliczeniu gotówkowym z klientem, firma preferuje stosowanie stawki dobowej za urządzenie, co jest bardziej przejrzyste i zrozumiałe dla klienta niż skomplikowane systemy eksperckie - słyszymy.
Ekspert podkreśla znaczenie szybkiego i właściwego działania w przypadku zalania. Pierwsze kroki to zakręcenie wody i poinformowanie odpowiednich służb lub sąsiadów. - W przypadku mieszkania w bloku należy natychmiast powiadomić wspólnotę mieszkaniową. Następnie trzeba uratować jak najwięcej ruchomego mienia, wynosząc je z zalanego obszaru. Dotyczy to wszystkiego, co "wysypałoby się, gdybyśmy odwrócili dom do góry nogami i potrząsnęli" - mówi Kłos.
Ważne jest, aby nie podejmować samodzielnie decyzji o skuwaniu tynków. - To zadanie dla specjalistów, którzy ocenią, czy jest to konieczne - zaznacza nasz rozmówca. Czasem wystarczy zeskrobanie farby lateksowej, aby przyspieszyć proces osuszania. W przypadku paneli podłogowych, jeśli nie zostały mocno uszkodzone, specjaliści mogą je delikatnie rozebrać, wywiercić otwory pod nimi, a następnie ponownie zamontować, dbając o nieuszkodzenie zamków.
Kłos podkreśla znaczenie ubezpieczenia nieruchomości. - Ubezpieczenie stałych elementów, czyli to, co najbardziej ucierpi przy zalaniu, to koszt 100-200 zł na rok, a jesteśmy zabezpieczeni - mówi. - W przypadku poważnego zalania, gdy w domu pojawia się "rzeka" i błoto, należy w pierwszej kolejności posprzątać, a następnie wezwać ekspertów do oceny sytuacji. Ważne jest również szybkie zgłoszenie szkody do ubezpieczyciela, pamiętając jednak, że firma osuszająca zazwyczaj zareaguje szybciej niż ubezpieczyciel - dodaje.
Ubezpieczyciele zwykle potrzebują około tygodnia na reakcję, podczas gdy firma osuszająca może pojawić się tego samego lub następnego dnia, co jest kluczowe dla ratowania majątku.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl