W zeszłym tygodniu upadły trzy amerykańskie banki, w tym posiadający ponad 200 miliardów dolarów aktywów Sillicon Valley Bank. Po interwencji administracji prezydenta USA Joe Bidena, która zagwarantowała bezpieczeństwo wszystkich amerykańskich depozytów bankowych, rynki na początku tygodnia trochę się uspokoiły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawet jeśli Credit Suisse zbankrutuje, system to wytrzyma. Nie obejdzie się jednak bez ofiar
W środę wybuchła jednak kolejna bomba, gdy europejskie rynki zareagowały paniką na wieść o tym, że Saudyjczycy nie zwiększą pomocy finansowej dla pogrążonego w problemach Credit Suisse.
Czy można mówić, że mamy kolejny kryzys finansowy? – Patrzymy na to bardzo uważnie. Na pewno największe amerykańskie banki mają rezerwy kapitałowe znacznie lepsze, niż miało to miejsce kiedykolwiek w ciągu naszego życia, a europejskie banki może nie mają aż takich rezerw, ale na pewno są lepiej zabezpieczone niż przed 2008 r. – stwierdził w programie CNBC Steve Eisman, inwestor znany z tego, że przewidział kryzys w 2008 r. i zarobił na tym duże sumy pieniędzy. W jego postać w popularnej ekranizacji tej historii pt. "Big Short" (2015) wcielił się hollywoodzki aktor Steve Carell.
Mimo to – jak podkreślił Eisman – to będzie bolało i mogą być kolejne ofiary. – Ryzyka istnieją. Bankructwo Credit Suisse oznaczałoby spore straty. Nie jest to jednak coś, co zagraża załamaniu się całego systemu – ocenił Eisman.
W takiej sytuacji ktoś może stwierdzić, że sprzedaje wszystkie posiadane akcje od razu, a pytania zadawać będzie dopiero później. Nie uważam, żeby obecnie to była zła strategia. Wiadomości, jakie będą do nas docierać w najbliższym czasie, prawdopobnie będą jeszcze gorsze – podkreślił ekspert.
Credit Suisse to dla małej Szwajcarii bardzo trudne wyzwanie
Szwajcaria w ocenie Eismana może uratować Credit Suisse (już wiemy, że szwajcarski bank centralny udzieli Credit Suisse 50 miliardów franków pożyczki), ale jest to bardziej skomplikowana sytuacja niż ta, w której znalazła się amerykańska administracja w 2008 r.
Wtedy amerykańskie PKB było większe niż aktywa wszystkich amerykańskich banków łącznie. Tymczasem Credit Suisse ma 500 mld dolarów aktywów, a PKB Szwajcarii to 800 mld dolarów (w 2021 r.). – To samo w sobie pokazuje, że Szwajcaria ma znacznie mniejsze pole manewru, niż w 2008 r. miały USA – zauważył Eisman w programie CNBC.
Poza tym szwajcarskim problemem może okazać się stosunkowo mało regulacji. W samym Deutsche Bank na co dzień ma pracować ok. 500 regulatorów, tymczasem w całej Szwajcarii na tego typu stanowiskach zatrudnionych jest ok. 250 osób. Dlatego Szwajcarzy – w opinii Eismana – sami mogą nie za bardzo nawet wiedzieć, jakie tajemnice skrywa Credit Suisse.
Samo zachowanie płynności w kryzysowej sytuacji nie będzie też końcem problemów. Po obecnym zamieszaniu nikt już raczej z Credit Suisse nie będzie chciał robić interesów i jest bardzo wątpliwe, że ktokolwiek będzie chciał te toksyczne aktywa wykupić.
Amerykańskie zabezpieczenia bankowe nie wykryłyby problemów SVB
W ocenie Eismana, zmniejszenie regulacji w USA, którego dokonał w 2018 r. prezydent Donald Trump, mogło być błędem, ale akurat SVB i tak pewnie przeszedłby testy bezpieczeństwa na koniec 2022 r. Skupiają się one bowiem na bezpieczeństwie kredytowym.
Tymczasem problem, który pogrążył SVB i który w różnym stopniu mają teraz inne banki, wynika z błędu, jakim było kupowanie bez odpowiedniego zabezpieczenia sporych ilości obligacji długoterminowych, gdy stopy procentowe były bardzo niskie. Teraz, gdy stopy gwałtownie poszły w górę, banki mają duże niezrealizowane straty, co wpędzi je w tarapaty, jeśli – jak SVB – z jakiegoś powodu będą zmuszone te obligacje sprzedać.
Dlatego Eisman nie ma wątpliwości, że po kolei będą wychodzić na wierzch kolejne problemy. Zagrożony w obecnym środowisku w jego ocenie oprócz sektora finansowego może być też rynek nieruchomości.