To nie był najlepszy początek roku dla branży ubezpieczeniowej, której we znaki daje się inflacja. W pierwszym kwartale tego roku Polacy wydali na polisy 18,1 mld zł, czyli o 3 proc. więcej niż rok wcześniej — wynika z najnowszych danych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Wynik techniczny (który w uproszczeniu pokazuje, ile branża zarabia na działalności ubezpieczeniowej) skurczył się o 12 proc. do 1,1 mld zł, a zysk — o 32 proc. do 771 mln zł. To efekt dynamicznie rosnących odszkodowań i nieprzystających do realiów makroekonomicznych cen polis, co zwiastuje podwyżki.
Seria spadków w ubezpieczeniach majątkowych
Najgrubsza gałąź biznesowa to ochrona majątku, na co od stycznia do marca tego roku wydaliśmy 12,9 mld zł — 7 proc. więcej niż rok wcześniej. W tym czasie ubezpieczyciele wypłacili 6,2 mld zł odszkodowań i świadczeń — wzrost o 14,2 proc. Wynik techniczny stopniał o ponad jedną piątą (w dużej mierze przez szkody spowodowane żywiołami — w tym segmencie produktowym branża zamknęła kwartał pod kreską), a zysk — o ponad połowę.
Nadzorcę rynku niepokoi coraz gorsza rentowność w segmencie obowiązkowych polis komunikacyjnych, czyli kluczowego biznesu, gdzie towarzystwa właśnie toczą bój o klienta, a tym samym o udział rynkowy. Dzięki temu kierowcy płacą za obowiązkową polisę z roku na rok coraz mniej zamiast coraz więcej, bo naprawa samochodu drożeje w zwrotnym tempie (można się spodziewać, że dla utrzymania rentowności warsztaty w ciągu najbliższych miesięcy podniosą ceny usług nawet o 50 proc., inaczej upadną).
Co z tym robi regulator? W odpowiedzi mailowej na pytanie money.pl biuro prasowe KNF informuje, Urząd przypomniał ubezpieczycielom o konieczności kalkulowania składki w taki sposób, aby wystarczyły na pokrycie przyszłych odszkodowań.
"W kalkulacji składki powinna zostać przyjęta oczekiwana inflacja szkód: wzrost cen części, materiałów i kosztów pracy. Zakłócenia w łańcuchach dostaw oraz mniejsza dostępność pracowników powoduje, że czas naprawy pojazdu wydłuża się, co przekłada się na wzrost kosztów pojazdów zastępczych" — wyjaśnia Jacek Barszczewski z biura prasowego KNF.
Ubezpieczyciele o tym wiedzą, ale nie bardzo się tym przejmują. Z analizy przeprowadzonej dla Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) przez firmę Deloitte wynika, że jeśli ceny OC komunikacyjnego pozostaną na dotychczasowym poziomie, w ciągu dwóch lat strata dla całego rynku wyniesie 3,4 mld zł. Poprzednia wojna cenowa "zaowocowała" w 2016 r. miliardową startą.
— Polityka cenowa jest indywidualną decyzją każdego zakładu ubezpieczeń. Widać wyraźnie wzrost wartości średniej szkody i spadek wyników. Ubezpieczyciele mają prawny obowiązek ustalania składek adekwatnie do ponoszonego ryzyka i kosztów — mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU.
Wkrótce światło dzienne ujrzą nowe rekomendacje KNF dotyczące likwidacji szkód komunikacyjnych. Wytyczne regulatora mają zakończyć wojnę pomiędzy ubezpieczycielami a warsztatami o koszty napraw w ramach OC komunikacyjnego.
— Nie znamy ich ostatecznej treści, ale istnieje prawdopodobieństwo, że koszty napraw po wprowadzeniu rekomendacji jeszcze wzrosną, a ubezpieczyciele będą wyłącznie płatnikami ze znacznie mniejszą kontrolą nad likwidacją szkód — ostrzega prezes PIU.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W siłę sprawczą KNF-u nie wierzy ekspert ubezpieczeniowy. Nie spodziewa się, że przed wakacjami składki wzrosną.
— Podejmuje działania post factum. Duże firmy ubezpieczeniowe w segmencie komunikacyjnym są nad kreską, a małe — pod nią. Niewykluczone, że obecna wojna cenowa skończy się jak poprzednia: kilku największych graczy zwiększy udział w torcie i kilka mniejszych zwinie się z rynku — mówi Marcin Broda, analityk Ogmy, wydawcy "Dziennika Ubezpieczeniowego".
Pomimo problemów z komunikacją biznes majątkowy nieco urósł. Według Marcina Brody to zasługa drożejących polis dla firm oraz mieszkaniowych. Branża ma wciąż wiele do zrobienia na tym polu, bo kwota, na jaką opiewa ubezpieczenie, zwykle nie wystarcza na pokrycie szkody. Pod tym względem biznes wypada lepiej niż Kowalscy.
Ubezpieczenia na życie
Biznes życiowy jest w letargu. W pierwszym kwartale tego roku rynek mierzony sumą zebranych składek skurczył się o 5,5 proc. do 5,2 mld zł. Znacznie wzrosły rok do roku odszkodowania i świadczenia — o 10,8 proc. i wyniosły 5,3 mld zł. Tutaj problemów z rentownością nie ma, ale za to są inne. Wynik techniczny utrzymał się na tym samym poziomie, a zysk — wzrósł o 10 proc. W czasie pandemii Polacy rzucili się na polisy życiowe. Zapał okazał się jednak słomiany.
Zdaniem Marcina Brody rynek życiowy nie może się podnieść po aferze z "uefkami", czyli inwestycjami opakowanymi w polisę, na których Polacy w przeszłości stracili sporo pieniędzy i do dziś sądzą się z ubezpieczycielami. Zdaniem naszego rozmówcy towarzystwom brakuje produktu, który napędziłby sprzedaż. Uważa, że relatywnie tanimi i opiewającymi na niewielkie kwoty polisami rynku nie zawojują.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl