To kolejna runda tego typu działań. Takie same pozwy pod koniec 2021 r. otrzymali frankowicze, którzy wytoczyli ciężkie działa przeciwko bankom w 2018 r. – przypomina Prawo.pl.
"Nie możemy dopuścić do przedawnienia"
- Pozwy to konsekwencja orzeczenia Sądu Najwyższego w składzie siedmiu sędziów z maja 2021 r., w którym postanowiono, że trzyletni termin przedawnienia roszczeń banków liczy się od momentu złożenia przez klienta oświadczenia, że nie zgadza się na dalsze utrzymywanie umowy w związku z klauzulami abuzywnymi – mówi Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich, cytowany przez Prawo.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjaśnia, że to nie jest tak, że "po złości" banki procesują się z kredytobiorcami.
- Bank, jak każdy podmiot gospodarczy, musi dbać o swoje interesy oraz klientów. Nie możemy więc dopuścić do przedawnienia roszczeń. Pozew dostanie nie tylko kredytobiorca, który wystąpił przeciwko bankowi do sądu, ale każdy frankowicz, który wszedł w spór z bankiem, np. na drodze postępowania reklamacyjnego – dodaje w serwisie Prawo.pl. wiceprezes Związku Banków Polskich.
Prawnicy frankowiczów pewni zwycięstwa
Ważnym aspektem spraw z powództwa banków jest opłata sądowa od takiego pozwu. Bank jako przedsiębiorca uiszcza 5 proc. opłaty sądowej, czyli 5 proc. tego, czego żąda.
Jak czytamy na Prawo.pl, z reguły żąda zwrotu kapitału i wynagrodzenia za korzystanie z kapitału na poziomie 1/3 – 1/2 kwoty kredytu – w zależności od tego, jak długo trwa umowa. W efekcie opłaty sądowe w takich sprawach to kwoty na poziomie od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
W przypadku korzystnego dla frankowiczów wyroku TSUE w sprawie dotyczącej wynagrodzenia za korzystanie z kapitału nie jest jasne, kto poniesie konsekwencje finansowe tych pozwów.
Orzeczenia TSUE można się spodziewać już wkrótce. Rozprawa odbędzie się 12 października br. Prawnicy reprezentujący frankowiczów wręcz są pewni wygranej - czytamy w Prawo.pl.