Rada Polityki Pieniężnej, której przewodniczącym jest prof. Adam Glapiński, zakończyła w październiku cykl jedenastu podwyżek stóp procentowych z rzędu. RPP w ten sposób wprawiła w osłupienie ekspertów. W związku z rosnącą inflacją (obecnie na poziomie 17,2 proc.) spodziewali się kontynuowania procesu.
Prezes NBP i przewodniczący RPP wyjaśniał na konferencji prasowej, że chwilowa przerwa w zacieśnianiu polityki monetarnej to m.in. efekt tego, że bank centralny nie chce doprowadzić np. do masowego bezrobocia. Te argumenty nie trafiają jednak do części członków Rady. W tym do prof. Joanny Tyrowicz, która m.in. wykłada na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
- Koszty błędów polityki gospodarczej obciążają gospodarstwa domowe, bo nie ma nikogo innego poza obywatelami. A koszty zaniechania walki z inflacją byłyby dla gospodarstw domowych znacznie większe niż koszty tej walki - ocenia prof. Tyrowicz w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
I podkreśla: - Kiedyś RPP i tak będzie musiała stanąć w prawdzie i przyznać, że się myliła, że źle rozumiała dynamikę sytuacji i nie doceniła czynników popytowych, kanału kursowego oraz skali odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych. Musimy przyznać, że inflacja rozlała się bardzo szeroko i nawet jeśli w 2023 r. zacznie się obniżać, to pozostanie zdecydowanie zbyt daleko od celu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stopy procentowe a wzrost bezrobocia. "Bałamutny argument"
Członkini RPP nie ukrywa, że jej zdaniem stopy procentowe powinny być dużo wyższe niż obecnie (6,75 proc.). Przypomnijmy, że każda decyzja Rady o ich podniesieniu wpływa później m.in. na wzrost rat kredytów. Prof. Tyrowicz twierdzi jednak, że jest to teraz nie do uniknięcia.
- Problem polega na tym, że RPP przegapiła wiele okazji do zacieśnienia polityki pieniężnej oraz do zmiany komunikacji. W konsekwencji oczekiwania inflacyjne są koszmarnie wysokie, a wynikająca z nich realna stopa procentowa tak samo niska, jak w okresie sprzed pierwszej podwyżki stóp. To oznacza w praktyce, że kredytobiorcy ponoszą wyższe koszty, ale pożądanych efektów nie ma. RPP musi odzyskać wiarygodność i realnie walczyć z inflacją - komentuje prof. Tyrowicz.
Rekordowo wysoki WIBOR. Raty kredytów ostro w górę
Członkini RPP apeluje o zdecydowaną podwyżkę stóp procentowych. Jak odpowiada na argumenty m.in. prof. Glapińskiego, że nie można polityką pieniężną doprowadzić do wzrostu bezrobocia?
- Argument wzrostu bezrobocia jest, proszę mi wybaczyć dosadność, bałamutny. Jasne, że obecnie ono jest historycznie niskie, więc jakiś niewielki wzrost może się przydarzyć. To nie będzie jednak coś, co mogłoby uzasadnić zatrzymanie podwyżek stóp procentowych. Polski rynek pracy reaguje na spowolnienie głównie przez niższe wzrosty płac, a nie przez zmiany zatrudnienia. Czyli owszem, dojdzie do spadku siły nabywczej dochodów, ale nie do znaczącego wzrostu bezrobocia - mówi w wywiadzie z "Rz" prof. Tyrowicz.